Posłowie pytali minister Annę Zalewską o powody i skutki wprowadzenia reformy edukacji
• W Sejmie posłowie zadawali pytania minister edukacji narodowej dotyczące reformy oświaty
• Politycy pytali Annę Zalewską o powody i finansowe skutki wprowadzenia reformy edukacji i ewentualne zwolnienia nauczycieli
• Czas skończyć dyskusję i podejmować decyzje - powiedziała minister edukacji na temat planowanej reformy systemu
• Jak mówiła Zalewska, reforma odpowiada na zapotrzebowanie rodziców
• Zapewniła też, że nie będzie zwolnień nauczycieli
22.09.2016 | aktual.: 22.09.2016 15:36
O powody wprowadzenia reformy pytał poseł PSL Mieczysław Kasprzak. - Po co to wszystko robimy. Bo nie mówimy o podstawie programowej, o postępie, o skoku do przodu. Żyjemy sentymentami. Co pani przewiduje w dalszym ciągu - pytał polityk ludowców.
"Reforma, która niszczy polską edukację"
Z kolei Katarzyna Lubnauer (Nowoczesna)
chciała wiedzieć, czy kiedykolwiek minister edukacji przestawi badania, na które się powołuje, wprowadzając reformę edukacji. - Ja mam wrażenie, że robiliście wszystko z pobudek ideologicznych i populistycznych - mówiła posłanka.
- Pokora i odpowiedzialność, właśnie tych pojęć w tej reformie brakuje całkowicie. Nie zadbaliście w tej reformie w jakikolwiek sposób o jakość. Tylko z pobudek sondażowych zdecydowaliście się na reformę, która niszczy polską edukację - podkreśliła Lubnauer.
Inna posłanka Nowoczesnej, Kamila Gasiuk-Pihowicz, pytała, czy po reformie zmniejszy się poziom agresji w szkole. - Jeśli nadal pani uważa, że likwidacja gimnazjów przyczyni się do spadku w przemocy w szkołach to ja proszę panią minister o jasną deklarację. Czy jest pani gotowa podać się do dymisji i złożyć mandat poselski, jeżeli w pierwszym roku, po przeprowadzeniu reformy, liczba aktów agresji wzrośnie w stosunku do zakończonego roku 2015-2016 - zapytała Gasiuk-Pihowicz.
Dariusz Piontkowski z PiS prosił o informację na temat skutków reformy i czy spowoduje ona zwolnienia nauczycieli. - Jakie rozwiązanie ustawowe zostaną przyjęte, aby nauczyciele gimnazjów mogli spokojnie przechodzić do pracy do ośmioletniej szkoły podstawowej bądź szkoły średniej - pytał polityk partii rządzącej.
Krystyna Szumilas (PO) dopytywała o egzamin, jaki uczniowie będą pisać na koniec ósmej klasy. - Dlaczego wycofuje się pani z egzaminu z części przyrodniczej po ósmej klasie szkoły podstawowej? Ma być tylko historia, język polski i matematyka. Dlaczego nie chce pani dopuścić do tego, aby uczniowie uczyli się naukowego myślenia, krytycznego myślenia? Aby nauki przyrodnicze były w polskiej szkole ważne - powiedziała posłanka Platformy.
Iwonę Michałek (PiS) interesowały skutki finansowe reformy. - Czy samorządy stracą na reformie edukacji - pytała.
"Warto wyjaśniać półprawdy, nieprawdy i manipulacje"
- Czas skończyć dyskusję i podejmować decyzje - powiedziała wcześniej minister edukacji przedstawiając w Sejmie informacje na temat planowanej reformy systemu edukacji, w tym likwidacji gimnazjów oraz powrotu do 8-letniej szkoły podstawowej, 4-letniego liceum ogólnokształcącego i 5-letniego technikum. Jak mówiła Zalewska, reforma odpowiada na zapotrzebowanie rodziców. Zapewniła też, że nie będzie zwolnień nauczycieli.
- Warto wyjaśniać półprawdy, nieprawdy i manipulacje - zaznaczyła Zalewska. Dodała, że jeszcze jest czas aby poprawiać to, co jest w projektach ustaw. Chodzi o skierowane w ubiegłym tygodniu projektu ustawy Prawo oświatowe i ustawy wprowadzającej Prawo oświatowe. Zaproponowano w nich zmianę ustroju szkolnego, czyli zmianę struktury szkół, która ma być wprowadzana stopniowo od 1 września 2017 roku.
Mówiąc, dlaczego będzie wprowadzana zmiana i dlaczego teraz, minister edukacji oceniła, że "między innymi poprzednia ekipa przez 17 lat budowała gimnazjum i poprawiała gimnazjum". - Czas skończyć tę dyskusję wesprzeć się badaniami Instytutu Badań Edukacyjnych, amerykańskimi badaniami, brytyjskimi - powiedziała szefowa MEN.
Zalewska zarzuciła opozycji, że w dyskusji posługuje się takimi określeniami jak chaos, czyli takimi samymi jak posługiwała się wtedy, gdy zapowiadała zniesienie obowiązku szkolnego dla sześciolatka. Tymczasem - jak powiedziała - nic takiego się nie zdarzyło, za to dziecko uczy się o rok dłużej, bo sześciolatek uczy się już w przedszkolu.
Szefowa MEN mówiła także, że reforma odpowiada na zapotrzebowanie rodziców i uczniów oraz zapewniła, że nie pociągnie ona za sobą zwolnień nauczycieli. Podała, że w wyniku reformy będzie ponad 5 tys. więcej nowych oddziałów klasowych. Zapewniła, że przygotowując reformę pamiętano o finansach i o samorządach.
"Jedyny skutek jaki przyniosą to chaos"
Wcześniej, uzasadniając wniosek o przedstawienie informacji, Joanna Kluzik-Rostkowska (PO) powiedziała: "pani minister, jak jednym słowem określić pani propozycje. Myślę, że najlepszym słowem jest bezmyślność. Nie mam żadnych wątpliwości, że zmiany zapowiadane przez panią są nieodpowiedzialne i jedyny skutek jaki przyniosą to chaos".
Kluzik-Rostkowska mówiła także, że w dotychczasowych wypowiedziach minister edukacji widzi wewnętrzną sprzeczność. Jako przykład wymieniła to, że odpowiedzią na niż demograficzny ma być przekształcanie gimnazjów w szkoły podstawowe, w efekcie szkół będzie więcej. Jako inny przykład podała to, że w wyniku reformy dzieci mają czuć się bezpieczniej w szkołach, podczas gdy z badań wynika, że najwięcej przypadków przemocy jest właśnie w szkołach podstawowych.
Oceniła też, że zapowiedź zapewnienia każdemu nauczycielowi gimnazjum pracy w szkole podstawowej, to przerzucanie odpowiedzialności za to na samorządy.