Punkty zapalne świata. Iskra może wywołać pożar
Spory, przez które mogą paść strzały
W tych regionach wybuchną kolejne wojny? Zobacz
Choć na Ukrainie zaczęło wrzeć już jesienią ubiegłego roku, nikt nie był w stanie przewidzieć, jak dalekie zmiany przyniosą protesty. Zwłaszcza, że utracony zostanie, na rzecz Rosji, Krym. Gdy na półwyspie dochodziło do pierwszych prorosyjskich demonstracji, wielu zachodnich ekspertów nadal było przekonanych, że Moskwa nie wesprze ich swoimi siłami. Najwyraźniej prezydent Władimir Putin nie czytał tych analiz i sam niedawno przyznał, że "zielonymi ludkami", które pomagały separatystom, byli rosyjscy żołnierze. Teraz trwa walka o wschodnią Ukrainę.
Nie jedyne miejsce na globie, które jest zapalnym punktem. Także w innych krajach, choć nie trwają tam obecnie walki, jedna iskra może wzniecić wojenny pożar. Spory terytorialne, o dostęp do gazu, ropy, a nawet wody, niezabliźnione rany między narodami - to wszystko może sprawić, że znów damy się zaskoczyć, gdy padną strzały.
(Na podstawie: PAP, Reuters, WP.PL / mp, sol)
Wyspy Kurylskie
Jeszcze rok temu Japonia i Rosja zapewniały, że starają się rozwiązać spór terytorialny o część Wysp Kurylskich. Pozwoliłoby to obu krajom na podpisanie traktatu pokojowego oficjalnie kończącego II wojną światową. To właśnie spór o wyspy Kunaszyr, Iturup, Szykotan i Habomai od niemal 70 lat wstrzymuje jego zawarcie. Jednak po ostatnim oświadczeniu Rosji perspektywa ta może się ponownie wydłużyć.
Jak podawała niedawno Polska Agencja Prasowa, Moskwa zamierza w ciągu najbliższych dwóch lat odbudować wojskową infrastrukturę na dwóch spornych wyspach, czemu sprzeciwia się Tokio. Japończycy domagają się bowiem zwrotu tych terytoriów, zajętych w 1945 r. przez ZSRR.
W połowie kwietnia agencja Kyodo informowała, że rosyjskie samoloty wojskowe (bombowce Tu-95 lub zwiadowcze Ił-20) przez tydzień, każdego dnia, pokazywały się blisko japońskiej granicy, stawiając tamtejsze siły powietrzne na nogi. - Takich nietypowych lotów nie widziano nawet w czasach zimnej wojny - ocenił japoński minister obrony Itsunori Onodera.
Na zdjęciu: Dmitrij Miedwiediew podczas wizyty na wyspie Kunaszyr; 2010 r.
Sahara Zachodnia
W 1976 roku polityczno-wojskowa organizacja Front Polisario proklamowała niepodległość Sahary Zachodniej. Jednak do dziś status tego terenu pozostaje nieuregulowany. Obecnie terytorium Sahary Zachodniej jest częściowo okupowane przez Maroko, które uznaje je za swoją zbuntowaną prowincję.
W latach 70. Maroko siłą zaprowadziło własne porządki i przy pomocy bomb kasetowych i napalmu zaczęło bombardować pustynne koczowiska Saharyjczyków. Część ludność o szczególnie niepodległościowym nastawieniu zbiegła wówczas do Algierii. To tam, w obozach dla uchodźców, dorastają kolejne pokolenia Saharyjczyków, którzy nigdy nie widzieli swojej ojczyzny. Z kolei do Sahary Zachodniej przybywają marokańscy koloniści, wabieni systemowymi zachętami, które oferuje rząd.
Dlaczego warto trzymać łapę na słabo zaludnionym obszarze wielkości ok. 3/4 Polski, na który składa się głównie piasek i skała? W tym przypadku nie chodzi o ląd. Wybrzeże jest obficie zarybione, a na szelfie prawdopodobnie znajdują się złoża ropy naftowej i gazu.
