Pozycja Polski się chwieje. Wiele zależy od relacji z Ukrainą

Resort spraw zagranicznych wezwał ambasadora Ukrainy, by oprotestować słowa Wołodymyra Zełenskiego. Były ambasador RP Jerzy Marek Nowakowski w rozmowie z Wirtualną Polską mówi, że to "niefortunna decyzja". - W naszym interesie jest, by to wyciszyć. My jedziemy na ukraińskim wózku, nie mamy argumentów by odgrywać znaczącą rolę na arenie międzynarodowej - przekonywał dyplomata.

Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski w Nowym Jorku
Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski w Nowym Jorku
Źródło zdjęć: © GETTY | Spencer Platt
Adam Zygiel

Ministerstwo Spraw Zagranicznych przekazało, że ambasador Ukrainy w Polsce Wasyl Zwarycz został wezwany do resortu. Dyplomacie przekazano "protest" strony polskiej w związku z wypowiedzią Wołodymyra Zełenskiego.

Prezydent Ukrainy podczas Zgromadzenia Ogólnego ONZ stwierdził, że "niektórzy nasi przyjaciele w Europie odgrywają w teatrze politycznym solidarność" i "pomagają przygotować scenę dla moskiewskiego aktora". Zełenski komentował tak przedłużenie embarga na ukraińskie produkty rolne przez Polskę, Słowację i Węgry.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

"Powinniśmy dążyć do wyciszenia sporu"

Były ambasador RP na Łotwie i w Armenii Jerzy Marek Nowakowski w rozmowie z Wirtualną Polską ocenił, że wezwanie ukraińskiego dyplomaty na dywanik to "niefortunna decyzja".

- W tej sytuacji powinniśmy po prostu raczej dążyć do wyciszenia sporu i nie podgrzewać konfliktu - mówi.

Ocenił, że słowa Zełenskiego, które wywołały burzę, były "zrozumiałe". - W tym samym momencie, gdy Rosjanie zamykają Morze Czarne, my mówimy, że nakładamy embargo - mówił.

Na arenie międzynarodowej jedziemy na ukraińskim wózku

Nowakowski przekonuje, że na sytuacji może ucierpieć pozycja Polski na arenie międzynarodowej.

- Nasza obecna pozycja polityczna w Europie i na świecie jest zbudowana w ogromnej mierze na tym, że jesteśmy przyjacielem Ukrainy. Po czym dostajemy publicznie oświadczenie, że nie jesteśmy przyjacielem, a wrogiem - mówił były ambasador.

- W naszym interesie jest, by to wyciszyć. My jedziemy na ukraińskim wózku, nie mamy innych argumentów, by odgrywać znaczącą rolę na arenie międzynarodowej, poza tym, że jesteśmy bramą do Ukrainy i najbliższym jej sojusznikiem - podkreślał.

Jak uspokoić spór?

- Musimy opowiadać, że mamy ogromny problem, że jesteśmy otwarci na tranzyt, że tu chodzi o ochronę naszych rolników zubożonych przez ukraińskie zboże. Powinniśmy przekierować tę aferę i na przykład aresztować ze dwóch szefów firm, które sprowadzały nielegalnie zboże z Ukrainy - przekonywał dyplomata.

Jerzy Marek Nowakowski przekonywał, że rozwiązania moglibyśmy też szukać w Brukseli. - Powinniśmy wykłócać się z Komisją Europejską o dopłaty do zboża, tłumaczyć, że nasz rynek został zalany. Powinniśmy załatwić wysoką dopłatę do zboża ukraińskiego, które wyjeżdża do Unii Europejskiej, tak by opłacało się go eksportować dalej do Afryki, która głoduje, a nie stać jej na płacenie wysokich cen - powiedział. Stwierdził, że w porównaniu z obecnymi wydatkami na Ukrainę dla KE takie dotacje to byłyby "peanuts" (drobiazgiem - red.).

- Weszliśmy w konflikt, który nam nic nie daje poza tym, że jeżdżą goście z różnych partii po miejscowościach i mówią, jak to bronią rolników. Realnie nic nam to dobrego nie daje - podkreślił rozmówca WP.

Adam Zygiel, dziennikarz Wirtualnej Polski

Czytaj więcej:

Wybrane dla Ciebie