PiS zemści się na prezydencie? Duda w jednej sprawie pozostaje nieugięty
Na tym pomyśle prezydentowi zależy szczególnie. Skarga nadzwyczajna jest oczkiem w głowie Andrzeja Dudy. Tyle że PiS może z wprowadzenia jej w życie zrezygnować – po to, by udobruchać Brukselę. A to oznacza kolejny spór głowy państwa z prezesem PiS.
Grudzień 2017 r. Komisja Europejska przedstawia czwartą już rekomendację dla polskich władz w związku z przeprowadzaną reformą wymiaru sprawiedliwości. Bruksela chce m.in. powrotu do zapisów, zgodnie z którymi sędziów zasiadających w Krajowej Rady Sądownictwa wybierają sami sędziowie. A to, jak wiadomo, dla ograniczającego wpływy „nadzwyczajnej kasty” obozu PiS jest niedopuszczalne – ta kluczowa zmiana zresztą już się dokonała. Sejm wybrał kilka tygodni temu nowych członków KRS, wyłączając z tego procesu sędziów. Partia rządząca musi znaleźć więc inne obszary, w których mogłaby pójść na ustępstwa Komisji.
Jednym z elementów reformy, z którego – jak mówi się nieoficjalnie – PiS mogłoby się wycofać, jest zaproponowana przez prezydenta Andrzeja Dudę tzw. skarga nadzwyczajna. Według wielu prawników zachwiałaby ona stabilnością orzecznictwa i pewnością prawa, bo – jak twierdzi choćby prof. Marcin Matczak z UW – „każdy wyrok będzie mógł być wznowiony na wniosek polityków i będzie rozpatrywany przez ludzi wybranych przez polityków”.
Prawo do wnoszenia skarg nadzwyczajnych do Sądu Najwyższego mają mieć: prokurator generalny, rzecznik praw obywatelskich oraz w sprawach, którymi się zajmują: prezes Prokuratorii Generalnej, rzecznik praw dziecka, rzecznik finansowy oraz przewodniczący Komisji Nadzoru Finansowego. Skarżyć się w nadzwyczajnym trybie na prawomocne wyroki sądów będą mogli również, a niektórzy eksperci mówią, że przede wszystkim, politycy. Grupa dwudziestu senatorów lub trzydziestu posłów również będzie mogła wnieść skargę nadzwyczajną za pośrednictwem marszałków każdej z izb.
Tyle że Duda tego rozwiązania broni. Jak tłumaczył jeszcze we wrześniu ub. roku prezydent, prezentując własny projekt ustawy o Sądzie Najwyższym, rozwiązanie to dawałoby obywatelom „możliwość wniesienia skargi od każdego prawomocnego orzeczenie każdego sądu, jeśli ktoś czuje się nim skrzywdzony”. – Każdy obywatel będzie mógł ubiegać się o wniesienie takiej skargi nadzwyczajnej do Sądu Najwyższego po to, żeby właśnie trudne sprawy ludzkie, tych, którzy mają głębokie poczucie krzywdy na skutek orzeczeń polskich sądów, mogły być załatwiane, mogły być jeszcze raz rozpoznane – wyjaśniał prezydent. Jak przekonywał, jest to zmiana o „charakterze prospołecznym”. W okresie przejściowym skarga będzie mogła objąć wyroki, które zapadły… 20 lat temu.
Sposób na odwilż na linii PiS-Bruksela
Duda obiecywał to już w trakcie kampanii wyborczej w 2015 r. Ale dla PiS kwestia skargi nadzwyczajnej w kontekście reformy wymiaru sprawiedliwości nigdy kluczowa nie była. Jednak – wykonując gest w stronę prezydenta, który długo negocjował z Jarosławem Kaczyńskim kształt reformy wymiaru sprawiedliwości – partia rządząca na przedstawioną we wrześniu propozycję głowy państwa przystała. Od tamtego czasu jednak sytuacja się zmieniła, a nowy rząd Mateusza Morawieckiego zaczął szukać sposobów na udobruchanie Brukseli tak, by prędzej czy później wypracować z Komisją Europejską kompromis. Oczekuje go sam Jarosław Kaczyński, który w ostatnich wywiadach mówił nawet o bliskim scenariuszu zawarcia swoistej ugody z Brukselą. - Planujemy dokonać zmian w prawie uzgodnionych z Komisją Europejską. To nie jest łatwe, ale unormowanie sytuacji tego wymaga – przyznał w rozmowie z „Gazetą Polską”. Prezes nawet poszedł jeszcze dalej i stwierdził, że szanse na zakończenie sporu Polski z Komisją ws. praworządności wynoszą 80 proc. – Może się to stać niebawem – ocenił.