Na zdjęciu: mężczyzna modli się na pustyni w okolicy oazy Tifariti w rocznicę ogłoszenia niepodległości przez Saharę Zachodnią.
Nil
Choć nad Nilem, drugą najdłuższą rzeką świata, położonych jest 10 krajów, z jej wód korzystają głównie dwa państwa: Egipt i Sudan. Ten pierwszy ma także możliwość weta wobec projektów na rzece. A właściwie miał, ponieważ zawartą jeszcze w czasach kolonialnych umowę, która dawała Kairowi to prawo, przestały respektować inne kraje basenu Nilu. A Etiopia, gdzie swój początek ma Nil Błękitny, zapowiedziała budowę tamy na rzece i krok po kroku realizuje ten plan.
Według Addis Abeby, Tama Wielkiego Odrodzenia z elektrownią wodną powstaną do 2017 r. Konstrukcji sprzeciwia się Egipt, obawiając się, że tama doprowadzi do katastrofy w tym kraju. Kair prosi (zaproponowano Addis Abebie współfinansowanie budowy projektu w zamian za częściową własność) i grozi. Etiopia za to zdaje się mówić: "dziękujmy, poradzimy sobie, proszę się nie martwić". Kairu to nie uspokaja. Wybuchnie wojna o wodę?
Kaszmir
Kaszmir to jedna z najdłużej otwartych ran na mapie świata. Konflikt o graniczny region rozpoczął się w 1947 roku, gdy Indie i Pakistan uniezależniły się od Wielkiej Brytanii i jako dwa niepodległe państwa rozpoczęły krwawą wojnę. W kolejnym roku dokonano podziału Kaszmiru - południowy wschód przypadł Indiom, a północny zachód Pakistanowi. Linia ustalona przed laty do dziś pozostaje granicą między oboma państwami, jednak jest też obiektem nieustannych starć i sporów.
Kolejne wojny o Kaszmir wybuchały także w latach 60. i 70. XX wieku. Począwszy od lat 80. na znaczeniu zaczęli zyskiwać muzułmańscy separatyści, których nieoficjalnie wspiera Pakistan. Do gwałtownego pogorszenia, i tak napiętych, stosunków między Delhi a Islamabadem doszło po zamachach terrorystycznych w Bombaju w 2008 roku. Indie do dziś utrzymują, że islamscy fundamentaliści mieli wsparcie pakistańskiej armii.
W Kaszmirze wciąż tli się muzułmańska rebelia, dochodzi też do regularnych starć granicznych. Ostatni poważny incydent miał miejsce w sierpniu ubiegłego roku, gdy w zasadzce, zorganizowanej prawdopodobnie przez żołnierzy z Pakistanu, zginęło pięciu wojskowych z Indii.
Każde, choćby najmniejsze starcie graniczne obu regionalnych potęg jest z uwagą śledzone przez cały świat. Indie i Pakistan znajdują się bowiem w wąskim gronie państw z arsenałem nuklearnym.
Na zdjęciu: widok z lotu ptaka na miasto Śrinagar, letnią stolicę indyjskiego stanu Dżammu i Kaszmir.
Wyspy Diaoyu/Senkaku
"Zimna wojna w skali mini" - tak na początku tego roku internetowy magazyn "The Diplomat" oceniał relacje Japonii i Chin (czytaj więcej)
. Z kolei "Financial Times" ostrzegał przed wybuchem otwartego konfliktu miedzy tymi krajami (czytaj więcej)
. Wszystko przez spór Tokio i Pekinu o wyspy, które Japonia nazywa Senkaku, a Chiny - Diaoyu.
