HistoriaRewolta na Kresach we wrześniu 1939 r. Mniejszości narodowe stanęły przeciw Polsce

Rewolta na Kresach we wrześniu 1939 r. Mniejszości narodowe stanęły przeciw Polsce

Zdrady dopuściły się nasze mniejszości. Wszystkie mniejszości. We wsiach, w których dominował żywioł białoruski i ukraiński, Sowieci byli tak samo witani jak w miasteczkach, w których dominowali Żydzi. Uważanie wszystkich Żydów za zdrajców jest skrajnie głupie. Oczywiście, że byli Żydzi - wśród nich także byli legioniści - którzy dobrze się Polsce przysłużyli - mówi prof. Krzysztof Jasiewicz.

Rewolta na Kresach we wrześniu 1939 r. Mniejszości narodowe stanęły przeciw Polsce
Źródło zdjęć: © Wikimedia Commons | Sowieccy żołnierze robią sobie zdjęcia z dziećmi w okupowanej Polsce, 8 października 1939 r.

Piotr Włoczyk: Jak nazwać to, co zaczęło się dziać na Kresach 17 września?

Krzysztof Jasiewicz: To była sterowana rewolta. Sterującym był oczywiście nasz wschodni sąsiad.

Kto brał udział w tej rewolcie?

Łatwiej jest powiedzieć, kto nie brał w tym udziału. Na pewno nie robili tego Polacy.

Bez wyjątku?

Oczywiście zdarzały się wyjątki - przedstawiciele elementu kryminalnego i skomunizowanego lumpenproletariatu. Na tle ogółu polskich mieszkańców Kresów były to jednak wystąpienia marginalne. Na wstępie chciałbym bardzo wyraźnie zaznaczyć jedną rzecz: nie można redukować tej rewolty tylko do Żydów kresowych. Generalnie można powiedzieć, że zdrady dopuściły się nasze mniejszości. Wszystkie mniejszości. We wsiach, w których dominował żywioł białoruski i ukraiński, Sowieci byli tak samo witani jak w miasteczkach, w których dominowali Żydzi. Może już mało kto o tym pamięta, ale wśród orędowników wejścia Sowietów byli nawet... nieliczni czescy mieszkańcy Kresów. Znam nawet przypadek, gdy komendantem jednego z oddziałów nowo powołanej milicji został Czech.

A jednak w świadomości Polaków to żydowscy mieszkańcy Kresów wychodzą w tej kwestii na pierwszy plan. O tym, że "ogół żydowski" wspiera Sowietów, pisał do Londynu gen. Stefan Grot-Rowecki. Czy to nie zbyt daleko idące, krzywdzące dla społeczności żydowskiej uogólnienie?

To nie jest przesadzony opis. Od wielu lat badam te zjawiska i poświęciłem mnóstwo czasu, żeby zapoznać się ze wszystkimi źródłami. Z lektury dokumentów wynika jednoznacznie, że było to zjawisko masowe po stronie Żydów. I to nie jest tak, że tylko Polacy tak to widzą. Można też sięgnąć do prac żydowskich: znany historyk Jehuda Bauer sam podaje w jednej ze swoich książek, że w czerwonych milicjach około 70 proc. członków było pochodzenia żydowskiego. Działalność tych milicji była bardzo widoczna aż do "wyborów" 22 października 1939 r., gdy Sowieci włączyli Kresy do ZSRS. Potem funkcjonowały one na zasadzie PRL-owskiego ORMO, pełniąc funkcje pomocnicze.

Czym konkretnie zajmowały się te milicje?

Zasłynęły udziałem w deportacjach Polaków, z wyjątkiem tej ostatniej, przeprowadzonej w 1941 r. Brały udział w wyłapywaniu Polaków, eskortowały transporty zesłańców, wykazując się przy tym często brutalnością. Świat słyszał wielokrotnie o tym, jak Niemcy w krajach okupowanych, czasem przy udziale ludności miejscowej, wyłapywali Żydów ukrywających się w lasach. Niestety, takie polowania zaczęły się wcześniej, już w 1939 r. Wówczas jednak ofiarami byli polscy oficerowie, policjanci i urzędnicy państwowi, a sprawcami byli często młodzi Żydzi. To bardzo delikatna sprawa, wielu Żydów może to boleć, ale tak wygląda prawda. Łapanki na Polaków trwały całą jesień 1939 r. Oczywiście nie można winą za to obarczać tylko Żydów. Generalnie robili to miejscowi, mniejszości etniczne zamieszkujące Kresy, nie tylko Żydzi. To przerażające, ale z lektury dokumentów i wspomnień wynika, że była to dla sprawców świetna rozrywka. Konsekwencje tego były jednak potworne. Podejrzewam, że większość policjantów z obozu w Ostaszkowie
trafiła tam z takich łapanek.

Niektórzy widzą problem w generalizowaniu kolaboracji Żydów. Historyk Marek Gałęzowski przypomina o ponad 20 oficerach rezerwy WP pochodzenia żydowskiego zamordowanych w Bykowni.

Nie twierdzę, że wszyscy byli winni zdrady. Uważanie wszystkich Żydów za zdrajców jest skrajnie głupie. Oczywiście, że byli Żydzi - wśród nich także byli legioniści - którzy dobrze się Polsce przysłużyli. Nie kwestionuję tego. Sam natknąłem się w dokumentach z tamtego okresu na piękną historię: stary Żyd ostrzegł przekradającego się przez granicę polskiego oficera przed patrolem i zaprosił go do swojego domu. Następnego dnia jego zięć odwiózł oficera do pobliskiego miasteczka, gdzie Polak znalazł ratunek. Ten stary Żyd powinien mieć w Polsce swoją ulicę, szkoda tylko, że nie znamy jego nazwiska. To piękna historia, ale nie możemy zaprzeczać prawdzie: we wrześniu 1939 r. skala negatywnych zachowań społeczności żydowskiej zamieszkującej Kresy była ogromna. Zresztą to, co działo się w 1939 r., nie było niczym zaskakującym. Już w 1920 r. mieliśmy żydowskie rewkomy, milicje, denuncjacje. Młodzi Żydzi masowo dezerterowali z Wojska Polskiego walczącego z bolszewikami.

A czy to nie jest tak, że Polacy z Kresów zapamiętali te wystąpienia jako masowe, ponieważ Żydzi bardzo wyróżniali się wyglądem na tle innych mieszkańców?

Na pewno ten czynnik potęgował wśród Polaków dojmujące wrażenie zdrady dokonanej przez społeczność żydowską, ale nie przeceniałbym go zanadto.

Jednak przecież nie wszyscy Żydzi byli zachwyceni wkroczeniem Sowietów.

Tak wygląda defensywna narracja żydowska. Znakomity przykład - na pytanie: "Czy w miejscowości X wszyscy Żydzi witali Armię Czerwoną?" tylko idiota odpowiedziałby, że wszyscy. Nie można jednak wyprowadzać z tego wniosku, że skoro nie wszyscy, to wcale nie było ich tak dużo. Według mnie uprawnione jest twierdzenie, że znakomita większość Żydów mieszkających wówczas na Kresach witała Armię Czerwoną z radością. I nie była to tylko zradykalizowana młodzież, ale zdarzali się wśród niej też adwokaci, restauratorzy i inni przedstawiciele tzw. wyższych sfer.

Trudno uwierzyć, żeby człowiek, który posiadał większy majątek, z radością witał wkroczenie Sowietów. Przecież musiał sobie zdawać sprawę, że zostanie mu to szybko odebrane.

Najwidoczniej niechęć do Polski i radość z jej upadku brały górę nad zdrowym rozsądkiem. Tylko w ten sposób jestem to w stanie wytłumaczyć.

Czyli więcej było wtedy antypolonizmu niż prosowietyzmu?

Zdecydowanie tak. Powitaniom towarzyszyły deptanie godła państwowego, lżenie polskich urzędników. Często oczywiście mogły one mieć podłoże czysto prywatne. W takim zamęcie ludzie wykorzystywali okazję i wyrównywali swoje rachunki. Żydzi wcale nie byli tacy prosowieccy. Po prostu nie czuli żadnego związku z II RP. Dla nich było obojętne, kto by obalił Polskę - oczywiście oprócz Niemców. Cieszyliby się pewnie z pojawienia się każdego innego "oswobodziciela". Nasłuchałem się już w życiu wielu teorii na temat tego, dlaczego Żydzi to robili. Jeden z żydowskich historyków stwierdził kiedyś w rozmowie ze mną, że to nie było żadne witanie, tylko obłaskawianie okupanta.

I co pan odpowiedział?