PiS może odegrać się prezydentowi za weto
Czy PiS, wychodząc naprzód oczekiwaniom Brukseli, mógłby poświęcić instytucję skargi nadzwyczajnej? W nieoficjalnych rozmowach z WP parlamentarzyści PiS nie wykluczają takiego scenariusza, choć wyraźnie zaznaczają, iż nie wiedzą, czy temat ten był poruszany w kierownictwie partii i czy sam prezes jest zdecydowany renegocjować tę kwestię z głową państwa.
Jak udało nam się ustalić, nad skargą nadzwyczajną faktycznie się zastanawiano. W partii z wielkim niezadowoleniem przyjęto zawetowanie przez Dudę ustawy degradacyjnej. Rezygnacja ze sztandarowego pomysłu prezydenta, a więc skargi nadzwyczajnej, byłaby nie tyle prztyczkiem w nos, ile prawdziwym ciosem ze strony PiS za zablokowanie degradacji peerelowskich generałów, przede wszystkim Jaruzelskiego i Kiszczaka. Tyle że – jak twierdzą nie bez racji zwolennicy prezydenta w obozie PiS – prezydent wetując ustawę degradacyjną tak naprawdę pomógł PiS i pozwolił rządowi uniknąć kolejnych problemów ze strony Brukseli. Unia znów mogłaby się bowiem dopatrzyć łamania praworządności, tym razem ze względu na brak w projekcie ustawy PiS procedury odwoławczej od degradacji oficerów będących członkami WRON.
Duda stoi przy swoim
Pałac Prezydencki nie zamierza odpuszczać sprawy skargi nadzwyczajnej. Wiceszef Kancelarii głowy państwa Paweł Mucha zapewnia, że „prezydent jest zainteresowany utrzymaniem tej skargi jako środka prawnego, który pozwoli naprawić niesprawiedliwość, usunąć ewidentne błędy sądów”. Prezydencki minister zapewnia jednocześnie, że ów środek prawny „dzięki filtrowi uprawnionych podmiotów i wyraźnych przesłanek wnoszenia skargi nie powinien on być nadużywany”.
Inny ważny urzędnik Pałacu Prezydenckiego, jeden z najbliższych współpracowników Andrzeja Dudy zapewnia w rozmowie z WP, że prezydent „absolutnie nie bierze pod uwagę tego, że skargi nadzwyczajnej ostatecznie miałoby nie być”. – W ogóle nawet tego nie rozważamy – twierdzi nasz rozmówca. – To jest pomysł prezydenta i prezydent będzie się go trzymał – nie pozostawia wątpliwości polityk z otoczenia głowy państwa.
Faktem jest, że wciąż na linii PiS-Pałac Prezydencki w kontekście zmian w Sądzie Najwyższym istnieją pewne punkty rozbieżne. W środę obraduje w Sejmie komisja sprawiedliwości. I już pojawiają się informacje, iż partia rządząca forsuje poprawki odbiegające od oczekiwań prezydenta. Przykład? Poprawka warunkująca możliwość dalszej pracy sędziego po osiągnięciu 65. roku życia od zgody wybranej przez Sejm (czytaj: PiS) Krajowej Rady Sądownictwa, a nie prezydenta.
Sam prezydencki minister Paweł Mucha jeszcze pod koniec marca na antenie radiowej Trójki przyznał, że projekty PiS dotyczące sądownictwa „zawierają rozwiązania trafne, a po części rozwiązania wątpliwe co do względów konstytucyjnych”. Na ostateczny kształt tzw. reformy sądownictwa przyjdzie nam zatem poczekać. A droga do kompromisu polskich władz z Brukselą determinowana będzie nie tylko decyzjami Nowogrodzkiej, ale i ambicjami Pałacu Prezydenckiego.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl