ŚwiatPutin, Orban, dwa bratanki. Węgry dogadują się z Rosją nie oglądając się na Polskę

Putin, Orban, dwa bratanki. Węgry dogadują się z Rosją nie oglądając się na Polskę

Putin, Orban, dwa bratanki. Węgry dogadują się z Rosją nie oglądając się na Polskę
Źródło zdjęć: © PAP/EPA | ZSOLT SZIGETVARY
03.02.2017 13:28, aktualizacja: 03.02.2017 14:03

Zażyłe relacje Viktora Orbana i Władimira Putina mogą budzić niepokój w Warszawie. Każą też zadać pytania o spójność Grupy Wyszehradzkiej i przyszłość forsowanej przez obóz PiS koncepcji Trójmorza.

O ile od czasu aneksji Krymu i wojny na Ukrainie Władimir Putin jest w Unii Europejskiej raczej niezbyt mile widziany, to na Węgrzech u Viktora Orbana może poczuć się niemal jak u siebie w domu. Czwartkowa wizyta rosyjskiego prezydenta w Budapeszcie była trzecim bilateralnym spotkaniem obu przywódców w ciągu ostatnich dwóch lat. Na ogniu wzajemnej przyjaźni każdy z nich chce upiec własną pieczeń.

Dla Orbana priorytetem są kwestie gospodarcze - Rosja jest największym partnerem handlowym Budapesztu poza UE. Co jednak najbardziej istotne, Węgry są też jednym z najbardziej uzależnionych energetycznie od Moskwy krajów w całej wspólnocie, przede wszystkim w zakresie dostaw gazu. I to właśnie współpraca energetyczna była głównym tematem spotkania.

Węgierski premier zasygnalizował rozpoczęcie negocjacji o nowej umowie gazowej (mimo że obecna obowiązuje jeszcze do 2021 r.) oraz poparł budowę rosyjskiego gazociągu Turkish Stream, który zastąpił projekt South Stream, porzucony ze względu na blokadę ze strony Bułgarii i Unii Europejskiej. Mało tego, Orban wyraził zainteresowanie również udziałem w projekcie Nord Stream 2, nawet pomimo faktu, że dwa lata temu podpisał się pod ostro krytycznym wobec tego gazociągu listem do Komisji Europejskiej, razem m.in. z Polską, która stanowczo sprzeciwia się tej inicjatywie.

Bardzo ważnym punktem rozmów była również rozbudowa przez Rosjan węgierskiej elektrowni atomowej w Paksu, na którą Kreml udziela Węgrom gigantycznego kredytu w wysokości do 10 miliardów euro - i to na preferencyjnych warunkach, mimo że sama rosyjska gospodarka ledwo zipie.

- Dla Orbana kluczowa jest kwestia interesów, w tym cen za energię. Tak naprawdę chodzi mu tylko i wyłącznie o pieniądze i stworzenie lepszych warunków dla rozwoju węgierskiej gospodarki - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską dr Marcin Kędzierski, adiunkt w Katedrze Studiów Europejskich Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie, ekspert ds. Europy Środkowej i Wschodniej Centrum Analiz Klubu Jagiellońskiego. - Za jego działaniami nie stoi żadna większa antyliberalna ideologia, którą lubi podkreślać w publicznych wystąpieniach. Orban jest przywódcą, który dba o interesy swojego kraju, nie oglądając się na nikogo. Jest realistą, chce żyć dobrze z wielkimi, a że gra w realiach koncertu mocarstw, to stara się układać i z Rosjanami, i z Niemcami - dodaje.

Gra na rozbicie UE

Dzięki zgodnej współpracy Budapeszt kupuje gaz od Gazpromu po jednej z niższych cen w Europie. Ale oczywiście Kreml nie daje nic za darmo - w ten sposób wspiera partnera, który w UE de facto realizuje jego interesy. Moskwie bardzo podoba się krytyczny stosunek Orbana do Brukseli i nieufność do dalszego pogłębiania europejskiej integracji, bo sama zawsze grała na rozbicie jedności UE. Rozłam między "starą" i "nową" Unią na tle przyjmowania migrantów jest miodem na serce Putina, więc nie powinno zaskakiwać, że rosyjski prezydent i zależne od niego media przyklaskują twardemu stanowisku Budapesztu w tej sprawie oraz budowie granicznych murów i zasieków.

Wizyta ma też dla Putina ważne znaczenie symboliczne, bo pokazuje Rosjanom, że nie jest wcale pariasem na europejskich salonach, lecz przywódcą światowego mocarstwa, z którym wszyscy się liczą. - Dla prezydenta Rosji od kwestii gospodarczych ważniejszy jest aspekt polityczny relacji z Węgrami. Putin regularnie przyjeżdża na Węgry, bowiem jest to dla niego okazja, by zostać przyjętym przez przywódcę Unii Europejskiej. A Budapeszt jest coraz bardziej widoczny w UE, bo ma ambicję, by reprezentować jakąś alternatywę polityczną. W oczach Moskwy to zwiększa znaczenie Węgier - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Veronika Jóźwiak, analityczka programu Europa Środkowa z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych.

