"Powolne", "słychać je z kilku kilometrów". Rosjanie chcieli błysnąć, wyszło jak zwykle

"Powolne", "słychać je z kilku kilometrów". Rosjanie chcieli błysnąć, wyszło jak zwykle

"Męczennicy Putina" w akcji. Miażdżąca recenzja prosto z frontu
"Męczennicy Putina" w akcji. Miażdżąca recenzja prosto z frontu
Źródło zdjęć: © East News | AA/ABACA
14.10.2022 13:53, aktualizacja: 29.11.2022 10:39

Są ciche, tanie i zabójczo niebezpieczne. Rosja kupiła w Iranie bezzałogowce, które choć odstają od zachodnich odpowiedników, i tak mogą sprawiać problemy. Zwłaszcza podczas ataków terrorystycznych. Dadzą agresorowi przewagę? Recenzje, które zbierają "latające bomby" Putina, na razie na to nie wskazują.

 Bądź na bieżąco z wydarzeniami w Polsce i na wojnie w Ukrainie klikając TUTAJ

Od kilku tygodni na ukraińskim niebie pojawiają się irańskie bezzałogowce. Około 30 sztuk amunicji krążącej Shahed-136 wzięło udział w atakach terrorystycznych z 10 i 11 października. Drugi z bezzałogowców, Shahed-129, prawdopodobnie jeszcze nie został użyty bojowo.

Zakupy w Iranie wymusiła słabość rosyjskiego przemysłu i brak zapasów. Nie jest to niczym zadziwiającym, Rosjanie od lat mają problem z produkcją bezzałogowych statków powietrznych na odpowiednim poziomie. Brakuje im przede wszystkim nowoczesnej elektroniki: systemów sterowania i urządzeń optoelektronicznych. Wszelkie wyposażenie elektroniczne wykorzystywane w rosyjskiej broni pochodziło z importu - z Francji, Niemiec, Chin i Korei.

Przed wojną przemysł produkował trzy podstawowe typy bezzałogowców. Firma Kronsztadt z podmoskiewskiego Tuszyno produkuje Inochodźce, największe statki powietrzne tej klasy w Rosji. Wraz z mniejszymi Forpostami i Orłanami miały stanowić o sile rosyjskiego rozpoznania i precyzyjnych uderzeń dronami. Okazało się jednak, że skala produkcji była zbyt mała w stosunku do rzeczywistych potrzeb. Zwłaszcza w warunkach wojennych, gdzie straty są znacznie większe, niż szacowano.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Wszystkie drony testowano w Syrii. Rosjanie byli bardzo zadowoleni, jednak tam bezzałogowce nie spotkały się z silną, wielopoziomową i zintegrowaną obroną przeciwlotniczą. Ukraińska obrona jest znacznie szczelniejsza, zwłaszcza na najniższym poziomie, gdzie najczęściej operują bezzałogowce. Nasycenie oddziałów piechoty i wojsk zmechanizowanych systemami rakietowymi i lufowymi bardzo krótkiego zasięgu jest niespotykane w skali świata.

Dość szybko okazało się, że produkcja Kronsztada, szacowana na poziomie około 15 sztuk rocznie, w żaden sposób nie zaspokoi potrzeb armii. Kreml musiał ruszyć na zakupy, a opcji nie miał zbyt wiele.

Broń z Iranu

Rosjanie kilka razy odwiedzali Iran, pytając o możliwość kupienia sprzętu. Pierwszy raz zrobili to już w czerwcu, potem dwa razy w lipcu. Zwieńczeniem rosyjskich starań o irańską broń była prawdopodobnie wizyta Władimira Putina. Pierwotnie chodziło głównie o pozyskanie dość dużych bezzałogowców Shahed-129 i Shahed-191. Zamiast uderzeniowego Shahed-191, ostatecznie kupiono jednak tańsze Shahed-136.

W tym przypadku wygrała kalkulacja koszt-efekt. Amunicja krążąca jest tańsza i można ją wprowadzić do służby znacznie szybciej niż bardziej skomplikowane, duże bezzałogowce, które wymagają długiego szkolenia z obsługi, a tym samym znacznie później mogłyby się pojawić nad polem walki. A Rosjan czas bardzo gonił.

