Platforma traci nerwy
Kolejny sondaż Wirtualnej Polski pokazuje, jak bardzo stabilną mamy scenę polityczną lub… jak niewiele się dzieje, co mogłoby zmienić proporcje miedzy głównymi siłami politycznymi w Polsce. Obie główne partie toczące ze sobą walkę i ze wszystkich sił starające się skupić naszą uwagę na tej wojnie, tym razem jednak nieznacznie tracą. PO jeden punkt procentowy, ciesząc się poparciem 41% Polaków, PiS dwa punkty, spadając do poziomu sprzed kilku tygodni, gdy popierało te partię 18% respondentów.
Na spadek poparcia partii Jarosława Kaczyńskiego zapracowali zapewne dwaj politycy tej partii, którzy wsławili się mocno kontrowersyjnymi czynami. Jacek Kurski który podłączył się pod konwój CBA jadący na sygnale z Gdańska do Warszawy i Artur Górski, autor oświadczenia w którym komentował zwycięstwo Baracka Obamy w walce o fotel prezydenta USA słowami o "czarnym Mesjaszu lewicy" i "końcu cywilizacji białego człowieka". Obie przewiny w porównaniu z niektórymi czynami ludzi Platformy (miedzy innymi opisywanymi w "Dzienniku" przez Luizę Zalewską, Krzysztofa Bondaryka czy Mirosława Drzewieckiego), to raczej nie rodzące poważnych konsekwencji głupstwa (choć głupstwo Górskiego, dzięki cytowaniu przez amerykańską prasę zyskało wymiar międzynarodowy). Jednak to nad tymi dwoma przypadkami była przede wszystkim skupiona uwaga mediów.
Być może dopiero następny sondaż pokaże, jak Polacy reagują – i czy reagują – gdy krytyce podlegają ministrowie Platformy. Nagłośnione przez TVN, a potem opisywane przez prasę przygody Mirosława Drzewieckiego w pewną sylwestrowa noc na Florydzie, mają posmak dokładnie takiego skandalu, jakie dotychczas były opisywane w kontekście działaczy opozycji. Takie sprawy, jak kłamstwa i kwestie obyczajowe pod hasłem bije czy nie bije żony, przyciągają zazwyczaj uwagę bardziej niż dyskusje nad polityką ministra sportu. Dziwi więc nadzwyczajna wyrozumiałość, z jaką do postawionych przez TVN zarzutów, odnieśli się politycy PO z Donaldem Tuskiem na czele. Zdumiewa zresztą nie tylko to, ale i styl w jakim politycy PO nagle zaczęli traktować media.
Ofiarą tego zaskakującego zupełnie stylu padli m.in. dziennikarze RMF FM. Michał Boni, jak wiemy, zerwał wywiad radiowy, bo nie podobały mu się pytania Agnieszki Burzyńskiej, a Konradowi Piaseckiemu szef gabinetu politycznego Donalda Tuska, Sławomir Nowak, na pytanie o umieszczenie w spółkach Skarbu Państwa jego znajomych, odpowiedział: "niech pan jeszcze na mnie kawę wyleje i ołówkiem przebije”! Politycy Platformy najwyraźniej tracą nerwy i zapewne za chwilę, oprócz ataków na konkretnych dziennikarzy i redakcje, usłyszymy, że brak poważnych reform to nie tylko wina prezydenta, który ponoć wszystko wetuje, ale i "niechętnych mediów”. Wojowanie z dziennikarzami byłoby chyba najmniej mądrym przedsięwzięciem tej ekipy i oznaczałoby w dużej mierze podcinanie gałęzi, na której rząd Tuska siedzi. Dlatego byłoby lepiej, gdyby politycy PO powściągnęli emocje. Zwłaszcza, że jeszcze nie czas na takie nerwy: kolejne publikowane sondaże pokazują wprawdzie lekki spadek poparcia dla PO, ale nadal pozycja tej partii jest
dominująca.
Joanna Lichocka, publicystka "Rzeczpospolitej", specjalnie dla Wirtualnej Polski