Prezes Kaczyński wraca do Sejmu. Ale bez wiary w miliardy z KPO
Jarosław Kaczyński ma po raz pierwszy od kilku tygodni pokazać się publicznie i wziąć udział w pierwszym w tym roku posiedzeniu Sejmu - twierdzą nieoficjalnie nasze źródła w partii rządzącej. Rzecznik PiS Rafał Bochenek nie chce jednak potwierdzić tej informacji. Wiadomo jednak, że prezesowi zależy na udziale w obradach, ponieważ Sejm ma się zająć kluczowymi dla niego projektami ustaw. Lider obozu władzy nie wierzy jednak w to, że rządowi uda się rychło uchwalić nową wersję ustawy sądowej, która pozwoli odblokować środki z KPO.
10.01.2023 | aktual.: 10.01.2023 21:54
Jarosławowi Kaczyńskiemu zależy na wprowadzeniu zmian w Kodeksie wyborczym i rozpoczęciu prac nad powołaniem komisji weryfikacyjnej, która ma badać rosyjskie wpływy w Polsce. Projekty ustaw w obu tych sprawach są złożone w Sejmie; izba niższa parlamentu ma zająć się nimi na najbliższym posiedzeniu, które rozpocznie się już w środę 11 stycznia.
Priorytetem dla Jarosława Kaczyńskiego jest także ustawa budżetowa, która wraca z Senatu do Sejmu. Jej uchwalenie jest koniecznością, dlatego prezes PiS wymaga w tej sprawie stuprocentowej frekwencji klubu parlamentarnego PiS i maksymalnej mobilizacji posłów koalicji.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Lider PiS - jak słyszymy nieoficjalnie - ma z kolei nie wierzyć, że rządowi uda się rychło załatwić sprawę, która rozpala polityczne emocje w Polsce: czyli odblokować środki z Krajowego Planu Odbudowy po uprzednim uchwaleniu projektu nowelizującego ustawę o Sądzie Najwyższym. - Dlatego prezes woli w ogóle o tym publicznie nie wspominać - uważa jeden z naszych rozmówców z obozu władzy.
Inny dodaje, że "sprawa jest skazana na porażkę", więc prezes Kaczyński nie chce brać za nią odpowiedzialności. - Jak to się mówi ładnie ostatnio: "gospodarzem tej sprawy jest pan premier" - mówi złośliwie jeden z polityków PiS.
Środki z KPO? "Po wyborach"
W ubiegłym tygodniu Jarosław Kaczyński opuścił szpital i przechodził rekonwalescencję w swoim domu na Żoliborzu. W siedzibie partii prezes PiS się nie pojawiał. Pracował zdalnie - z domu i ze szpitala - i był w stałym kontakcie telefonicznym ze swoimi współpracownikami i najważniejszymi politykami swojej formacji.
W poniedziałek 9 stycznia Kaczyński wydał oświadczenie dla Polskiej Agencji Prasowej. Wspomniał w nim o przekazaniu baterii Patriot dla Ukrainy przez USA i Niemcy oraz głośnej sprawie cen paliwa na Orlenie (tu prezes PiS twardo stanął za koncernem i jego szefem Danielem Obajtkiem).
Jarosław Kaczyński nie powiedział jednak nic o sprawie, która od długiego czasu jest najintensywniej komentowana w świecie polskiej polityki. Prezes nie wspomniał nic o negocjacjach w sprawie możliwości odblokowania środków na Krajowy Plan Odbudowy. Nie powiedział również nic o projekcie nowelizacji ustawy sądowej, którą ma zająć się Sejm w tym tygodniu.
"Prezes w to nie wierzy"
Dlaczego? - Prezes nie wierzy, że uda się ją szybko uchwalić, o ile w ogóle. I nie wierzy, że środki z KPO napłyną do Polski przed wyborami parlamentarnymi - przyznaje jeden z polityków PiS.
Inny wspomina, że Kaczyński jeszcze kilka miesięcy temu miał nadzieję, że sprawę uda się załatwić - być może do końca ubiegłego roku. Nic z tego - środków z KPO jak nie było, tak nie ma, a Polska nawet nie wysłała wniosku o płatność. - Czas płynie nieubłaganie i władze partii straciły już cierpliwość. Przygotowujemy się na kampanię bez KPO - słyszymy nieoficjalnie od naszych źródeł.
Członkowie władz PiS nie ukrywają, że wielką przeszkodą jest dla nich fakt, że wobec nowego projektu ustawy sądowej zdecydowanie sceptycznie opowiedział się prezydent Andrzej Duda (z którym rząd nie skonsultował ani projektu, ani kamieni milowych z KPO). Fakt, że przeciwny jest Zbigniew Ziobro, nikogo już nie dziwi. - Na opozycję w tej sprawie też nie liczymy. Ani wewnętrzną, ani zewnętrzną - przyznaje jeden z działaczy PiS.
Ostatnio o projekcie ustawy sądowej prezes Jarosław Kaczyński wypowiadał się w grudniu, przed zabiegiem kolana i kilkutygodniową rekonwalescencją. Prezes PiS stwierdził wtedy, że projekt forsowany przez otoczenie premiera Mateusza Morawieckiego - a zaakceptowany przez Komisję Europejską - może być destrukcyjny dla aparatu państwowego.
Sam premier Morawiecki we wtorek 10 stycznia zapewniał, że według legislatorów kancelarii premiera "nowelizacja ustawy o SN nie narusza prerogatyw prezydenta i nie przekracza zapisów konstytucyjnych".
Niekończący się serial
Przypomnijmy: projekt nowelizacji ustawy o Sądzie Najwyższym został zgłoszony przez grupę posłów PiS w nocy z wtorku 13 grudnia na środę 14 grudnia. Pierwotnie, mimo sprzeciwu Solidarnej Polski, Sejm miał zająć się nią błyskawicznie. Z pomysłu wycofano się dopiero, gdy prezydent publicznie zdystansował się od projektu. Do sprawy odniósł się w wywiadzie dla "Gazety Polskiej" prezes PiS Jarosław Kaczyński.
- Uchwalenie ustawy prawdopodobnie, ale nie na pewno, byłoby uznane za ich (kamieni milowych - red.) wypełnienie, ale skutki w Polsce mogłyby być skrajnie destrukcyjne, nie tylko dla sądownictwa, lecz także całego aparatu państwowego i mogłyby zaszkodzić przyjmowaniu przez Polskę głównych środków z perspektywy budżetowej na lata 2021–2027 - powiedział Kaczyński w rozmowie, której fragment opublikowano w portalu niezalezna.pl.
Zgłoszony przez posłów PiS projekt zakłada, że sprawy dyscyplinarne i immunitetowe sędziów będzie rozstrzygał NSA, a nie jak obecnie utworzona niedawno Izba Odpowiedzialność Zawodowej SN. Projekt przewiduje też poszerzenie zakresu tzw. testu niezawisłości i bezstronności sędziego, który mogłaby inicjować nie tylko strona postępowania, ale także z urzędu sam sąd. Projekt uzupełnia także badania podczas testu o przesłankę ustanowienia sędziego "na podstawie ustawy".
Przeciwko projektowi opowiedział się już prezydent Andrzej Duda, a także minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro. Opozycja zapowiada zgłoszenie do niego poprawek. Projekt jednak najprawdopodobniej upadnie.
Michał Wróblewski, dziennikarz Wirtualnej Polski