PO i PiS są zgodne: sytuacja szpitala jest dramatyczna
Posłowie z sejmowej Komisji Zdrowia od dawna wiedzieli o trudnej sytuacji finansowej Centrum Zdrowia Dziecka. - Znam ją ze źródeł nieoficjalnych, jest dramatyczna - mówi w rozmowie z WP.PL Bolesław Piecha z PiS. Według Macieja Orzechowskiego z PO, problemy szpitala mogą być spowodowane m.in. przez odsyłanie "niedochodowych" pacjentów z mniejszych placówek do CZD. Ministerstwo Zdrowia chce pomóc zadłużonemu szpitalowi udzielając mu kolejnego kredytu.
10.09.2012 | aktual.: 19.09.2012 12:49
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Przeczytaj też: Dyrektor Centrum Zdrowia Dziecka apeluje o pomoc PiS chce zwołania komisji zdrowia w sprawie Centrum Zdrowia Dziecka
- Faktycznie już upadliśmy - mówił dyrektor Centrum Zdrowia Dziecka prof. Janusz Książyk po tym, jak pracownicy szpitala otrzymali pensje z opóźnieniem. Zadłużenie placówki wynosi już ok. 200 mln zł i każdego roku rośnie o kolejne 40-50 mln. Sama obsługa zadłużenia kosztuje CZD 11 mln zł rocznie.
- Nie wyobrażam sobie drogi rysowanej przez ustawę o działalności leczniczej, która w przypadku zadłużenia nakazuje szpitalowi przekształcić się w spółkę. To byłaby katastrofa, bo skąd ten szpital miałby czerpać dochody? Jeżeli ktoś myśli, że za leczenie dzieci wielotysięczne kwoty będą płacili rodzice, to się myli. Tego typu placówka musi czuć wsparcie państwa, które jest jej właścicielem. W sytuacjach krytycznych musi być droga przekazywania środków finansowych, bo wartość merytoryczna, badawcza, kliniczna i ciężar gatunkowy Centrum Zdrowia Dziecka jest nie do przecenienia. Nie można go traktować na równi z innymi szpitalami - wyjaśnia Bolesław Piecha z PiS, przewodniczący sejmowej Komisji Zdrowia. - Trzeba nakleić jakąś łatę na ten tonący ponton, który nazywa się Centrum Zdrowia Dziecka - dodaje poseł.
Maciej Orzechowski, wiceprzewodniczący Komisji Zdrowia z PO również podkreśla unikatowy charakter CZD i zapewnia, że Centrum nie zbankrutuje. - Sądzę, że w przypadku placówek, które przeprowadzają najbardziej skomplikowane i najdroższe zabiegi, warto udzielić takiej pomocy. Resort zdrowia zapewne i w tym przypadku nie powie: "to jest państwa problem". Ale taka pomoc, jest zazwyczaj tylko doraźna. Musimy znaleźć rozwiązanie, które pozwoli funkcjonować takim wyjątkowym szpitalom w naszym kraju, bez stawania w obliczu katastrofy finansowej - mówi poseł.
Pomoc na kredyt
7 września głos w sprawie pomocy dla CZD zabrał wiceminister zdrowia Sławomir Neumann. Zaproponował, że placówka otrzyma kredyt z Banku Gospodarstwa Krajowego na sfinansowanie programu naprawczego. Ministerstwo dało szpitalowi termin do 21 września na przedstawienie programu. Rozmowy nad planem restrukturyzacji odbyły się już wcześniej - 24 sierpnia, ministerstwo nie zaakceptowało jednak planu przedstawionego przez dyrektora CZD.
Inny pomysł na uratowanie szpitala ma Bolesław Piecha. Poseł wskazuje, że premier może uruchomić dodatkowe środki budżetowe. - To jest możliwe, sprawdzono to w 2006 roku, kiedy podobna sytuacja groziła klinikom pediatrycznym we Wrocławiu, leczącym dzieci z chorobą nowotworową. Wtedy rząd Jarosława Kaczyńskiego stworzył akt prawny o pomocy szpitalom szczególnie ważnym. Znalazły się środki finansowe, które można było ekstraordynaryjną drogą przesłać do szpitali. To rzecz konieczna, ponieważ z tej pętli nikt nie wyjdzie - twierdzi poseł.
Posłowie zaznaczają, że sfinansowanie bieżącej działalności szpitala to za mało. Placówka potrzebuje zmian w systemie finansowania, aby podobny problem nie powtarzał się w przyszłości. Zadłużenie rośnie m.in. przez nadwykonania, za które Centrum otrzymało od NFZ 4 mln zł, chociaż ich wartość oszacowano na 12 mln zł. Posłowie są zgodni, że problemem są także zbyt nisko wyceniane świadczenia.
- CZD jest placówką jedyną w swoim rodzaju w Polsce, wyspecjalizowaną, szalenie nowoczesną, w której zatrudnieni są najlepsi fachowcy w każdej specjalności, wyposażoną w ogromną ilość sprzętu, a ma kontrakt na świadczenie usług zdrowotnych porównywalny do leczenia dzieci na poziomie szpitala powiatowego. To nieporozumienie z którym od kilku lat nie można sobie poradzić, a ich efektem jest dług, który tę placówkę zabija - mówi poseł Piecha.
Niedochodowi pacjenci
Maciej Orzechowski zauważa, że część pacjentów CZD może być leczona w placówkach o niższych stopniach referencyjnych, m.in. w szpitalach powiatowych, gdzie koszt leczenia jest znacznie niższy. Problemem może być także odsyłanie trudniejszych w leczeniu pacjentów z innych placówek do CZD. W konsekwencji prostsze i bardziej zyskowne przypadki zostają w placówkach działających lokalnie, a "niedochodowi" pacjenci, u których koszt terapii nie jest w całości pokrywany przez NFZ, trafiają do CZD.
- Podczas leczenia pacjentów, dochodzi czasami do komplikacji i powikłań, z którymi są oni odsyłani właśnie do szpitali, gdzie badania i leczenie wymagają więcej czasu i zaangażowanych środków. Również placówki niepubliczne, mające kontrakty z NFZ i zajmujące się dobrze opłacanymi procedurami, komplikacje w leczeniu odsyłają zazwyczaj do tych najlepszych wysokospecjalistycznych szpitali, co nie tylko angażuje czas i pieniądze, lecz również generuje koszty, nie zawsze pokrywane w wystarczający sposób przez NFZ.
Inaczej sytuację widzi Ministerstwo Zdrowia. Sławomir Neumann zwraca uwagę, że problemy Centrum częściowo może rozwiązać sama placówka, m.in. dzięki oszczędnościom. - Nie będziemy dla jednego szpitala co roku zwiększać wyceny procedur, kiedy ten szpital nie próbuje sam znaleźć u siebie oszczędności w kosztach, a te możliwości oszczędności widać gołym okiem - mówi Neumann. Twierdzi również, że szpital może uratować lepsze zarządzanie i krytykuje postawę obecnego dyrektora, który w ubiegłym tygodniu wystosował list m.in. do premiera w sprawie ratowania placówki. - Pan dyrektor wyszedł z założenia, że na kilka dni przed swoim wyjazdem zagranicznym napisze dość płaczliwy w tonie list, co dla mnie jest rzeczą dość dziwną, bo rozmowy trwają na bieżąco i nie widzę najmniejszego powodu, żeby takie kroki podejmować - deklaruje Neumann.
Marcin Bartnicki, Wirtualna Polska