Napięcie między krajami rośnie stopniowo od 2012 r. Wówczas japońskie władze wykupiły od prywatnego właściciela trzy wyspy ze spornego archipelagu na Morzu Wschodniochińskim. Rok później to Chiny dolały oliwy do ognia, gdy ogłosiły strefę kontroli lotów, również nad spornymi terytoriami. Skąd tyle krzyku o kilka niezamieszkały wysp? W ich pobliżu znajdują się złoża ropy naftowej i gazu.
Niedawno Japonię odwiedził prezydent USA Barack Obama, który - jak podawało PAP - potwierdził amerykańskie poparcie dla sojusznika, także w sporze o wyspy Senkaku (czytaj więcej)
. Jak tym razem odpowiedzą Chiny?
Na zdjęciu: japoński i tajwański okręt straży przybrzeżnej w okolicach spornych wysp, Diaoyu / Senkaku; 2012 r.
Wzgórza Golan
Wzgórza Golan na pograniczu izraelsko-syryjskim są terytorium o niebagatelnym znaczeniu strategicznym dla obu państw. Kto panuje nad tym obszarem, ten zyskuje dogodny teren do ostrzału artyleryjskiego wrogich pozycji.
Izraelscy wojskowi zdawali sobie z tego sprawę i aneksja wzgórz była jednym z priorytetów wojny sześciodniowej z 1967 roku. Sześć lat później Damaszek próbował odbić te tereny, jednak wojna Jom Kippur zakończyła się klęską państw arabskich. W 1981 r. Izrael formalnie zatwierdził włączenie Wzgórz Golan do swoich granic, jednak tej decyzji nigdy nie uznała ONZ, której siły patrolują strefę buforową między skonfliktowanymi stronami.
Od wybuchu wojny w Syrii zabłąkane pociski wielokrotnie spadały na izraelskie posterunki wojskowe, na co żydowscy żołnierze odpowiadali ogniem.
Na zdjęciu: izraelski żołnierz śpi w okopie podczas ćwiczeń na Wzgórzach Golan.
Górski Karabach
Status Górskiego Karabachu od ponad dwóch dekad ciąży na stosunkach Azerbejdżanu z Armenią. Gdy Związek Radziecki przechodził do historii, w regionie - dążącym do przyłączenia do Armenii - wybuchła wojna. Konflikt kosztowała życie tysiący ludzi i doprowadził do wielkich migracji. Wzajemna nienawiść, pogromy i strach sprawiły, że z Górskiego Karabachu uciekali Azerowie, a z Azerbejdżanu wyjeżdżali Ormianie.
Choć walki ustały w połowie lat 90. ubiegłego wieku, sytuację wokół Górskiego Karabachu określa się mianem "zamrożonego konfliktu". Ten stan podtrzymuje Rosja, która od dawna lawiruje między Baku i Erywaniem. Moskwa ma kontyngent wojskowy w Armenii. Ale także Azerbejdżan nie obawia się o stan swojej armii, umacnianej dzięki petrodolarom.
Co jakiś czas na pograniczu Górskiego Karabachu dochodzi do potyczek, w których giną żołnierze. Brak traktatu pokojowego sprawia, że widmo wojny nadal wisi nad oboma narodami.
Na zdjęciu: armeński żołnierz na terenie Górskiego Karabachu; 2012 r.
Półwysep Koreański
Oba państwa koreańskie pozostają formalnie w stanie wojny, pomimo rozejmu z 1953 roku. Po śmierci Kim Dzong Ila wielu ekspertów przewidywało, że jego syn i jednocześnie następca, z racji młodego wieku, pchnie komunistyczną Północ ku zmianom. Tak się jednak nie stało. Kim Dzong Un jeszcze w lutym ubiegłego roku postraszył świat nuklearnym arsenałem, przeprowadzając trzecią próbę atomową, a w kolejnych kilkunastu miesiącach dokonał partyjnych czystek, czym umocnił pozycję jedynego władcy.