Że to nieprawda, a jeżeli nawet, to było to jak samobójstwo. W ramach tego "obłaskawiania" donoszono przecież na Polaków, co miało potwierdzić, że Żydzi są lojalnymi obywatelami ZSRS. Gwałtowna kontrakcja przeciwko Żydom po wkroczeniu w 1941 r. Niemców na Kresy nie wzięła się znikąd. To był prymitywny akt zemsty za wysługiwanie się okupantowi sowieckiemu. Ludzie pamiętali, co robili ich sąsiedzi. I to nie tylko Polacy - u nas pogromów wcale nie było tak dużo. Dużo gorzej było choćby na Litwie.

Wspomniał pan, że była to "sterowana rewolta". Jak dużą rolę odgrywały w antypolskich wystąpieniach działania agentury sowieckiej?

Trudno to oszacować, ponieważ dysponujemy jedynie bardzo niewielką częścią materiałów z archiwum FSB. Nie mamy więc pełnej wiedzy na temat działania sowieckich służb specjalnych na Kresach we wrześniu 1939 r. Nie wiemy, jak liczna była ta agentura i jak wiele tych powitań oraz akcji antypolskich - napadów na urzędy, majątki ziemskie - było wywoływanych przez sowieckich agentów. Myślę, że mogły one być w istotnej części inspirowane przez nich, ale to tylko domysły. Co wiemy na pewno?

Wiemy o działalności dziewięciu czekistowskich grup operacyjnych. Były to grupy bardzo dobrze wyszkolonych funkcjonariuszy, rodzaj desantu dywersyjnego na ziemie polskie. Mieli oni zapewnić odpowiednią oprawę wejścia Armii Czerwonej.

Kiedy konkretnie te grupy przeniknęły na Kresy?

Ta operacja rozpoczęła się kilka dni przed 17 września. Po ataku ZSRS na Polskę ci funkcjonariusze często szli przed oddziałami liniowymi. I to oni w dużej mierze inspirowali różne akcje, których symbolem po dziś dzień są bramy powitalne. Oni też stali za niektórymi mordami ziemian czy osadników wojskowych. Nie można jednak wszystkiego zrzucać na agentów Stalina. Mniejszości zamieszkujące Kresy pokazały i bez inspiracji sowieckiej swój stosunek do Polski. Nie można tego nazwać inaczej niż zdradą narodową.

Czy rzeczywiście możemy tu mówić o zdradzie? Zdradzić może ktoś z własnego obozu. A przecież nasze mniejszości w znacznej części nie identyfikowały się z Polską.

Jednak były one obywatelami państwa. Część z nich na pewno czuła się skrzywdzona przez Polaków, ale branie odwetu gdy na Polskę napadło dwóch wrogów, to mimo wszystko zły moment. Pokazuje to najgorszą stronę ludzkiej natury.

Sam pan przypomina jednak w wywiadach, że II RP często nie była dla mniejszości matką, lecz macochą.

Oczywiście, polska polityka względem mniejszości nie była idealna, zdarzały się potknięcia, ale sytuacja na Kresach była szczególna. Tamten teren był od lat 20. penetrowany przez służby sowieckie. Właśnie dlatego utworzono Korpus Ochrony Pogranicza. Polskie władze chciały w ten sposób zapobiec przedostawaniu się przez granicę grup dywersyjno-rabunkowych, które wywoływały zamęt. Po 1918 r. mogliśmy pójść ścieżką liberalną i zapewnić mniejszościom autonomię. To jednak skończyłoby się dla nas bardzo źle. Polska bardzo szybko by się rozpadła, przy wydatnym udziale naszego wschodniego sąsiada. Jeżeli zostałoby nam województwo mazowieckie, to można byłoby to uznać za sukces. Cieszyliśmy się niepodległością jedynie 20 lat, być może kolejne lata pozwoliłyby na przeprowadzenie korekty polityki względem mniejszości, co skutkowałoby rozładowaniem napięcia. Nie dostaliśmy takiej szansy.

Czyli Polska zapracowała w pewnym sensie na bramy powitalne?

W pewnym sensie tak, nie patrzę na to bezkrytycznie. Jednak jedną kwestią jest entuzjazm wobec wkraczających oddziałów Armii Czerwonej, a zupełnie inną są haniebne ataki i mordy na Polakach dokonywane przez przedstawicieli mniejszości. Tego wybuchu agresji nie sposób niczym usprawiedliwić.

Jak pan ocenia reakcję Wojska Polskiego na tę rewoltę? Przypomnijmy, że słynny mjr Hubal spalił wówczas dwie wioski zamieszkane przez mniejszości.

