Putin inwestuje w armię coraz więcej. Wyciągnął wnioski z porażki "Blitzkriegu"
Chaos logistyczny, fatalne dowodzenie, przestarzały sprzęt - to przyczyniło się do upadku mitu o niezwyciężonej rosyjskiej armii i jej gigantycznych strat w Ukrainie. Równocześnie kraj dostosował się do nowych warunków – Rosja nauczyła się omijać zachodnie sankcje i modernizuje produkcję zbrojeniową. W 2025 r. na obronność ma przeznaczać już rekordowe 6,3 proc. swojego PKB.
Gdy 24 lutego 2022 roku Rosjanie zaatakowali Ukrainę, Kreml był przekonany - to będzie Blitzkrieg, wojna błyskawiczna, kilka dni i będziemy w Kijowie. Nie pomogła ani przewaga ilościowa, ani jakościowa. Rosjanie zostali zatrzymani pod Kijowem, Czernihowem, Browarami, Charkowem i Zaporożem.
Nie licząc determinacji i dobrego przygotowania taktycznego Ukraińców oraz bardzo słabego rosyjskiego rozpoznania oraz wywiadu, główne powody tego, że wojna trwa już trzeci rok, są dwa. Do dziś Rosja nie tylko ich nie wyeliminowała, ale w kilku aspektach sytuacja pogorszyła się w stosunku do 2022 roku. Nie oznacza to, że ta sytuacja będzie trwać wiecznie. Kreml z roku na rok zwiększa wydatki na obronność, co powinno niepokoić nie tylko Ukrainę, ale również NATO.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Generał ocenił sytuację w Ukrainie. Mówi o "punkcie kulminacyjnym"
Logistyka
Już w trzecim dniu wojny Rosjanie stanęli. Brygadowe grupy bojowe, które ruszyły na Ukrainę, zapasy amunicji i paliwa wiozły ze sobą. Miały wystarczyć na trzy dni, ponieważ po takim czasie Kijów miał zostać zajęty, ukraińska armia rozbita, a w pałacu prezydenckim miał zostać zainstalowany zwolennik Putina. Kiedy to się nie udało, okazało się, że rosyjska armia ma problem, ponieważ plan B nie istniał.
W kolumnach zmechanizowanych zmierzających na stolicę Ukrainy poruszały się nie tylko czołgi, transportery opancerzone i artyleria samobieżna. Na nagraniach i zdjęciach z tamtego okresu widać, że wśród pojazdów uderzeniowych poruszały się również cysterny z paliwem i wozy amunicyjne. Z kolei nie było widać rozwiniętych kolumn logistycznych na tyłach. Te próbowano formować, dopiero gdy okazało się, że czołgi stanęły.
Rosja co prawda dostosowywała się do zmieniających warunków, ale szło to dość opornie. Np. już w kwietniu 2022 r. zauważono, że na front nie docierają posiłki z zaplecza i postanowiono przywrócić kuchnie polowe, które miały być bezpośrednio na froncie. Potem jednak nastąpiła seria porażek pod Iziumem, nad Dońcem i pod Chersoniem. W każdej tej bitwie zawiodła logistyka, która nie była w stanie dostarczyć na front paliwa i amunicji.
Kolejne wpadki logistyczne doprowadziły w końcu do dymisji generała armii Dmitrija Bułhakowa, który jako wiceminister obrony odpowiadał za zabezpieczenie logistyczne operacji. Na niewiele się to zdało, ponieważ Ukraińcy, znając słabości rosyjskiej logistyki, skupili swoje ataki właśnie na niej.
Dzięki odcięciu frontu od magazynów na Krymie udało się zmusić Rosjan do odwrotu z prawego brzegu Dniepru. Dowództwo kilka razy zmieniało system zaopatrzenia frontu. Nadal jednak okazał się on niewydolny. Problemem są bardzo rozciągnięte linie komunikacyjne. Po doświadczeniach z walk na zachodnim brzegu Dniepru i częstych atakach na składy i punkty etapowe, Rosjanie cofnęli swoje magazyny nieco dalej od frontu. A im dalej one są, tym więcej sił i środków muszą zaangażować w transport, spalają więcej paliwa i dłużej znajdują się w zasięgu ukraińskich systemów.
Powoduje to poważne straty w sprzęcie. Od początku wojny Rosjanie stracili już ponad 34 tys. różnego rodzaju ciężarówek. Doprowadziło to do tego, że coraz częściej na froncie widoczne są cywilne ciężarówki i samochody osobowe.