Choć młody dyktator, w przeciwieństwie do swojego ojca, chętnie pokazuje swoją "ludzką twarz" na fotografiach w przedszkolach czy parkach rozrywki, to prawdziwe oblicze reżimu pozostaje niezmienne. Swoją nieprzewidywalność Północ pokazała pod koniec marca, gdy podczas manewrów na Morzu Żółtym wystrzeliła 500 pocisków, z czego około 100 spadło na wody terytorialne Południa, które Pjongjang uważa za swoje. W odpowiedzi Seul wystrzelił ponad 300 pocisków i poderwał myśliwce F-15. Komunistyczny reżim Kim Dzong Una już przebąkuje o czwartej próbie nuklearnej, co zapowiada, że Półwysep Koreański jeszcze długo nie będzie spokojny.
Na zdjęciu: Półwysep Koreański widziany przez amerykańskiego satelitę.
Naddniestrze
Czy po chaosie na Ukrainie przyjdzie czas na Mołdawię? - to pytanie było często zadawane po tym, jak Rosja anektowała Krym. W Mołdawii od dwóch dekad funkcjonuje bowiem zbuntowana Republika Naddniestrzańska i autonomiczna Gagauzja.
Separatystyczne Naddniestrze jest jedną z największych przeszkód na mołdawskiej drodze do Unii Europejskiej. Gdy więc władze tego kraju ogłosiły, że podpiszą w czerwcu z UE umowę stowarzyszeniową, Moskwa natychmiast zareagowała szeregiem embarg na mołdawskie towary.
Ale to może nie być koniec. Według danych podawanych przez PAP, w Naddniestrzu stacjonuje Grupa Operacyjna Wojsk Rosyjskich licząca ok. 1,5 tys. żołnierzy. Rząd w Kiszyniowie ma się więc czego obawiać.
Także Gagauzja może przyprawić o ból głowy władze centralne. Ten autonomiczny region Mołdawii widzi się bowiem bardziej w unii z Moskwą niż Brukselą.
Na zdjęciu: ukraińska straż graniczna na przejściu z nieuznawaną Mołdawską Republiką Naddniestrza; 2014 r.
Wyspy Spratly i Paracelskie
Często mówi się, że ten, kto kontroluje Morze Południowochińskie, ten kontroluje Azję. Nie ma w tym ani grama przesady, jeśli uwzględnimy fakt, że przez ten akwen przechodzi ok. 15 proc. światowego handlu. Jednym z obszarów walki o dominację nad Morzem Południowochińskim są archipelagi Wysp Spratly i Paracelskich.
Prócz szlaków handlowych, lolejnym magnesem, który przyciąga na wyspy Chiny, Wietnam, Filipiny, Malezję oraz Brunei są ropa naftowa i gaz ziemny pod morskim dnem. W przypadku obu surowców wielkości złóż nie są udokumentowane.
Do otwartych starć, z ofiarami w ludziach, dochodziło poprzednio jedynie w stosunkach chińsko-wietnamskich - w 1974 (blisko 60 ofiar) i 1988 (70 ofiar). W 2009 roku spór został ponownie zaogniony. Ku niezadowoleniu sąsiadów, Chiny przedłożyły przed ONZ-towską Komisją. ds. Wyznaczania Szelfu Kontynentalnego własną mapę, z której wynikało, że roszczą sobie pretensje do ok. 80 proc. rozmieszczonych tam wysp, wysepek i raf koralowych.
Z powodu tego sporu, Amerykanie wrócili do baz wojskowych na Filipinach, a komunistyczny Wietnam podjął bezprecedensową współpracę z armią USA, z którą jeszcze kilkadziesiąt lat temu toczył zażartą wojnę.
Na zdjęciu: widok z lotu ptaka na wysepkę Thitu, która wchodzi w skład archipelagu Spratly.
(Na podstawie: PAP, Reuters, Kyodo, WP.PL / mp, sol)