"Pomagajmy ludziom na granicy". Organizacje apelują do polskiego rządu o możliwość ratowania życia migrantów
Koalicja organizacji społecznych i aktywistów z różnych środowisk apeluje do polskiego rządu o natychmiastowe dopuszczenie pomocy medycznej i humanitarnej do strefy stanu wyjątkowego. We wspólnym manifeście podkreślają, że migranci "zostali oszukani wizją bezpiecznego przejścia do Europy i wykorzystani w konflikcie politycznym". – Humanitaryzm da się połączyć z obroną granic – podkreśla w rozmowie z Wirtualną Polską Jakub Kiersnowski, szef warszawskiego Klubu Inteligencji Katolickiej.
Akcja "Ratujmy ludzi na granicy" połączyła kilkanaście organizacji pozarządowych oraz niezrzeszonych aktywistów, którzy chcą ratować zdrowie i życie migrantów, przebywających w strefie stanu wyjątkowego. Rząd dotychczas nie wyraził na to zgody, mimo że zaangażowana w kampanię Polska Akcja Humanitarna od lat niesie pomoc w strefach objętych konfliktami zbrojnymi. Organizatorzy w swoim manifeście, który poniżej publikujemy w całości, podkreślają, że "niezależnie od poglądów politycznych i przekonań religijnych, etyczne podstawy naszej cywilizacji nakazują głodnych nakarmić, nagich przyodziać, a podróżnych w dom przyjąć".
Pod poruszającym apelem podpisał się między innymi warszawski Klub Inteligencji Katolickiej. Jego szef Jakub Kiersnowski w rozmowie z Wirtualną Polską mówi o powodach zaangażowania w kampanię. - Połączyła nas troska o drugiego człowieka. Nie można pozwolić, żeby w Polsce, w środku Europy, ludzie głodowali, zamarzali i umierali w lesie. Uznaliśmy, że chcemy zrobić wspólną kampanię, by zmienić nastawienie społeczeństwa do kryzysu humanitarnego na polsko-białoruskim pograniczu. Chcemy, by większa część społeczeństwa nie była na tę sytuację obojętna - podkreśla.
- Kiedy w zbiorowym pojęciu "migranci" zobaczymy konkretnego człowieka i to, z czym się mierzy, wówczas trudno będzie przejść nad tą sytuacją obojętnie. Nie można patrzeć na tych ludzi przez pryzmat agresywnej grupy pokazywanej przez władzę. Trzeba uwzględnić to, kto ich do tego prowokuje, w jakim są stanie i jak długo byli w lesie. Każdy powinien zadać sobie pytanie: jak ja bym się zachował, będąc oszukanym, od miesiąca błąkając się w lesie? - dodaje.
Kiersnowski przekonuje, że "humanitaryzm da się połączyć z obroną granic". - Na granicy znajduje się około 4000 osób, może trochę więcej. To nie jest skala, która byłaby dla Polski zagrażająca. To są ludzie wykorzystywani przez białoruski reżim jako broń i amunicja. To Polska jako silniejsze państwo powinna dążyć do deeskalacji, tymczasem nasz kraj nie stosuje zasad humanitaryzmu, które obowiązują nawet na wojnie. Mimo że wciąż słyszymy, że mamy do czynienia z "wojną", uważam, że to za duże słowo. I nie bagatelizuję zagrożenia, ale po to mamy służby specjalne i aparat państwa, który powinien działać tak, by w społeczeństwie nie wzbudzać strachu. Takie podejście wyłącza myślenie i prowadzi do dehumanizacji.
Kościół kontra rząd
Szef warszawskiego Klubu Inteligencji Katolickiej uważa, że kryzys na polsko-białoruskiej granicy sprawił, że Kościół i rząd podzieliły się pierwszy raz od paru lat. - Uważam, że głos Kościoła – przynajmniej ten abp. Gądeckiego, prymasa Polski, czy biskupa Krzysztofa Zadarki, który jest odpowiedzialny za kwestie migracyjne, jest głosem ewangelijnym, nawołującym do pomocy drugiemu człowiekowi i przyjęcia go. Mam nadzieję, że tych głosów będzie więcej. Oczywiście na pograniczu działają Caritas, są lokalne parafie, czy nasi wolontariusze, bo jako warszawski Klub Inteligencji Katolickiej prowadzimy od 15 października Punkt Interwencji Kryzysowej, gdzie dyżurujemy przez 24 godziny na dobę, niosąc konkretną pomoc uchodźcom, którzy są w lesie. Natomiast zabrakło mi dużo większej obecności Kościoła instytucjonalnego, hierarchów przy granicy.
