"Po co ja pana ministrem zrobiłem". Kaczyński z Wałęsą nienawidzą się już od ćwierć wieku
Spotkanie przed salą sądową pokazało, jak bardzo nie znoszą się Jarosław Kaczyński i Lech Wałęsa. Przyczyną nie jest mocne wsparcie byłego prezydenta dla opozycji - panowie bezpardonowo walczą ze sobą od ponad 20 lat, od chwili, gdy przestali być najbliższymi współpracownikami.
- Po co ja pana zrobiłem ministrem?! - zapytał z wyrzutem Lech Wałęsa. - A po co ja pana (zrobiłem) prezydentem?! - odparował Jarosław Kaczyński. Panowie spotkali się w gdańskim sądzie, gdzie toczy się proces wytoczony byłemu prezydentowi przez prezesa PiS. Przed wejściem na salę rozpraw doszło do utarczki słownej. Kaczyński nie był w stanie ukryć kpiącej miny, gdy zobaczył koszulkę Wałęsy z napisem "Konstytucja".
Ale spór obu panów nie jest spowodowany poparciem Wałęsy dla opozycji i sympatyzowania z KOD. Panowie nienawidzą się od lat. I to pomimo, że w przeszłości blisko ze sobą współpracowali. W czasach "Solidarności" Lech, a później Jarosław doradzali przewodniczącemu. Razem z nim protestowali w Stoczni Gdańskiej w 1988 roku. Kaczyński po latach opisywał, że ten moment zmienił jego postrzeganie Wałęsy. "Przedtem doceniałem jego wagę, ale konkretnego, żywego człowieka - nie. (...) Ale tu, w stoczni - rzeczywisty przywódca. Potrafił w najgorszych momentach porwać ludzi. Nie załamywał się" - pisał Kaczyński w autobiografii z 2016 r. "Porozumienie przeciw monowładzy".
Po przełomie 1989 r. i wygranych przez Wałęsę wyborach, Jarosław został szefem jego kancelarii. To przyspieszyło powstawanie sporów. "Konflikt prezydenta z Kaczyńskim, przekonanym, że Wałęsa konserwuje postkomunistyczne układy w polskim życiu publicznym, osiągnął w połowie 1991 r. stadium zimnej wojny" - pisał prof. Antoni Dudek w swojej "Historii politycznej Polski 1989-2005".
Przesilenie nastąpiło po wyborach parlamentarnych w 1991 roku - Kaczyńscy odeszli z Kancelarii Prezydenta, a ich Porozumienie Centrum z partii uważanej za prezydencką, stali się skrajnie antywałęsowscy. Wałęsa do dzisiaj jest głównym negatywnym bohaterem opowieści o "nocy teczek", czyli dymisji rządu premiera Jana Olszewskiego.
Po tych wydarzeniach na wiecu, który 10 stycznia 1993 roku odbył się przed Belwederem, ich zwolennicy spalili kukłę prezydenta. Kaczyński do dzisiaj bagatelizuje ten akt. W wyborach prezydenckich w 1995 roku wystawiali własnego kandydata, ostatecznie poparli Wałęsę, choć bardzo niechętnie i głównie wbrew Kwaśniewskiemu.
Od tego czasu Wałęsa ostro walczy z Kaczyńskimi (czy po 2010 r. z Jarosławem), a politycy PiS nie pozostają mu dłużni. I z jednej i z drugiej strony padają słowa, które paść nie powinny. Politycy PiS starają się pomniejszyć historyczne zasługi Wałęsy, napisać historię opozycji antykomunistycznej w zupełnie innym świetle. Wałęsa z kolei wykorzystuje swoją międzynarodową popularność do krytykowania posunięć rządu PiS. I choć obie strony od czasu do czasu mówią o gotowości do pojednania, to nie wydaje się to prawdopodobne. Ten konflikt ciągnie się już zbyt długo, a obie strony zbyt mocno się w nim zatraciły.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl