PolskaPiotr Gliński o hollywoodzkiej superprodukcji: To zajmuje 6-8 lat, rządzimy niecałe 3

Piotr Gliński o hollywoodzkiej superprodukcji: To zajmuje 6‑8 lat, rządzimy niecałe 3

Minister kultury i dziedzictwa narodowego w rozmowie z Kamilem Sikorą tłumaczy, dlaczego wciąż nie powstała hollywoodzka superprodukcja o historii Polski. Wicepremier zdradza także, co dalej z Polską Fundacją Narodową.

Piotr Gliński o hollywoodzkiej superprodukcji: To zajmuje 6-8 lat, rządzimy niecałe 3
Źródło zdjęć: © East News
Kamil Sikora

Kampania wyborcza w pełni. Są kandydaci, którzy zwrócili pana uwagę swoimi pomysłami na kulturę w mieście?

To oczywiste, że współpracuję z kandydatami z mojego obozu politycznego. W Warszawie mamy z Patrykiem Jakim plany przedstawienia projektu współpracy. Przepraszam, nie mogę mówić o stolicy spokojnie, bo te ostatnie kilkanaście lat rządów obecnej pani prezydent to rzecz straszliwa. To miasto zatkane, w którym nie zbudowano - mimo zobowiązań sprzed 12 lat - żadnej obwodnicy, żadnego mostu, bo Most Północny zaczął jeszcze Lech Kaczyński, żadnej sali koncertowej z prawdziwego zdarzenia, żadnego centrum kongresowego, żadnej hali sportowej, basenu olimpijskiego. Natomiast w tym czasie Pani Prezydent miała czas zrobić profesurę i uczyć studentów. I wyrzucić na bruk setki lokatorów i kupców.

To jest miasto straconych szans - te ostatnie 12 lat Warszawa straciła. Także w sferze kultury. Ile już lat obiecywano Muzeum Sztuki Nowoczesnej?

Podobnie z Muzeum Historii Polski, powstałym w 2006 roku. Dlaczego PO i PSL nic nie zrobiły w kierunku budowy siedziby? To tak, jakby ktoś działał na szkodę Polski albo był, przepraszam za określenie, zupełnie odklejony od rzeczywistości.

Rozumiem, że po wyborach i wygranej Patryka Jakiego to się zmieni?

To już się zmienia - budujemy Muzeum Historii Polski, chociaż nie było nawet sensownego projektu. Od czerwca ruszyła inwestycja, wykop zrobiony, lane są fundamenty. Podobnie, jak obok budowane Muzeum Wojska Polskiego. To się dzieje. Park Muzealny, który tworzymy na Cytadeli, będzie gotowy za ok. 2,5 roku.

Ale do tego jest potrzebna współpraca z miastem - trzeba doprowadzić chodniki, ścieżki rowerowe, kładki od strony Żoliborza i Pragi. Do tego oczywiście usprawnienie komunikacji miejskiej, bo Park będzie wieńczył Trakt Królewski. A do tego potrzeba współpracy z aktywnym, dbającym o mieszkańców, prezydentem

Rządzi w mieście PO i to się już buduje.

Bo to na szczęście teren wojskowy. Ale nie dzieje się nic w sprawie infrastruktury wokół. Gdyby stało się jakieś nieszczęście i PO została przy władzy, to boję się, że te inwestycje nie będą przeprowadzane. Są też - od dawna - problemy z polityką symboliczną i upamiętnieniem Bitwy Warszawskiej.

Honorując i szanując ten pomysł, doprowadziłem do tego, przy wsparciu jednego z wiceprezydentów miasta, że rada Warszawy głosami i PO i PiS, wyznaczyła lokalizację pomnika na pl. Na Rozdrożu. To się udało, ale nie ma kontynuacji.

Moim zdaniem łuk tryumfalny, mniej więcej taki jak stoi w Paryżu, tylko mniejszy, proporcjonalny, dobrze wpisałby się w ciąg pomników niepodległości w Alejach Ujazdowskich. Przypominam, że tam stoją pomniki twórców polskiej niepodległości, będą jeszcze dwa – Korfantego i Daszyńskiego.

Dlaczego Platforma tego nie zrobiła przez kilkanaście lat? Nie wiem. To jest po prostu zawstydzające. Podobnie jak ta budowa metra. Przykład Sofii nas kompromituje, bo to ten sam, mniej więcej, krąg kulturowy. Ale w Szanghaju chyba w 10 lat zbudowano 8 nowych linii!. Jeśli chce się rzeczywiście coś zrobić, to współczesność, technika, dają takie możliwości.