To dlatego pierwsze Shahed-136 pojawiły się w Ukrainie już na początku września, zaledwie kilka dni po podpisaniu umowy.

Shahed-136

Shahed jest amunicją krążącą, popularnie zwaną w mediach "dronami kamikaze" bądź "męczennikami". Jest to w zasadzie połączenie samolotu i bomby, tańszy i mniejszy odpowiednik pocisków manewrujących.

- Amunicja krążąca ma niszczyć mniejsze cele, jak pojedyncze budynki, pojazdy opancerzone, punkty dowodzenia. Czyli wszystko to, na co nie opłaca się wysyłać ogromnych i drogich pocisków manewrujących jak np. Kalibr - mówi Marcin Niedbała, ekspert ds. broni rakietowej.

Irański bezzałogowiec jest niewielki. Ma 2,5 m rozpiętości skrzydeł, waży około 200 kg, z czego 50 kg przypada na głowicę bojową. Napędza go pchający dwusuwowy silnik spalinowy MD 550 o mocy 50 KM. Silniki tego typu można kupić bez problemu na popularnym chińskim portalu aukcyjnym - i prawdopodobnie właśnie tam zostały pozyskane, aby ominąć sankcje.

Bezzałogowiec może poruszać się z prędkością przelotową 180 km/h. Irańczycy chwalą się, że zasięg lotu wynosi ponad 1000 km. Zważywszy na rozmiary płatowca, jest to jednak wątpliwe - nie zmieściłyby się w nim zbiorniki paliwa o odpowiedniej pojemności.

Irańskie drony w boju

Pierwsze użycie Shahed-136 w Ukrainie miało miejsce 13 września. Według Rodiona Kugalina, dowódcy grupy artylerii ukraińskiej 92. Samodzielnej Brygady Zmechanizowanej, drony Shahed-136 zniszczyły cztery haubice i dwa transportery opancerzone podczas ofensywy pod Charkowem. Ponad tydzień później, 23 września, zarejestrowano kolejne użycie dronów w Odessie.

Od 25 września Rosjanie zaczęli wykorzystywać irańskie bezzałogowce na wszystkich frontach dość regularnie. Warto zauważyć, że drony były wyraźnie zaangażowane w ostrzał z broni ręcznej, który najwyraźniej nie zestrzelił żadnego samolotu. Tego dnia ukraińska obrona przeciwlotnicza zestrzeliła natomiast pierwszego Shaheda.

- W pewnych okolicznościach amunicja krążąca może być znacznie trudniejszym przeciwnikiem niż jakikolwiek inny środek napadu powietrznego - wyjaśnia ekspert. - Jest mniejsza, więc ma mniejszą powierzchnię odbicia radarowego, potencjalnie cichsza, ale nie mówię tutaj o dronach irańskich, które wykorzystują komercyjne silniki. 

Podobnie uważają ukraińscy żołnierze. - Słychać je z kilku kilometrów. Bzyczą jak komary - mówi mi ukraiński oficer z Zakarpacia. 

Z tego powodu drony stają się łatwym celem dla ukraińskich ręcznych wyrzutni przeciwlotniczych i artylerii lufowej kalibru 23 mm. Na razie irańskie "latające bomby" nie zmieniły znacząco sytuacji na froncie.

Powolne i głośne

Brytyjskie ministerstwo obrony w swoim codziennym raporcie zauważyło, że "Shahed-136 są powolne i latają na niewielkiej wysokości, dzięki czemu samotne maszyny są łatwe do zneutralizowania przy pomocy konwencjonalnej obrony powietrznej. Istnieje realna możliwość, że Rosja odniosła pewien sukces, atakując jednocześnie kilkoma dronami".

Jak twierdzą Brytyjczycy, dotychczasowe straty irańskich dronów są dość znaczne. Z wystrzelonych 86 statków powietrznych obrona przeciwlotnicza miała zestrzelić aż 52 sztuki. Oznacza to, że tylko 40 proc. doleciało do celu. Nie świadczy to najlepiej o jakości irańskiej amunicji.

Dla Wirtualnej Polski Sławek Zagórski

Czytaj też:

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Zobacz także