Dowodzenie
Międzynarodowy Instytut Studiów Strategicznych (IISS), londyński think tank, który od 1958 roku zajmuje się analizą spraw międzynarodowych, bezpieczeństwa, obronności i geopolityki, szacuje, że do stycznia 2025 roku zginęło co najmniej 172 tysiące rosyjskich żołnierzy, a 611 tysięcy zostało rannych, z czego 376 tysięcy odniosło ciężkie obrażenia.
Według IISS Rosja straciła również około 8,8 tys. pojazdów opancerzonych, w tym 4,4 tys. czołgów. Braki w nich można było częściowo uzupełnić dzięki dużym zapasom sprzętu z czasów zimnej wojny.
Straty mogły być zapewne mniejsze, ale już na etapie przygotowania agresji na Ukrainę okazało się, że planowanie i dowodzenie na poziomie strategicznym znajduje się na niskim poziomie. Im niżej się schodziło po drabince dowodzenia, tym było gorzej. Doszło do tego, że już w pierwszym tygodniu wojny batalionowymi grupami bojowymi musieli bezpośrednio kierować dowódcy pułków i brygad.
Bardzo szybko okazało się, że młodsi rosyjscy oficerowie - tylko w pierwszym roku wojny zginęło ich ok. 3,3 tysiąca - nie są obeznani z walką manewrową. W zasadzie przez błędy dowódców Rosjanom nie udało się wygrać żadnej bitwy, w której trzeba było się wykazać znajomością taktyki działań oddziałów szybkich. Papierkiem lakmusowym okazało się najpierw starcie pod Browarami, walki na Łuku Dońca i pod Iziumem, aż w końcu ukraiński atak na obwód kurski.
Problemy z brakiem odpowiednio wyszkolonych młodszych oficerów uwidoczniły się pod koniec 2023 r., kiedy znacznie wzrosły straty podczas walk miejskich.
Po całkowitym ustabilizowaniu frontu i rozpoczęciu walk pozycyjnych oficerów liniowych zaczęło krytycznie brakować. Dowództwo zaczęli obejmować starzy rezerwiści z sowiecką mentalnością albo niedoświadczeni oficerowie tuż po ukończeniu szkoły. Zdarzało się nawet, że jeszcze przed jej ukończeniem na front trafiali studenci ostatnich lat studiów oficerskich, aby odbyć staż bojowy jako zastępcy dowódców plutonów.
Przełożyło się to na wykorzystywaną na froncie taktykę, która jest prosta jak budowa cepa – wykonanie ostrzału artyleryjskiego i frontalny atak na wąskim odcinku niewielkimi siłami z rzadka wspartymi sprzętem zmechanizowanym. Po zatrzymaniu pierwszej fali wysyłana jest kolejna, a potem jeszcze następna.
Taktyka powoduje szybkie zmęczenie przeciwnika i zużycie jego zasobów, ale z drugiej strony generuje bardzo duże straty wśród atakujących. Ten stan rzeczy się nie zmieni, ponieważ do walki posyłani są coraz gorzej wyszkoleni oficerowie i podoficerowie. Wyszkolenie nowych kadr zajmie Rosjanom wiele lat, a i tak ich poziom może nie dorównać zachodnim bez radykalnej reformy niewydolnego i słabego systemu szkolenia.
Nauka idzie jak po grudzie
Rosjanie od początku wojny mieli problem z pokonaniem ukraińskich systemów walki radio-elektronicznej i systemów antydronowych. Ich systemy łączności cały czas są łatwe do zneutralizowania, co Ukraińcy skrzętnie wykorzystują.
Dzięki systemom antydronowym pochodzącym m.in. z Polski, Ukraińcom udaje się przechwytywać dużą część rosyjskich bezzałogowców. Dokładne dane na temat procentu rosyjskich dronów zestrzeliwanych przez ukraińską obronę przeciwlotniczą są trudne do ustalenia z powodu ograniczonej dostępności informacji i zmienności sytuacji na froncie.
Jednakże dostępne raporty wskazują na wysoką skuteczność ukraińskich systemów obrony powietrznej w neutralizowaniu rosyjskich dronów. Całkowita skala przechwyceń jest niemożliwa do określenia, ale mp. w nocy z 25 na 26 stycznia 2025 roku, ukraińska obrona przeciwlotnicza zestrzeliła 46 z 61 rosyjskich dronów różnych typów, co stanowi około 75 proc. Z kolei w nocy z 22 na 23 grudnia 2024 roku, zestrzelono 52 z 103 dronów, czyli ok. 50 proc.