Wojsko reagowało różnie, zdarzały się też zdecydowane akcje, podczas których lała się krew. Słynną sprawą jest "powstanie" w Skidlu, wywołane głównie przez miejscowych Białorusinów i Żydów. Ofiarami tego "powstania" byli Polacy. Polskie wojsko zdecydowanie stłumiło to wystąpienie. Doszło do rozstrzeliwań i podpaleń.

Jak to oceniać?

To wszystko jest bardzo płynne. Nasze oddziały popełniały podczas tłumienia buntów zbrodnie. Trzeba jednak równocześnie pamiętać, że to było nasze terytorium, a nie ziemie przez nas okupowane. Na pewno nie byliśmy wówczas święci, ale każda inna armia również próbowałaby zaprowadzić na zapleczu własnego frontu porządek. Trzeba też pamiętać, że to nie my rozpoczęliśmy przelewanie krwi. To była kontrakcja.

Dało nam to coś? Dzięki temu do dziś można Polakom wypominać palenie wsi i wyrzynanie ich mieszkańców, a niepodległość i tak w ciągu dwóch kolejnych tygodni straciliśmy.

Oczywiście, jest to nam wypominane, ale gdyby od początku kampanii wrześniowej polskie władze zakładały przegraną, nie było w ogóle sensu bronić niepodległości. Jej szybkiego odzyskania spodziewaliśmy się aż do 1940 r., do upadku Francji. To, co dziś wydaje się niepotrzebne, wówczas było traktowane jako próba ratowania jedności państwa. Państwa, które 123 lata czekało na niepodległość. Nie można o tym zapominać.

Jak na kolaboracji wyszli ci, którzy stawiali bramy powitalne?

Nie najlepiej. Sowieci oczywiście korzystali na początku z pomocy miejscowych - nie tylko Żydów - ale później starali się wszystkich powymieniać. Na Kresy zaczęli przyjeżdżać tzw. wostocznicy. Byli to ludzie z głębi Sowietów, którzy wypierali miejscowych pracujących w szeroko pojętym aparacie sowieckim. Wostocznicy, karmieni propagandą na temat rzekomej nędzy w Polsce, przeżywali szok. Okazywało się, że "pańska Polska" to raj w porównaniu z ZSRS.

Co się działo z ludźmi wymienianymi przez wostoczników?

Dzielili los Polaków - byli spychani na margines, co oznaczało nędzę. Chociaż akurat Żydzi wykazali się największą przedsiębiorczością i ich dotknęło to najsłabiej spośród mniejszości kolaborujących z naszym wschodnim sąsiadem.

Jednak przecież w czerwcu 1940 r. na Żydów spadło wielkie nieszczęście: stali się głównymi ofiarami kolejnej deportacji.

Nie miała ona jednak wydźwięku antysemickiego, choć wielu Żydów uważa każdą akcję wymierzoną w ich pobratymców za przejaw antysemityzmu. U Sowietów podstawową chorobą była szpiegomania. W związku z tym "bieżeńcy" - ludzie, którzy uciekli z zachodniej i centralnej Polski przed Niemcami - uchodzili za podejrzanych. Zostali więc wywiezieni na Wschód. Tak przecież działał system sowiecki i Żydzi powinni byli zdawać sobie z tego sprawę. W czerwcu 1940 r. deportowano około 70 tys. osób, większość z nich była pochodzenia żydowskiego. Co ciekawe, niektórzy Żydzi traktują tę deportację jako... wybawienie przed Holokaustem. Kresy rok później zostały bowiem zajęte przez Niemców. Moim zdaniem takie podejście jest niezdrowe. Wiadomo przecież, jaki los czekał ludzi zesłanych w czeluści Związku Sowieckiego.

Rozmawiał Piotr Włoczyk, Historia do Rzeczy

Profesor Krzysztof Jasiewicz jest historykiem i politologiem Instytutu Studiów Politycznych PAN. Specjalizuje się w dziejach Kresów Wschodnich II RP oraz stosunków polsko-sowieckich w latach 1939-1945. Jest autorem książek "Lista strat ziemiaństwa polskiego 1939-1956", "Pierwsi po diable: elity sowieckie w okupowanej Polsce 1939-1941", "Rzeczywistość sowiecka 1939-1941 w świadectwach polskich Żydów".

Źródło artykułu:Historia Do Rzeczy
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)