Cały świat przyglądał się tym gestom. To upadek Putina?
Według ekspertów wizyta chińskiego przywódcy Xi Jinpinga w Moskwie nie była ani przełomowa, ani symboliczna. Przynajmniej oficjalnie. Zwracają jednak uwagę na jeden szczegół. - Rosja będzie jeszcze bardziej podporządkowana Chinom. To w kontekście wojny w Ukrainie ważne, bo Władimir Putin może ją zakończyć pod naciskiem Pekinu - podkreśla dr hab. Krzysztof Żęgota.
W środę Xi Jinping opuścił Rosję. Podczas swojej trzydniowej wizyty w Moskwie chiński przywódca niemal słowem nie wspomniał o wojnie w Ukrainie, a na koniec stwierdził, że Chiny zajmują "bezstronne stanowisko". W oficjalnym oświadczeniu obie strony zapewniły, że dla rozwiązania "kryzysu ukraińskiego" konieczne jest zaprzestanie działań, które "podżegają do konfliktu" oraz niedopuszczenie do konfrontacji blokowej.
Z kolei Władimir Putin podkreślał, że popiera chiński plan rozwiązania "kryzysu" w Ukrainie. Jego zdaniem inicjatywa Chin "może być traktowana jako podstawa pokojowego uregulowania sytuacji". Putin zaznaczył jednak, że chiński plan pokoju będzie mógł zostać zrealizowany dopiero wtedy, "kiedy kraje zachodnie będą na to gotowe". - Jak na razie nie widzimy takiej gotowości - bezczelnie ocenił.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Po rozmowach Xi Jinpinga z Putinem wydano dwa wspólne oświadczenia. Jedno dotyczy pogłębienia relacji chińsko-rosyjskich i "strategicznej współpracy", drugie - "planów współpracy gospodarczej do 2030 roku".
Według obserwatorów Putin tym samym zgodził się na gospodarcze uzależnienie od Chin w zamian za wsparcie dyplomatyczne Pekinu. W praktyce oznacza to rozliczanie się przez Rosję w juanach, zaopatrywanie Pekinu w tanie surowce i otwarcie drzwi dla chińskich inwestorów.
"Rosnąca przewaga Chin nad Rosją"
- Wizyta chińskiego przywódcy w Moskwie przyniosła to, czego mogliśmy się spodziewać, czyli potwierdzenie dużej i wciąż rosnącej przewagi Chin nad Rosją, którą obserwujemy już od wielu lat, a co wojna w Ukrainie tylko przyspieszyła. Często błędnie postrzegamy te dwa kraje jako równorzędnych partnerów. Wystarczy spojrzeć na liczby. Pekin jest dziewięciokrotnie większą gospodarką, o dziewięciokrotnie większej populacji - mówi Wirtualnej Polsce Radosław Pyffel, ekspert Instytutu Sobieskiego w dziedzinie polityki zagranicznej i znawca Chin. Jak podkreśla, w tym kontekście rozmowy chińskiego przywódcy z rosyjskim dyktatorem trudno postrzegać jako oznakę poparcia dla Putina.
- Nie nastąpiły one w żadnym symbolicznym momencie. Nie była to rocznica wybuchu wojny w Ukrainie 24 lutego czy Dzień Zwycięstwa w Rosji 9 maja - zauważa Pyffel.
"Pogłębianie uzależnienia"
Z kolei dr hab. Krzysztof Żęgota z Instytutu Nauk Politycznych Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie, który zajmuje się polityką bezpieczeństwa Rosji, ocenia, że wizyta Xi Jinpinga w Moskwie jest wyrazem podobnej chińskiej i rosyjskiej optyki na współczesny ład międzynarodowy, w którym oba państwa podkreślają jego wielobiegunowość i podważają pozycję USA.
- Co istotne, chiński przywódca nie poparł otwarcie rosyjskiej agresji na Ukrainę. Pozostaje również otwartym pytanie dotyczące skali wsparcia militarnego wobec Rosji. Co do chińsko-rosyjskich powiązań gospodarczych, warto podkreślić, że już teraz Rosja jest w znacznej mierze podporządkowana gospodarczo Chinom: sprzedaje po zaniżonych cenach gaz i ropę, której nie może sprzedać Europie Zachodniej. Dodatkowo, w obliczu zachodnich sankcji, Rosja w przyszłości będzie coraz bardziej uzależniona od Chin, jeśli chodzi o transfer technologii. Wizyta Xi Jinpinga jest w jakiejś mierze wyrazem pogłębienia tego uzależnienia - mówi nam dr hab. Żęgota.
"Chiny siedzą na wzgórzu i obserwują"
Pyffel podkreśla, że Moskwa - z punktu widzenia Pekinu - wykonuje "bardzo dobrą pracę", bo pomaga realizować strategię Chin.
