Polacy przy granicy powinni być ostrzegani o atakach Rosji? "Rozsądne komunikaty"
- W przypadku kolejnych rosyjskich ataków na ukraińskie cele przy granicy z Polską mieszkańcy przygranicznych terenów powinni otrzymywać ostrzeżenia. Na przykład z systemu alert RCB - uważa prof. Daniel Boćkowski, ekspert do spraw bezpieczeństwa. Takie rozwiązanie popiera starosta powiatu hrubieszowskiego, na którego terenie rakieta zabiła dwie osoby.
- Chcieliśmy za wszelką cenę wierzyć i pokazać, że rosyjska wojna toczy się gdzieś na Ukrainie, za granicą i daleko. Tragedia w Przewodowie uczy nas, że od samego początku wojny powinniśmy rozsądnymi komunikatami oswajać obywateli, że skutki działań Rosji mogą dosięgnąć naszych terenów - mówi WP prof. Daniel Boćkowski, ekspert do spraw bezpieczeństwa z Uniwersytetu w Białymstoku.
Proponuje rozwiązanie, które zaradziłoby temu, co wybrzmiewało w komentarzach mieszkańców Przewodowa, pytających, dlaczego nikt ich nie uprzedził o zagrożeniu. - Szok, że wojna dotarła tutaj - mówili we wtorek. Jedna z rodzin wyjechała ze wsi po wybuchu rakiety. Ich emocjom trudno się dziwić.
Alarm w Ukrainie, w Polsce przynajmniej informacja
- Jeśli Lwów ma czas, aby ogłosić alarm rakietowy, my też powinniśmy poinformować mieszkańców przygranicznych gmin, że będzie ostrzał celów za granicą. Chodzi o wyważony komunikat z zaleceniami zachowania się wobec zagrożenia. Nie możemy zakładać, że pociski, rakiety latające w sąsiednim kraju magicznie spadną na ziemię na linii granicy Polski, która nie uczestniczy w wojnie - mówi dalej prof. Boćkowski.
Podkreśla, iż nie należy obawiać się, że takie ostrzeżenia wywołają panikę. Nie chodzi o uruchomienie syren w remizach strażackich, ale przesłanie "komunikatu ubranego w sensowne słowa". Ekspert uważa, że skoro ukraińskie społeczeństwo zachowuje spokój, to dlaczego Polacy mieliby jakoś gorzej reagować. - Chyba sami się źle oceniamy. Zaniechanie komunikacji o zagrożeniach wojny w Ukrainie - moim zdaniem - było błędem. Zresztą i tak mieszkańcy terenów przygranicznych widzieli pióropusze dymu czy echa eksplozji - podsumowuje.
Tak relacjonowaliśmy w WP ataki Rosjan sprzed kilku miesięcy temu.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
RCB może wysyłać takie alerty
Wirtualna Polska zapytała Rządowe Centrum Bezpieczeństwa, czy można w takich sytuacjach wykorzystać rozsyłane na telefony alerty RCB. - Jeżeli wpłynie wniosek od instytucji monitorującej dane zagrożenie, wtedy wniosek zostanie niezwłocznie wysłany - przekazał Damian Duda, szef wydziału polityki informacyjnej Rządowego Centrum Bezpieczeństwa. Podkreślił, że Rządowe Centrum Bezpieczeństwa jest całodobowo przygotowane do wysyłania alertów.
O takiej możliwości wspomniał w czwartek szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego Jacek Siewiera. - Jest szansa, że mieszkańcy terenów przy granicy z Ukrainą będą dostawali ostrzeżenia o rosyjskich atakach rakietowych po ukraińskiej stronie. Jest to rozważane - przyznał w rozmowie z radiem RMF FM.
- Sądzę, że byłoby to przydatne. Chciałabym otrzymywać takie powiadomienie wraz z zaleceniami, jak powinniśmy się zachować - komentuje sprawę ewentualnych alertów Aneta Karpiuk, starosta powiatu hrubieszowskiego w woj. lubelskim. To tam leży wieś Przewodów, gdzie wybuch rakiety (prawdopodobnie wystrzelonej przez ukraińską obronę) zabił dwie osoby.
- Schronów nie mamy, ale wszystkie komunikaty ostrzegające, uświadamiające są ważne. Jeśli w ten sposób uratowalibyśmy czyjeś życie, to taka informacja jest bezcenna - dodała starosta.
Lubelski poseł raczej niechętny pomysłowi
Zapytaliśmy też kilku posłów z woj. lubelskiego o to, czy mieszkańcy powinni być ostrzegani o kolejnych atakach Rosji przy granicy. Zareagował poseł Sylwester Tułajew (PiS), członek sejmowej Komisji Administracji i Spraw Wewnętrznych. - Wspólnie z naszymi sojusznikami z USA i przyjaciółmi z Ukrainy wyjaśniamy to, co wydarzyło się w Przewodowie. Najważniejsze jest to, że nie ma w tej chwili bezpośredniego zagrożenia dla Polski. Polska jest bezpieczna. Służby i wojsko polskie działają prawidłowo. Stale zwiększana jest obecność sił wojskowych przy granicy. Należy zachować rozwagę, aby nie eskalować niepotrzebnego napięcia - odparł.
Alerty stosują m.in. służby Japonii informujące obywateli np. o rozpoczęciu testów broni rakietowej przez Koreę Północną. Mimo że koreańskie rakiety nie są wycelowane w kraj sąsiada, a przelatują nad lub obok terytorium kraju, Japończycy są o tym informowani. Jedynie w skrajnych przypadkach w komunikacie poleca się przejście do schronów.
Może on brzmieć także tak: "Wystrzelenie pocisku balistycznego, który przeleci przez przestrzeń powietrzną nad Japonią, może potencjalnie wpłynąć na życie i mienie Japończyków. (...) Sprawdź, czy nastąpiło jakiekolwiek uszkodzenie mienia spowodowane spadającymi przedmiotami. (...) Rząd angażuje się w niezbędne reakcje w odpowiednim czasie i we właściwy sposób...".
Tomasz Molga, dziennikarz Wirtualnej Polski