Robert Biedroń mocno zawiedziony. "Ogarnijcie się", "Pokażę, jak to robić"
"Odraza" - tak prezydent Słupska Robert Biedroń określił swój stosunek do działań Prawa i Sprawiedliwości. Za złe ma jednak nie tylko partii Jarosława Kaczyńskiego. - Opozycja dzisiaj nie potrafi się pozbierać - ocenił. Zaapelował jednocześnie do Ryszarda Petru i Grzegorza Schetyny. - Niech się ogarną, niech się wezmą w końcu do roboty - podkreślił.
Robert Biedroń jest przeciwnikiem zarówno ustaw o SN i KRS zawetowanych przez Andrzeja Dudę, jak i propozycji prezydenta. Jego zdaniem obie są niekonstytucyjne. Jak przyznał, martwi się, że mimo to zostaną przyjęte. - Mamy totalną władzę, która nie zawaha się użyć totalnej siły - tłumaczył w Radiu Zet.
- Odraza, odraza, że można uprawiać taką politykę, że dajemy się wciągać w uprawianie polityki, które nie ma nic wspólnego z demokracją, na którą się umówiliśmy. Parafrazując Lecha Wałęsę: „nie o take Polskę walczyliśmy”. No nie o „take”. Miała być Polska demokratyczna, miał być trójpodział władzy.
Jak to powstrzymać? - To trzeba głośno gęgać, jak gęsi kapitolińskie i ostrzegać Rzym przed najazdem barbarzyńców, którzy zniszczą nam kolejną instytucję państwa - mówił. A jak z kolei do tego doszło? Według niego wszyscy są za to odpowiedzialni. - Myślę, że też niewiele zrobiliśmy, wspólnie jako klasa polityczna, żeby to społeczeństwo uwrażliwić na pewne problemy i dlatego dzisiaj tak łatwo jest oddać sądy, przekupić społeczeństwo za 500 plus i odebrać im wolność. I to robi dzisiaj PiS niestety - ocenił Biedroń.
- Dzisiaj PiS stosuje taką retorykę populistyczną, że wszystko jest możliwe, że oni wszystko zmienią, że nie ma słowa nie da się i mówią: yes we can, we can to, we can tamto, wszystko można dzisiaj. Oczywiście, że nie można. To jest narracja populistyczna - dodał.
Zwrócił też uwagę na winę opozycji. - Ona do tej pory czy rządzący do 89 r. niewiele zrobili, żeby społeczeństwo przygotować na tych barbarzyńców, którzy będą nas oszukiwać, że wszystko można - powiedział prezydent Słupska.
Jego zdaniem dzisiaj społeczeństwo pozwala na demontaż państwa, prawdopodobnie dlatego że się zawiodło na klasie politycznej - Pewne kwestie, godnościowe na przykład, zostały gdzieś zaniedbane wcześniej - powiedział. Podkreślił przy tym, że to się musi zmienić.
- Jak dostaje też cały czas obuchem po głowie i żyło w takiej mentalności, że tego się nie da, tamtego się nie da, że 500 plus się nie da, że nie da się wprowadzić jakiś realnych reform sądowych, to oni będą trochę jak dziecko we mgle się poruszali. Muszą się szybko opamiętać. Muszą się szybko ogarnąć i przedstawić jakąś atrakcyjną dla społeczeństwa alternatywę, która także w kwestiach godnościowych będzie atrakcyjna - kontynuował Biedroń.
Zapewnił, że sam ma alternatywę i przedstawia ją codziennie w Słupsku. - Zapraszam Petru, Schetynę do Słupska. Pokażę, jak to robić - stwierdził.
- Rozmawiam o Polsce, ponieważ nie jest mi wszystko jedno i wiem, że my też możemy. Że to nie tylko PiS może prowadzić taką narrację godnościową, że ludzie o moich poglądach i wielu Polaków i Polek oczekuje tego, że powstanie coś, co będzie mówiło o godności. Będzie wspierało wykluczonych, słabych, ale nie będzie im zabierało wolności, demokracji, praw człowieka, że taka rzeczywistość jest możliwa. Opozycja dzisiaj tego nie artykułuje, nie przedstawia. Nie ma tej energii i siły, więc potrzebni są ludzie, którzy to wprowadzą i pewne środowiska. Co to będzie, zobaczymy - powiedział.
Biedroń zastąpi Dudę?
Robert Biedroń bardzo dobrze wypada w sondażach prezydenckich. Czy zostawi Słupsk i poświęci się całej Polsce? - Umówiłem się na monogamiczny związek bez skoków w bok i nie zamierzam zdradzać tutaj mieszkańców naszego miasta. (...) Ja już jestem prezydentem, więc ja mam swoje szaty - powiedział.
Zaznaczył jednocześnie, że jego stanowisko nie wynika z braku odwagi. - - To jest kwestia pewnych wartości, które trzeba wprowadzić. Bo sam Biedroń na białym koniu tego nie rozwiąże. My musimy, zamiast palić komitety, to je budować, jak mówił Jacek Kuroń. Czyli pokazać alternatywę. Pokazać coś, co będzie atrakcyjne dla społeczeństwa. I ja tu w Słupsku pokazuję i się to udaje, że można przywracać godność, można poszerzać wolność, można robić to demokratycznie jednocześnie nie dzieląc. Nie sprawiając, że będą mieszkańcy lepszego i gorszego sortu - mówił.
Biedroń zwrócił też uwagę, że bycie prezydentem kraju w przeciwieństwie do prezydenta miasta "może nie być zbyt praktyczne". Jako argument przywołał tutaj postać Adriana z "Ucha prezesa". - Ja jestem samorządowcem, a my jesteśmy cholernie praktyczni - zaznaczył.
Jest też przekonany, że "bycie prezydentem miasta jest bardziej seksy niż bycie prezydentem kraju". - Słupska na razie zdradzać nie zamierzam - podsumował.
Źródło: Radio Zet/WP