- Rosja absorbuje USA w tej części świata i podważa amerykańską hegemonię, której oba kraje się sprzeciwiają. Oba kraje dążą też do wielobiegunowego ładu. Putin, poprzez inwazję w Ukrainie, wystawia też na próbę solidarność między ponoszącą duże koszty tej wojny Europą a Waszyngtonem i drenuje zasoby Zachodu, który wspiera Kijów wojskowo, materiałowo i finansowo. Te wsparcie oraz pogłębiające się koszty przedłużającej się wojny mogą budzić niezadowolenie niektórych zachodnich społeczeństw i zwiększającą się presję na rządzących. Rosja czyni to wszystko na własny koszt i na własne ryzyko, a Chiny siedzą na wzgórzu i to obserwują, przedstawiając się jako mediator - uważa ekspert Instytutu Sobieskiego i podkreśla, że Pekin nie będzie oponował przeciw Rosji realizującej chińską agendę.
- Pekin wspiera antyamerykanizm Moskwy, nie przeszkadza jej zerwanie Rosji z Europą i to, że w tej sytuacji jeszcze bardziej potrzebuje wsparcia Chin, którego Xi Jinping może udzielić lub nie. Pekin może przejmować też poszczególne rosyjskie aktywa, ale nie do tego stopnia, żeby Rosja upadła, bo to nie jest w interesie Chin - uważa Pyffel.
"Chiny pogłaskały Putina po głowie"
Według Jerzego Marka Nowakowskiego, prezesa Stowarzyszenia Euro-Atlantyckiego, wizyta chińskiego przywódcy wyraźnie pokazała, kto jest w tym duecie silniejszy. - Rosja jest w rozumieniu Chińczyków młodszym bratem, czyli lepszą wersją kolonii. Dominującym partnerem w tej dwójce był przywódca Chin. Przyjechał w odwiedziny do młodszego brata, by go pocieszyć i ustawić we właściwym miejscu - komentował w programie "Newsroom" Nowakowski.
W jego ocenie Xi Jinping pojechał do Rosji, "żeby pogłaskać Putina po głowie i go wzmocnić". - I żeby zasygnalizować, że Chiny są supermocarstwem. Pekin gra na izolację Zachodu wobec globalnego południa. Z punktu widzenia interesów Chin wojna w Ukrainie sprawiała im na początku przyjemność przez rywalizację z Ameryką. Gdy wojna się ciągnie, Chińczycy mają problem. Gospodarka chińska jest zbudowana na eksporcie do Europy i Stanów Zjednoczonych. Jeżeli to by umarło, a Amerykanie do tego dążą, to byłaby to rozsypka chińskiej gospodarki - zauważa Nowakowski.
"Putin może zakończyć wojnę pod naciskiem Chin"
W trakcie wizyty byliśmy świadkami wymiany uprzejmości między przywódcami Rosji i Chin. Putin podkreślał, że lider Chin jest jego "drogim przyjacielem", dzięki czemu spotkanie i towarzyszące mu negocjacje przebiegły "w ciepłej, przyjaznej atmosferze". - Rosję i Chiny łączą silne więzy. Jesteśmy w stanie znaleźć rozwiązania najtrudniejszych problemów - zapewniał.
Z kolei Xi Jinping, żegnając się z rosyjskim prezydentem, mówił: "Teraz zachodzą zmiany, które nie miały miejsca od 100 lat. Razem napędzamy te zmiany. Uważaj na siebie, drogi przyjacielu, proszę". Wymiana uprzejmości miała miejsce kilka dni po tym, jak Międzynarodowy Trybunał Karny wydał nakaz aresztowania Putina za zbrodnie wojenne popełnione na wojnie w Ukrainie.
Według dr hab. Żęgoty z pewnością wizyta chińskiego przywódcy jest formą dyplomatycznego wsparcia Putina, choć z chińskiej perspektywy nakaz aresztowania wystawiony przez Międzynarodowy Trybunał Karny nie ma wielkiego znaczenia.
- Wydaje się, że politycznie i gospodarczo Rosja jeszcze bardziej będzie podporządkowana Chinom, co w kontekście wojny w Ukrainie jest ważne, bowiem Putin może ją zakończyć pod naciskiem Chin - uważa ekspert.
Pyffel zauważa, że cokolwiek Chiny będą robić, zadziałają miękko, delikatnie i dowartościują Rosję jako jedno z globalnych mocarstw.
- Czy Putin po tej wizycie wychodzi mocniejszy? Nie wiemy, jaki był dokładny przebieg rozmów, ale po oficjalnych komunikatach wygląda na to, że raczej nie stało się nic przełomowego. Nic, co odmieniłoby pozycję rosyjskiego przywódcy i specjalnie go wzmocniło - podsumowuje ekspert.
Sylwester Ruszkiewicz, dziennikarz Wirtualnej Polski