Rafał Bochenek u Kamili Baranowskiej: nie sądzę, by Macierewicz rzucał słowa na wiatr
- Minister Macierewicz jest politykiem odpowiedzialnym, doświadczonym. Wszelkie jego wypowiedzi są na pewno poparte określonymi danymi i informacjami ze sprawdzonych źródeł. Nie sądzę, by rzucał słowa na wiatr. Nie chce mi się w to wierzyć - mówił w programie "WP rozmowa" rzecznik rządu Rafał Bochenek, pytany o słowa szefa MON Antoniego Macierewicza o sprzedaży mistrali.
W czwartek szef MON zapewniał, iż "prawdą jest, że mistrale zostały sprzedane do Egiptu i jest prawdą, że w ostatnich dniach zostały de facto przekazane Federacji Rosyjskiej za jednego dolara".
Po doniesieniach medialnych, iż informacja podana przez ministra jest bardzo wątpliwa i najprawdopodobniej to stary żart rosyjskiego blogera, Macierewicz w piątek zaczął dystansować się od swoich słów.
Rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow komentując wypowiedź szefa MON, powiedział w piątek, że jest to "całkowita bzdura".
Bochenek podkreślił w "WP rozmowie", że każdy minister ponosi pełną odpowiedzialność za to, co mówi. - Pani premier to bardzo uważnie obserwuje i będzie wyciągała konsekwencje wobec ministrów, którzy zachowują się w sposób nieodpowiedzialny. Zakładam, że skoro minister tak się wypowiada, to musi te informacje mieć z wiarygodnego źródła. Widocznie jakieś służby musiały mu takich informacji dostarczyć. Z tego, co wiem, podlega to obecnie weryfikacji. Jeżeli okaże się, że to nie była prawda, będziemy się zastanawiali - oznajmił rzecznik rządu.
Bochenek o Misiewiczu: narosło zbyt wiele emocji
Prowadząca program przypomniała, że Macierewicz dał również pretekst do akcji Misiewicze i przypięcia rządowi łatki nepotyzmu, kumoterstwa.
Bochenek ocenił, że wokół sprawy Misiewicza narosło zbyt wiele emocji. - Uważam, że atmosfera wokół niego jest nie do końca uzasadniona. Oczywiście były pewne błędy, od tego nie da się uciec. Ale do tego się przyznaliśmy. Nie sądzę, by był powód, żeby do tego wracać. Bartłomiej Misiewicz podjął studia, kontynuuje je. O jego przyszłość się nie martwię - stwierdził rzecznik rządu.
Kwestia wykształcenia Misiewicza znalazła się w centrum zainteresowania po tym, jak został on członkiem rady nadzorczej Polskiej Grupy Zbrojeniowej. By móc zasiadać w takiej radzie, trzeba ukończyć odpowiedni kurs, do którego mogą przystąpić absolwenci szkół wyższych.