Putin kazał zaatakować w Moskwie? "Na boga, trzeba być głuchym"
Kreml niemal natychmiast obarczył Kijów za niedawne ataki dronów w Moskwie, w których uszkodzonych zostało kilka budynków. Ukraina do natarcia się nie przyznaje. Gen. Jarosław Kraszewski zwraca uwagę, że atak mógł być prowokacją, bo w ruchu widoczne są "kanony wojny informacyjnej, hybrydowej, podprogowej". Jak wskazywał w programie "Newsroom" WP, służby za czasów Putina potrafiły już wysadzać bloki mieszkalne, aby zbudować narracje o zagrożeniu zewnętrznym. - Jestem prawie pewien, że administracja Putina wie, że przegrywa na każdym możliwym froncie. Rosjanie sami zaczynają coraz częściej odbierać sygnały. Trudno ich nie odbierać, skoro zginęło prawie 200 tys. żołnierzy. Na boga, trzeba być głuchym i ślepym, żeby nie widzieć, że dzieje się niedobrze. I żeby tę optykę przekierować, mogło dojść do prowokacji. Trudno jest określić, czy aby na pewno to był dron ukraiński - oceniał polski generał. Jak wskazywał jednocześnie, "prowokacja i atak" miałyby wyzwolić dodatkową mobilizację społeczną, żeby "ludzie zgłaszali się do mobilizacji".