Podstawowa metoda przeciwdziałania polega na zagłuszaniu ich komunikacji z operatorem lub przejęciu sterowania nim. Przechwytując ich częstotliwości, można go zmylić, wprowadzając mu błędne, fałszywe dane. W ten sposób wydaje mu się, że dalej kieruje dronem, podczas gdy on leci w zupełnie innym kierunku.
Pod koniec pierwszego kwartału ubiegłego roku Rosjanie zaczęli wprowadzać drony sterowane światłowodowo. Tylko w ten sposób mogli się uodpornić na działanie ukraińskich systemów WRE. Problemem takiego rozwiązania jest niewielki zasięg i podatność bezzałogowca na zahaczenie o przeszkody terenowe. Mimo tych ograniczeń rozwiązanie ze sterowaniem światłowodowym sprawdza się znacznie lepiej niż bezprzewodowe, które było skutecznie zagłuszane.
Rosjanie się uczą, ale nauka idzie im bardzo opornie. Zmiana systemu zaopatrywania frontu zajęła im ponad rok. Podobnie wdrożenie systemów antydronowych dla czołgów. W obu przypadkach Ukraińcy dość szybko znaleźli środki zaradcze i straty znów zaczęły rosnąć.
Podobnie miała się sprawa z użyciem lotnictwa. Rosjanie w ciągu trzech lat kilkukrotnie zmieniali taktykę działań nad frontem. Nigdy jednak nie udało się im uzyskać całkowitej kontroli nad strefą działań wojennych. Dlatego okresowo ograniczają loty nad terenem walk. Jeśli już zapuszczają się nad front, to ograniczyli loty z podwieszonymi bombami tuż nad celami, a przeszli na tzw. "lofting". Polega on na odpaleniu salwy niekierowanych rakiet na bardzo niskiej wysokości podczas wznoszenia pod ostrym kątem i natychmiastowym odejściu pod osłoną flar. W ten sposób atakowane są umocnione punkty i rejony rozśrodkowania na bezpośrednim zapleczu. Nim to jednak nastąpiło, przez niemal dwa miesiące lotnictwo udzielało wsparcia wojskom lądowym jedynie w wyjątkowych sytuacjach.
Wpompują w obronność gigantyczną kasę
Kraje NATO do dziś ociągają się z podniesieniem wydatków na obronność. Większość z nich z trudem osiąga wymagane 2 proc. Rosja takich oporów nie ma i z roku na rok systematycznie je zwiększa.
W roku 2021 poprzedzającym agresję było to 3,6 biliona rubli, czyli 45 mld dolarów. Rok później Rosja wydawała już 4,7 biliona rubli (70 mld dolarów), co stanowiło około 3,9 proc. PKB. Niepowodzenia na froncie sprawiły, że jeszcze podniosła te wydatki. W roku 2023 było to już 6,4 biliona rubli (80 mld dolarów, ok. 4,4 proc. PKB), w roku 2024 10,8 biliona rubli (112 mld dolarów, ok. 6 proc. PKB). Oznacza to, że w ciągu trzech lat wydatki na obronność wzrosły o około 200 proc., co odzwierciedla intensyfikację działań wojennych oraz konieczność dostosowania budżetu do nowych wyzwań geopolitycznych.
Rok 2025 ma być znów rekordowy. Kreml zaplanował wydać 6,3 proc. PKB, czyli 13,5 biliona rubli (165 mld dolarów). To nie wszystko. W latach 2025–2027 Rosja zamierza dodatkowo wydać 65 mld dolarów na rozwój technologii wojskowych, z czego 2,5 miliarda zostanie przeznaczone na zwiększenie zdolności produkcyjnych przemysłu obronnego.
Dla Rosji, której PKB wynosiło w ubiegłym roku 2,3 bln dolarów, to ogromny wysiłek. Dla porównania w tym samym czasie PKB Unii Europejskiej osiągnęło wartość 18,6 bln dolarów, a Stan ów Zjednoczonych 27,4 biliona.
Rosyjskie wydatki na obronność świadczą o determinacji Putina nie tylko do kontynuowania wojny w Ukrainie, ale o możliwym przygotowaniu do eskalacji napięć z Zachodem. Możliwe, że po trzech latach wojny rosyjska armia jest cieniem samej siebie, ale ta sytuacja nie będzie trwać długo.
Sławek Zagórski dla Wirtualnej Polski