- Pierwszy raz od dawna mamy do czynienia z sytuacją, że Kościół musi, będąc wiernym Ewangelii, stanąć w kontrze do postawy rządu. Rządu, który nie widzi po drugiej stronie granicy człowieka, bo najważniejsza jest obrona granic i naszych żołnierzy. Kościół mówi, że trzeba przyjąć człowieka. Być może uwikłanie polityczne jest problemem dla części hierarchów naszego Kościoła, by robić jeszcze więcej – tłumaczy.
Kiersnowski zwraca też uwagę na wewnętrzny konflikt, przed którym mogą stawać osoby wierzące, które są wyborcami Prawa i Sprawiedliwości. - Odnoszę wrażenie, że wyborcy obecnej większości, którzy deklarują się jako osoby wierzące, mają dylemat. Wydaje mi się niestety, że sporo z nich wybiera drogę wierności swoim poglądom politycznym, a nie wierności Kościołowi. Tym bardziej Kościół powinien się w tę sprawę zaangażować, bo to oprócz podstawowej walki o życie konkretnych ludzi także w jakiejś mierze walka o "rząd dusz".
Ratować zdrowie i życie
O celach kampanii mówi też w WP Rafał Grzelewski, rzecznik prasowy Polskiej Akcji Humanitarnej. - W tej kampanii nie prosimy o wiele, chcemy robić to, do czego zostaliśmy powołani i czym się zajmujemy. Organizacje nie zamierzają ułatwiać migracji. Chcemy tylko ratować zagrożone życie i zdrowie osób, które już znajdują się na terytorium Polski. Kampania ma też pokazać, że osoby, które przechodzą na polską stronę, to nie jest jednorodna grupa, są tam: całe rodziny, osoby starsze, kobiety w ciąży, czyli grupy bardzo wrażliwe na kryzysy humanitarne.
Grzelewski również przekonuje, że przeciwdziałanie kryzysowi humanitarnemu nie wyklucza obrony granic. - Zdajemy sobie sprawę, że każde państwo może chronić swoich granic i nikt tego nie neguje. Przy myśleniu o ochronie granic apelujemy o to, by nie powodować dodatkowego cierpienia. Zbliża się zima, konflikt może eskalować, dlatego prosimy, by pilnie dopuścić pomoc medyczną i humanitarną do strefy stanu wyjątkowego. Wszystkie organizacje, które działają w tej kampanii, deklarują gotowość do natychmiastowych rozmów.
Akcja ma też wymiar edukacyjny. - Chcemy, żeby dzięki niej Polacy rozmawiali o tym, co dzieje się na granicy, rozumieli przyczyny tego, co tam się dzieje, i dostrzegli cierpienie zwykłych ludzi. Zależy nam na aktywizacji społeczeństwa po to, by zwracało się do przedstawicieli Kościoła i władz, pokazując brak zgody na cierpienie – dodaje rzecznik PAH.
- To jest konflikt bardzo silnie dzielący społeczeństwo, ale z perspektywy prawie 30 lat działalności Polskiej Akcji Humanitarnej wiemy, że w Polakach bardzo silnie osadzone są kultura dawania, potrzeba niesienia pomocy i chęć bycia solidarnymi. Dzięki tym postawom działa u nas tak wiele organizacji pozarządowych. Mam nadzieję, że jako społeczeństwo wyjdziemy z tego kryzysu silniejsi, o ile pozwoli nam się pomagać – mówi.
Manifest organizatorów kampanii "Ratujmy ludzi na granicy"
Oszukani. Bezbronni. Nasi bliźni.