W krótkim terminie Kreml liczy, że Budapeszt może pomóc znieść unijne sankcje gospodarcze, tym bardziej, że istnieje duża szansa, że wkrótce tak postąpi prezydent Donald Trump z amerykańskimi sankcjami. Zresztą od zwycięstwa miliardera w wyborach w USA Orban już w sposób otwarty popiera zniesienie restrykcji nałożonych na Rosję (co potwierdził podczas czwartkowego spotkania), powołując się przy tym na interesy gospodarcze, bo rzeczywiście wyjątkowo boleśnie uderzają one w węgierską gospodarkę.

- Dla Putina to jest próba rozrywania Unii Europejskiej, pokazanie państwom członkowskim, że są w niej kolejne wyłomy i nie jest monolitem, więc nie ma sensu, by dalej utrzymywali sankcje. Tym bardziej, że zawsze było tak, że Europa się zastanawiała nad sankcjami, ale głos amerykański przeważał. Teraz pytanie jest, jak zachowa się administracja Trumpa, bo to będzie miało fundamentalny wpływ na decyzję UE - wskazuje dr Kędzierski.

Trzeba jednak oddać prawdzie, że do te pory, mimo krytykowania sankcji, Węgry zawsze głosowały za ich utrzymaniem. - Nie ulega wątpliwości, że dotychczas wypełniały swoje obowiązki sojusznicze w Unii Europejskiej i NATO. Teraz co prawda bardzo zmienia się sytuacja międzynarodowa i nie wiadomo, co wydarzy się do marca, kiedy odbędzie się kolejne głosowanie na temat sankcji. Ale większość ekspertów uważa, że mało prawdopodobne jest, by Budapeszt wyłamał się z europejskiego mainstreamu - prognozuje Jóźwiak.

Co z Grupą Wyszehradzką i Trójmorzem?

Zażyłe relacje Węgier i Rosji, niezależnie od stojących za nimi intencji, każą zadać pytanie o spójność Grupy Wyszehradzkiej czy koncepcji Trójmorza, na które chce stawiać obóz Prawa i Sprawiedliwości. Nie da się ukryć, że umizgi Orbana do Putina muszą budzić niepokój w Warszawie.

- Dotychczas w Grupie Wyszehradzkiej i relacjach polsko-węgierskich funkcjonowało przekonanie, że zacieśnianie relacji dwustronnych między Węgrami i Rosją można uznać za charakterystykę polityki zagranicznej Budapesztu i nie stanowi ona problemu dla stosunków regionalnych. Jednak wyrażona teraz przez Orbana gotowość do przyjmowania dostaw gazu z Nord Stream 2 świadczy o pilnowaniu przez Węgry wyłącznie własnych interesów - podkreśla analityczka PISM.

Z kolei dr Kędzierski podkreśla, że plany polskiego rządu wobec Grupy Wyszehradzkiej nie są jednoznaczne, bo w samym obozie PiS są różne frakcje. - Oczywiście mówi się o Trójmorzu i o bliższej współpracy w regionie. Istnieje jednak rosnąca świadomość, że Węgry mogą stanowić problem w budowie tego partnerstwa. Że ta samodzielność Viktora Orbana, nawet przy deklarowanej przyjaźni polsko-węgierskiej, niekoniecznie jest Warszawie na rękę. - ocenia.

- Wszystko zależy od tego, co konkretnie koncepcja Trójmorza miałaby oznaczać i jaki tu będzie zakres współpracy - zauważa Jóźwiak. - Czy to ma być sojusz obronny czy tylko współpraca gospodarcza? Nie da się ukryć, że poczucie zagrożenia ze strony Rosji w poszczególnych krajach jest zupełnie inne. Akurat Węgrzy stawiają bardziej na niemiecko-francuski sojusz obronny niż na regionalne inicjatywy. Więc w zakresie bezpieczeństwa efektywność Trójmorza jest wątpliwa.

Na razie Trójmorze ma koncentrować się na współpracy w zakresie infrastruktury drogowej i energetycznej. W tym obszarze większość państw regionu ma zbieżne interesy. Ale w kwestiach bezpieczeństwa niewątpliwie Polsce bliżej do krajów bałtyckich, Rumunii czy Skandynawów niż do Grupy Wyszehradzkiej.

Tak czy inaczej, wkrótce kwestia Rosji może zejść na drugi plan. - Jeżeli Polska dogada się z Niemcami co do przyszłej wizji integracji europejskiej po ostatnim kryzysie, a rozumiem, że temu ma służyć zbliżająca się wizyta kanclerz Angeli Merkel w Warszawie, to dla Czechów, Słowaków czy Węgrów problem rosyjski nie będzie odgrywał tak kluczowej roli. Bo wszystkie te wymienione państwa są silnie uzależnione gospodarczo od Niemiec i w dalszym ciągu bardzo mocno patrzą na Berlin - podsumowuje dr Kędzierski.

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (1081)
Zobacz także