Rosja wplata nowy region do wojny w Ukrainie. Są jak lotniskowiec zaparkowany koło NATO
Unia Europejska powinna zacieśnić relacje z Mołdawią i pomóc jej w rozwiązaniu problemu samozwańczej Republiki Naddniestrza i usunięciu stamtąd stacjonujących wojsk rosyjskich. Inaczej możemy stracić ten kraj, podobnie jak straciliśmy szansę na zmianę władzy w Białorusi - uważa gen. Waldemar Skrzypczak, były dowódca wojsk lądowych i ekspert komentujący wydarzenia na wojnie w Ukrainie.
26.04.2022 | aktual.: 26.04.2022 15:42
- Zachód, Unia Europejska powinny jak najszybciej działać. Mołdawia powinna być jak najszybciej przytulona przez Unię Europejską poprzez jakąś formę umowy o współpracy i zacieśnieniu relacji. Uważam nawet, że następnym krokiem powinno być wysłanie tam misji sił wojskowych państw Unii Europejskiej - mówi WP gen. Waldemar Skrzypczak.
Rosjanie wykreowali nowy wątek wojny w Ukrainie
To komentarz do nowych wydarzeń wokół samozwańczej Mołdawskiej Republiki Naddniestrza, czyli regionu, który 30 lat temu oderwał się od Mołdawii. Wąski pasek terytorium (6-30 km) pomiędzy Mołdawią a Ukrainą pozostaje pod kontrolą ludzi wywodzących się z rosyjskich służb. W Naddniestrzu doszło w ostatnich dniach do serii incydentów, jak wybuch w budynku Ministerstwa Bezpieczeństwa separatystycznej republiki czy zniszczenie masztów nadawczych ośrodka radiowo-telewizyjnego.
Prezydent republiki Wadim Krasnosielski poinformował, że na 15 dni wprowadza czerwony alert terrorystyczny. Odwołano paradę na dzień zwycięstwa, planowaną na 9 maja. Do końca roku szkolnego uczniowie mają przejść na nauczanie zdalne. Na drogach mają pojawić się posterunki, a obywatele muszą być przygotowani na rewizje samochodów.
Wcześniej rosyjski generał, Rustam Minnekajew ogłosił, że celem Rosji w obecnej fazie wojny jest zajęcie południa Ukrainy, by uzyskać dostęp do Naddniestrza. Powołał się na podobny motyw jak w przypadku agresji na Ukrainę - prześladowanie rosyjskojęzycznej ludności.
- Seria prowokacji ma uzasadnić wejście większych sił rosyjskich. W piątek gazeta ukazująca się w Naddniestrzu zamieściła artykuł, że region będzie prosił o przyłączenie do Rosji. Powoływano się na petycję napisaną przez samych obywateli, podobno chce tego 99 proc. mieszkańców. Podobne oświadczenia prezentowały prorosyjskie władze okupowanego obwodu Ługańskiego w Ukrainie - alarmuje w rozmowie z WP Polak, który od wielu lat jest związany z Naddniestrzem. Chce pozostać anonimowy, ponieważ obawia się represji ze strony naddniestrzańskich służb.
- 30 lat izolacji regionu, permanentnej inwigilacji i indoktrynacji propagandą spowodowały, że w Naddniestrzu większość społeczeństwa myśli po rosyjsku. Wypowiadają się, jakby żyli w skansenie, gdzie nadal dyskutuje się o dziełach Lenina i Marksa - dodaje rozmówca.
Podkreśla, że rząd Mołdawii był zbyt słaby, aby odzyskać kontrolę nad regionem. Apele prezydent Mołdawii Mai Sandu o wycofanie wojsk Rosji z separatystycznej republiki trafiały w próżnię, ponieważ kraj ten znajdował się uboczu europejskiej polityki. Jednocześnie Mołdawianie są uzależnieni od dostaw rosyjskiego gazu, a większość energii zużywanej w kraju pochodzi z elektrowni w Naddniestrzu.
Cios w plecy Ukrainy. Region jak lotniskowiec Rosjan
Sprawa Naddniestrza zyskała na znaczeniu w trakcie agresji Rosji na Ukrainę. Potencjalnie z tego regionu rosyjskie siły mogą zadać cios w plecy ukraińskich obrońców. Na początku kwietnia ukraiński wywiad informował o przygotowaniach na lotnisku w Tyraspolu (stolica Naddniestrza) na przyjęcie samolotów. Spodziewano się, że Rosja będzie chciała zwiększyć kontyngent wojskowy w republice (dotąd jego liczebność szacowano na około 1500 osób).
Kamil Całus, analityk ds. Mołdawii i Naddniestrza z Ośrodka Studiów Wschodnich, niedawno porównał republikę do lotniskowca, na którym mogliby wylądować Rosjanie. Sztab ukraińskiej armii dał do zrozumienia, że zestrzeli każdy rosyjski samolot zmierzający do Naddniestrza przez przestrzeń powietrzną Ukrainy. Rosjanie musieliby skorzystać z trasy nad Rumunią (kraj NATO) i Mołdawią, które zapewne nie zechcą wpuścić do siebie rosyjskich samolotów. Incydenty w Naddniestrzu mogą jednak wpłynąć na stanowisko Kiszyniowa.
"Jest to sposób na zastraszenie Mołdawian i zniechęcenie do dalszych, proukraińskich gestów, przymuszenie do "neutralności" (...). Tego typu akcje: wysadzenie wież nadawczych, ostrzelanie MSW, to nie tylko wygodne wytłumaczenie "konieczności" dostania się Rosji do Naddniestrza ze swoimi wojskami, ale także pretekst do przejęcia oficjalnej kontroli nad regionem przez obecne tam siły pokojowe Rosji - napisał na Twitterze Kamil Całus.
Według gen. Waldemara Skrzypczaka Mołdawia może obawiać się destabilizacji sytuacji na swoim terytorium. - Siły rosyjskie na razie nie mogą wykorzystać Naddniestrza do działań wojennych w Ukrainie, np. atakując Odessę. Jest ich zbyt mało, a armia ukraińska od 2014 roku jest przygotowana do działań rosyjskich z tego kierunku. Musiałoby nastąpić wzmocnienie tego kontyngentu i jednocześnie wojska lądowe Rosji musiałaby zbliżyć się do Odessy. Na to ostatnie zadanie nie ma w tej chwili szans. Mimo to kraje Zachodu muszą zareagować na to potencjalne zagrożenie, wspierając Mołdawię wszelkimi dostępnymi środkami - ocenił były dowódca Wojsk Lądowych.
Tomasz Molga, dziennikarz Wirtualnej Polski