My możemy ich ocalić.
Nasz manifest
Kilka godzin jazdy od naszych domów głodni, spragnieni i wyziębieni do granic wytrzymałości ludzie – w tym malutkie dzieci – są zmuszani do tułaczki po lasach. Zostali oszukani wizją bezpiecznego przejścia do Europy i wykorzystani w konflikcie politycznym, którego nie są stroną. Pas graniczny między Polską a Białorusią okazał się dla nich pułapką. Przekraczają polską granicę z narażeniem życia, pilnowani przez uzbrojonych żołnierzy. Nie mają drogi powrotu. Po białoruskiej stronie czekają ich często strach, niepewność i przemoc, a także przymusowe koczowanie przy granicy.
Nie możemy patrzeć obojętnie na niezawinione cierpienie tych ludzi.
Niezależnie od przyczyn, jakie przywiodły ich na polską granicę; niezależnie od tego, czy spełniają warunki otrzymania azylu w Europie, czy też powinni wrócić do swoich krajów – nie możemy pozwolić na to, by umierali z głodu, zimna i wyczerpania na naszej ziemi. Nawet w warunkach konfliktu cywile nie powinni płacić swoim życiem za to, że znaleźli się na linii sporu.
Niezależnie od poglądów politycznych i przekonań religijnych, etyczne podstawy naszej cywilizacji nakazują głodnych nakarmić, nagich przyodziać, a podróżnych w dom przyjąć.
"Cierpienie tych ludzi jest naszym cierpieniem. To, że są oni wciąż tak brutalnie wykorzystywani w walce politycznej, nie zwalnia nas z myślenia o nich jako o naszych braciach. Nie wolno mówić sobie, że nas to nie dotyczy!" – mówił niedawno prymas Polski, abp Wojciech Polak.
Nasze wspólne bezpieczeństwo wymaga obrony granic, a zarazem przestrzegania podstawowych praw człowieka.
Prawo do życia i godnego traktowania jest niezbywalne i przysługuje każdemu, bez względu na wyznanie, pochodzenie czy kolor skóry. Niesienie pomocy głodnym i wyziębionym ludziom zawsze jest legalne i zasługuje na najwyższe moralne uznanie. To jednak zbyt duży ciężar, by mogli go udźwignąć sami obywatele. W pasie granicznym muszą pojawić się profesjonalne organizacje humanitarne.
Jako organizacje, którym zaufały miliony Polek i Polaków, zgodnie z tradycjami gościnności i z pamięcią o uchodźczych losach naszych rodaków, wzywamy rząd do opanowania kryzysu humanitarnego na granicy wschodniej. Nie możemy dopuścić do kolejnych ofiar śmiertelnych i destabilizacji tego regionu kraju. Nie możemy dłużej przerzucać odpowiedzialności za ratowanie ludzkiego życia na naszych współobywateli. Wobec nadchodzącej zimy i widocznej eskalacji konfliktu ze strony białoruskiej domagamy się pilnego dopuszczenia profesjonalnej pomocy medycznej i humanitarnej w strefie stanu wyjątkowego. Deklarujemy gotowość podjęcia natychmiastowych działań na tym polu.
Apelujemy też o wykorzystanie wszelkich dostępnych procedur, polskich i międzynarodowych, które ludziom przebywającym w polskim pasie przygranicznym pozwolą starać się o azyl albo wrócić do krajów pochodzenia.
Podpisano:
Grupa Granica, Fundusz Obywatelski im. Henryka Wujca, Polska Akcja Humanitarna, Rodziny Bez Granic, MEDYCY NA GRANICY, Warszawski Klub Inteligencji Katolickiej, Sant’Egidio, Helsińska Fundacja Praw Człowieka, Fundacja Polskie Forum Migracyjne, Strefa Wolno-Słowa, Stowarzyszenie Interwencji Prawnej, Fundacja Ocalenie, Galicyjska Fundacja Rozwój i Edukacja, niezrzeszeni aktywiści.
Więcej informacji o kampanii można znaleźć na stronie https://www.ratujmyludzinagranicy.pl/