Respiratory od handlarza bronią. Firma E&K ujawniła stan finansów

Po ostatnim oświadczeniu wicepremiera Jarosława Kaczyńskiego na temat transakcji zakupu respiratorów i zachowania służb, politycy PiS uważają, że sprawa jest zamknięta. Tymczasem, jak się okazuje, sprzęt nie tylko kupiono od firmy, która nie miała doświadczenia w tego typu dostawach, ale niektóre biznesy właściciela Andrzeja Izdebskiego przynosiły straty.

Decyzja o skorzystaniu z usług firmy E&K zapadła po rekomendacji służb specjalnych, które nie widziały przeciwwskazań do współpracy
Decyzja o skorzystaniu z usług firmy E&K zapadła po rekomendacji służb specjalnych, które nie widziały przeciwwskazań do współpracy
Źródło zdjęć: © East News | Julian Sojka
Sylwester Ruszkiewicz

01.02.2021 07:06

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Jak wynika z Krajowego Rejestru Sądowego, firma E&K z Lublina, która stoi za głośną i nieudaną operacją dostarczenia ponad 1200 respiratorów, ujawniła w końcu sprawozdanie finansowe za 2019 rok. O braku dokumentów Wirtualna Polska informowała jako pierwsza.

Do złożenia rozliczenia przymusił właściciela firmy Sąd Rejonowy Lublin-Wschód z siedzibą w Świdniku. Z dokumentów wynika, że firma zakończyła 2019 rok sumą bilansową w wysokości 5 182 804 złotych. Zysk nie był okazały i wyniósł 94 tys. zł. To i tak lepiej aniżeli stan na koniec 2018 roku, gdzie lubelska firma wykazała się sporą stratą – ponad 208 tysięcy na minusie.

Firma E&K to niejedyny biznes Andrzeja Izdebskiego. Były handlarz bronią jest prezesem zarządu i właścicielem większości udziałów wartych 970 tysięcy złotych w firmie Unimesko.

Według ustaleń portalu oko.press, w 2011 roku spółka miała dostarczyć trotyl dla kontrolowanych przez państwo Zakładów Chemicznych Nitro-Chem. Pod naciskiem biznesmena, Nitro-Chem zapłacił z góry za 3,5 tys. ton materiału wybuchowego. Ale Unimesko dostarczyła tylko 20 proc. zamówienia, a pieniądze za niedostarczony towar miały zniknąć. Chodziło o ponad 1,25 mln dolarów. Sprawą zajmowała się Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego, ale nie wiadomo, z jakim skutkiem.

Unimesko na koniec 2019 roku zakończyło swoją działalność na minusie. Dokładniej ponad 27 tysięcy złotych strat. Rok wcześniej było jeszcze gorzej – ponad 114 tysięcy złotych na minusie.

Przypomnijmy, o firmie handlarza bronią zrobiło się głośno wiosną ubiegłego roku. Sprawa dotyczyła umowy, którą podpisało z nim Ministerstwo Zdrowia. Kontrakt dotyczył kupna 1 241 respiratorów, a jego wartość szacowano na 200 mln zł. Firma dostarczyła jednak tylko 200 sztuk urządzeń, z czego 50 było niezgodnych z ustaleniami. Co więcej, większa część kwoty, ok. 130-150 mln, na konto spółki handlarza bronią trafiła w dniu podpisania kontraktu.

Sprzęt miał trafić do resortu do końca czerwca, ale tak się nie stało. W związku z niedotrzymaniem terminu umowy ministerstwo odstąpiło od jej realizacji. Na E&K nałożono kary umowne w wysokości 10 proc. całego zamówienia i 0,2 proc. za każdy dzień zwłoki za opóźnienie dostawy. Śledztwo ws. zakupu respiratorów prowadzi Prokuratura Okręgowa w Warszawie.

W piątek głos w tej sprawie zabrał, jako wicepremier i przewodniczący Komitetu ds. Bezpieczeństwa Narodowego i Spraw Obronnych, Jarosław Kaczyński. "Oświadczam, że po zapoznaniu się ze sprawą zakupu respiratorów w kwietniu 2020 r., mogę stwierdzić, iż decyzja o skorzystaniu z firmy E&K została podjęta w oparciu o informacje przekazane przez służby specjalne, które nie dostrzegały przeciwwskazań do podjęcia takiej współpracy" - napisał w oświadczeniu.

"Należy podkreślić, że służby specjalne w związku z występującymi trudnościami, w tym niepełną realizacją zamówienia przez kontrahenta, podjęły również działania wyjaśniające ex post, które nie wykazały po stronie Ministerstwa Zdrowia żadnych przesłanek wskazujących na możliwość nadużyć, działań korupcyjnych lub innych czynów zabronionych przy zakupie respiratorów" – oświadczył wicepremier Jarosław Kaczyński.

Do sprawy odniósł się również były wiceminister zdrowia Janusz Cieszyński, który w imieniu resortu podpisywał umowę. - Nikt nie przyprowadzał tego człowieka do ministerstwa. Przesłał ofertę podobnie jak setki innych podmiotów. Te oferty były oceniane z udziałem CBA i stąd taki wybór - poinformował.

Cieszyński stwierdził również, że bezpodstawne są także zarzuty o to, że wybrana firma nie przeprowadziła wcześniej żadnych transakcji dotyczących sprzętu medycznego. - To jest firma, która w ubiegłym roku uczestniczyła w transakcjach ze sprzętem medycznym i takimi informacjami wtedy dysponowaliśmy - przekonywał. - W momencie podpisania umowy mieliśmy informacje, że ta firma uczestniczyła w transakcjach ze sprzętem medycznym na potrzeby walki z COVID-19 - powiedział polityk na antenie Polsat News.

Były zastępca Łukasza Szumowskiego nie był jednak w stanie podać konkretów na temat wspomnianych transakcji i jakiego dokładnie sprzętu dotyczyły. - O szczegóły proszę pytać o przedstawicieli firmy E&K - uciął.

- Nie wiemy, dlaczego doszło do tej transakcji i czy motywem była korupcja. Na pewno nie było potrzeby zamawiania respiratorów od podejrzanych handlarzy, skoro ze wszystkimi gwarancjami i usługami szkoleniowymi oferowała je np. niemiecka firma GE Medical – mówili na konferencji.

Według wyliczeń resortu Izdebski ma oddać ponad 70 milionów złotych. Jak informował minister zdrowia Adam Niedzielski, komornik miał zająć połowę tej kwoty.

Z Andrzejem Izdebskim nie udało nam się skontaktować. Na pytania wysłane w listopadzie nie odpowiedział do dziś.

Z kolei pytany przez TVN 24 mówił: - Zajęto może nie połowę kwoty, ale prawie 6 milionów euro. Ja i tak bym to wpłacił do ministerstwa, bez sensu takie postępowanie. W Polsce znajduje się ponad 450 respiratorów, które muszę sprzedać. I kiedy je sprzedaję, to spłacam. Nie jest to mój rynek, nie chciałem się tym zajmować. Natomiast kiedy ministerstwo tego nie wzięło, to nie mam innego wyjścia. To są te respiratory, których ministerstwo nie odebrało – twierdzi Izdebski.

Komentarze (700)