PolskaRodzice drżą o życie dzieci w długiej kolejce do lekarza

Rodzice drżą o życie dzieci w długiej kolejce do lekarza

Chorych dzieci coraz więcej. Nie ma kto ich leczyć. Ministerstwo zdrowia szykuje na to receptę.

Rodzice drżą o życie dzieci w długiej kolejce do lekarza
Źródło zdjęć: © POLSKA Gazeta Wrocławska

24.03.2009 | aktual.: 04.06.2018 14:56

Rodzice dzieci chorych na serce albo ze schorzeniami neurologicznymi na przyjęcie ich pociech przez lekarza specjalistę we Wrocławiu muszą czekać nawet kilka miesięcy. - Kiedyś stałam całą noc, aby zarejestrować córkę do lekarza od rehabilitacji - wspomina Anna Koszela, mama pięcioletniej Agnieszki, którą urodziła się z ciężką wadą serca. Jak wiele innych dzieci, aby dostać się do endokrynologa, mała musiała czekać trzy miesiące.

Problem narasta od kilku lat, ale w tym roku jest najgorzej. Bo ubyło specjalistów, którzy mogą przyjmować chore dzieci. - NFZ doprecyzował zasady konkursu na tegoroczne świadczenia medyczne i nie wszyscy lekarze spełniają wymogi - przyznaje Teresa Chmiel, dyrektor przychodni na Psim Polu.

Konsultanci wojewódzcy alarmują, że sytuacja robi się coraz bardziej dramatyczna. Chorych maluchów przybywa. Nie tylko z wadami serca i problemami neurologicznymi, ale całą rzeszą innych schorzeń. - Rodzi się coraz więcej dzieci, także wcześniaków, którym medycyna ratuje życie. Nawet takim ważącym 400 gramów. Te dzieci potem trafiają do nas na leczenie - tłumaczy dr Barbara Ujma-Czapska, konsultant wojewódzki ds. neurologii dziecięcej ze szpitala przy ul. Traugutta.

Specjaliści tłumaczą, że po prostu nie nadążają z przyjmowaniem małych pacjentów. Do kardiologa dziecięcego w szpitalu przy ul. Kamieńskiego rejestratorki zapisują dopiero na czerwiec. Rocznie trzech lekarzy udziela 6 tys. porad i leczy średnio 800 dzieci, które leżą na oddziale szpitalnym. Wszystkich kardiologów dziecięcych jest 8 na cały Dolny Śląsk. I są tylko we Wrocławiu.

Tymczasem w 2007 r. urodziło się w naszym regionie ponad 4 tys. dzieci z wadą serca. - Oprócz tego przybywa nam małych pacjentów z powodu nadwagi i nadciśnienia, więc potrzeba więcej lekarzy. Przydałoby się jeszcze 8-10 specjalistów - przyznaje prof. Andrzej Boznański, szef Kliniki Alergologii i Kardiologii Dziecięcej wrocławskiej Akademii Medycznej.

Jeszcze gorzej jest z neurologami. Jest ich w regionie zaledwie 20, brakuje 10. - Przez kilka lat nie było takiej specjalizacji. A kadra nam się zestarzała. Co będzie, gdy za kilka lat zaczną odchodzić na emerytury? Nie będzie miał kto ich zastąpić - martwi się dr Ujma-Czapska. Jednak chętnych do zdobycia specjalizacji z neurologii dziecięcej nie ma. Nie zachęca ich pensja - 1800 zł na rękę, jaką dostaje lekarz, który zaczyna robić specjalizację w szpitalu. Podobnie źle jest w przypadku kardiologów dziecięcych. Zrobienie tej specjalizacji zabiera prawie 9 lat, a to odstrasza.

Zdaniem szefów placówek, ograniczeniem są też limity, które narzuca Narodowy Fundusz Zdrowia. - Lekarz może przyjąć tylko 15 pacjentów dziennie, a my i tak przyjmujemy 20 - przyznaje prof. Anna Noczyńska, kierownik kliniki endokrynologii wieku rozwojowego na Akademii Medycznej. - Moglibyśmy przyjmować więcej dzieci, nawet 25 dziennie, ale ograniczają nas limity w kontrakcie zawartym z NFZ - twierdzi dr Elżbieta Kukawczyńska, kardiolog dziecięcy ze szpitala przy ul. Kamieńskiego.

Joanna Mierzwińska z dolnośląskiego oddziału NFZ tłumaczy, że fundusz w ub. r. dopłacił szpitalowi za porady z kardiologii dziecięcej dodatkowe 60 tys. zł. A szpitalowi dziecięcemu - 28 tys. zł za porady neurologiczne. - Nie wykorzystali całej sumy - zwraca uwagę Mierzwińska. I tłumaczy, że na to, ilu w placówce pracuje specjalistów i ilu pacjentów dziennie przyjmują, NFZ nie ma wpływu. - To są sprawy organizacyjne szpitala - twierdzi. Ministerstwo Zdrowia szykuje zmiany, które mają zachęcić lekarzy do pracy. Na razie placówki radzą sobie, jak potrafią. Lekarze ze szpitala w Jeleniej Górze, gdy podejrzewają wadę serca u małego pacjenta, nagrywają badanie USG i przesyłają przez internet kardiologom dziecięcym z Wrocławia.

Ministerstwo zdrowia ma projekt zmian przepisów, które mają zachęcić młodych lekarzy do podejmowania niektórych specjalizacji i zatamować ich odpływ za granicę i do innych zawodów.

Resort zamierza:

- zlikwidować obowiązkowy staż podyplomowy,
- uprościć zasady robienia specjalizacji, z likwidacją podziału na podstawowe i szczegółowe, co skróci czas potrzebny do jej zdobycia,
- ograniczyć Państwowy Egzamin Specjalizacyjny do testu i części ustnej - bez egzaminu praktycznego. I umożliwić lekarzom przystąpienie do PES po raz piąty i kolejny aż do pozytywnego zaliczenia egzaminu w ciągu 48 miesięcy od daty zaliczenia specjalizacji,
- zróżnicować pensje lekarzy rozpoczynających specjalizację w zależności od etapu, stażu i dziedziny.

Eliza Głowicka

Zobacz także
Komentarze (9)