Znajdują się już na granicy buntu. Rośnie frustracja w armii Putina
Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski wezwał rosyjskich żołnierzy do dobrowolnego poddawania się. Wykorzystał przy tym niskie morale Rosjan, którzy mają już dość wojny. Nie chcą oni ginąć za Władimira Putina i skorumpowane władze.
Tuż po ogłoszeniu przez Putina "częściowej mobilizacji" prezydent Zełenski zwrócił się do rosyjskich żołnierzy z apelem, aby dzwonili na specjalną infolinię i poddawali się Siłom Zbrojnym Ukrainy.
- Po pierwsze, będziecie traktowani dobrze i zgodnie z konwencjami. Po drugie, nikt nie pozna okoliczności waszego poddania się, nikt w Rosji nie dowie się, że zrobiliście to dobrowolnie. A po trzecie, jeśli boicie się wrócić do Rosji i nie chcecie brać udziału w wymianie, znajdziemy na to sposób - wyjaśniał prezydent.
Anonimowość jest o tyle istotna, że tuż przed ogłoszeniem mobilizacji, rosyjska Duma w trybie pilnym zmieniła ustawodawstwo. Zgodnie z nowymi przepisami, za dobrowolne poddanie grozi kara od 3 do 10 lat więzienia. Za odmowę wykonania rozkazu grozi od 2 do 3 lat. W szczególnych wypadkach, gdy zachodzi podejrzenie zdrady, kara może zostać wydłużona o 10 lat.
Ukraińskie władze znakomicie wyczuły nastroje w Rosji. Morale żołnierzy na froncie, również tych zmobilizowanych, jest bardzo niskie. Potęgują je braki w wyposażeniu i chaos organizacyjny podczas mobilizacji. Żołnierze muszą samodzielnie kupować umundurowanie, nocują pod gołym niebem, ponieważ zapomniano zabezpieczyć dla nich choćby namioty. Przekaz o poddawaniu się trafia na podatny grunt.
Telefon zaufania
Ukraińskie służby przygotowały specjalny numer telefonu, pod którym Rosjanie mogą się umawiać w konkretnych punktach, gdzie będą mogli złożyć broń. Apel roznosi się w rosyjskojęzycznych mediach społecznościowych i dociera do coraz szerszego grona odbiorców.
- Ukraińcy od samego początku dobrze sobie radzą, tworząc przekaz propagandowy. Oczywiście są stroną atakowaną, więc ich racje są uznawane i wspierane przez społeczność międzynarodową. Jednak to nie tylko kwestia słuszności, ukraińskie komunikaty są wygłaszane z "pazurem", w sposób logiczny, zrozumiały i często z poczuciem humoru. Niedawno godna uwagi była riposta Zełenskiego na ogłoszenie "częściowej" mobilizacji w Rosji. Ukraiński prezydent odwołał najbliższe tury poboru – zauważa Jakub Link-Lenczowski, wydawca Militarnego Magazynu MILMAG.
Całość operacji jest znakomicie przygotowana. Poddający się żołnierze wjeżdżają w specjalne strefy, gdzie są obserwowani z powietrza. Dopiero po dłuższym czasie podchodzą pod nich ukraińscy żołnierze. Jest to związane z kwestiami bezpieczeństwa – Rosjanie przecież mogą wykorzystać telefon do przygotowania zasadzki.
Ukraińcy dotrzymują słowa i nie informują, jak duża jest skala rosyjskich żołnierzy, którzy oddają się do niewoli.
- Wiemy jedynie o tym, co trafia do mediów społecznościowych. Rosjanie bardzo pilnie strzegą tych informacji. Jednak zdjęcia rosyjskich bojowych wozów piechoty podjeżdżających do ukraińskich oddziałów z białymi flagami na lufach to bardzo mocny propagandowo obraz – mówi Link-Lenczowski.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Rosyjskie morale
Rosjanie również nie publikują informacji dotyczących tego typu strat. Robią to, aby morale nie spadło jeszcze bardziej. W tym momencie żołnierze znajdują się już na granicy buntu. W pojedynczych jednostkach dochodzi do coraz liczniejszych aktów niesubordynacji. Rosjanie wprost w mediach społecznościowych mówią o buncie.
Jakub Link-Lenczowski podkreśla, że nie chciałby robić rozgraniczenia na mobilizację na terenie Rosji i na terytoriach anektowanych. - Mieszkańcy tych ostatnich mają najtrudniej. W najlepszym razie nadal są traktowani jako obywatele drugiej kategorii. Pułki "separów" od samego początku są słabo wyposażone i często uzupełniane na zasadzie przymusowej branki. Są nagminnie pozostawiane samym sobie, są też gorzej wyposażone niż rdzennie rosyjskie oddziały. To wszystko skutkuje wieloma gniewnymi przekazami w sieciach społecznościowych, wpływając na społeczny odbiór mobilizacji - dodaje.
- Jednak w Rosji często nie bywa lepiej, brak wyposażenia, uzbrojenia i zapewnienia warunków bytowych odbija się szerokim echem. Powszechnie komentowany jest również brak kompetentnych oficerów i podoficerów, którzy mogliby wdrożyć zmobilizowanych do działań wojennych – uważa ekspert.
Kremlowska propaganda stara się za wszelką cenę pokazać, że społeczeństwo stoi murem za rosyjską armią, a wszelkie braki są wynikiem działań wewnętrznego wroga. Nie zawsze trafia on na podatny grunt. Dlatego właśnie ukraińska akcja ma duże szanse powodzenia.
- O ile rosyjski przekaz medialny pozostaje skrajnie sprymityzowany i jako taki jest zapewne przyjmowany za prawdę przez pewną część odbiorców, to jednak nie przez wszystkich: widać to po reakcji na dekret o mobilizacji, skutkujący wykupywaniem biletów, kolejkami na przejściach granicznych i podobnymi działaniami, które sprowadzają się do jednego problemu: jak uniknąć mobilizacji? - zauważa dr Mariusz Materniak, ekspert ds. wschodnich.
Jednym ze sposobów na pewno będzie oddanie się do ukraińskiej niewoli. Słysząc wypowiedzi rosyjskich żołnierzy, można przypuszczać, że Ukraińcy będą musieli przygotować wiele ośrodków dla chętnych.
Dla Wirtualnej Polski Sławek Zagórski