Będąc politykiem, który od niedawna sprawuje władzę wykonawczą, wiem jak to wygląda. Skuteczność w realizacji zadań to efekt ciężkiej pracy. Trzeba spędzać po kilkanaście godzin dziennie w pracy, cały czas pilotować, popychać, interweniować, umożliwiać działanie. Naprawdę, jeżeli ktoś chce uczciwie pracować w tym fachu, dla ludzi, nie ma czasu na studentów i karierę w innym zawodzie.

To które pozycje ze swojej listy z jesieni 2015, kiedy wchodził pan do ministerstwa, już pan odznaczył?

Jest ich sporo, nie wszystkie inwestycje zostały zakończone, ale one trwają. Tak jak Muzeum Historii Polski, gdzie budowa wyprzedza harmonogram, firma buduje to bardzo rączo, ja jestem w bezpośrednim kontakcie z prezesem. Tak to się dzisiaj robi, bo takie projekty często napotykają na wiele komplikacji.

Budujemy wielką sieć muzeów w całym kraju, bo nasi poprzednicy zrobili bardzo niewiele w kwestii zapełnienia białych plam historii. Na przykład upamiętnienia eksterminacji polskiej inteligencji. Był straszliwy Holocaust, ale była także planowa eksterminacja polskich elit od jesieni 1939 roku. Dlatego od razu powołaliśmy muzeum w Piaśnicy. I Muzeum Westerplatte.

Powstają dwa muzea Żołnierzy Wyklętych. To temat niewygodny, pomijany, a przecież to byli ci, którzy swoją postawą pokazywali niezgodę na okupację sowiecką, na stalinizm, na wymordowanie tysięcy Polaków. To wszystko musi być opowiedziane, a polskie instytucje historyczne dotychczas tego nie robiły.

Niektóre z nowych muzeów budzą kontrowersje, jak Muzeum “Pamięć i Tożsamość” powołane w Toruniu we współpracy z Fundacją Lux Veritatis o. Rydzyka.

To współprowadzenie muzeum przez państwo polskie. To nie jest danie pieniędzy komuś, tylko współprowadzenie. I w takiej formule współprowadzimy wiele instytucji, na przykład Dom Rodzinny Jana Pawła II w Wadowicach czy muzeum JP II i Kardynała Wyszyńskiego w Świątyni Opatrzności Bożej. Współprowadzimy też muzeum POLIN, Muzeum Piłsudskiego w Sulejówku (budowa będzie ukończona wiosną przyszłego roku) czy Narodowe Muzeum Techniki, które wyciągnęliśmy z potężnego kryzysu.

Sama formuła prawna nie budziła kontrowersji, ale wartość merytoryczna i wycena zbiorów, które Lux Veritatis wnosi do tego przedsięwzięcia.

Zawsze dokonywana jest wycena zbiorów, tak było i w tym przypadku, zrobił to znany, niezależny ekspert. Warto zwrócić uwagę na to, że to muzeum ma dwa cele. Pierwsze to udokumentowanie tego, jak Polacy realizują przesłanie największego Polaka w historii - św. Jana Pawła II. To potwierdzają badania zrobione przez nas przed 100-leciem odzyskania niepodległości. Warto spojrzeć na naszą historię z punktu widzenia tej aksjologii. Uważam, że tego nigdy nie za dużo.

Drugie zadanie tego muzeum to prezentacja świadectw opisujących stosunki polsko-żydowskie w czasie II wojny światowej. Więc to nie są tylko relikwie, jak ktoś tam złośliwie opisał, które są wyceniane. Unikatowe jest to, że muzeum zebrało świadectwa osób mieszkających za granicą - niewielu polskich badaczy do takich osób docierało. To była moja osobista decyzja, bo uznałem, że stworzenie takiego muzeum ze wsparciem państwa było konieczne.

Nasi poprzednicy zaniedbali także pamięć o Kresach, nie ma muzeum poświęconego tej wielkiej odciętej części Polski. Myśmy już zakupili Pałac Lubomirskich w Lublinie i przygotowujemy to muzeum. Podobnie muzeum Sybiru - wielu z nas ma jakichś przodków, którzy mieli średnią przyjemność przymusowego zapoznania się przed laty z tą częścią świata. To muzeum powstaje we współpracy z miastem Białystok.

Robimy coś, czego nasi poprzednicy nie zrobili. Tak jak nie zrobili nic w sprawie estetyki przestrzeni publicznej. Powołaliśmy Narodowy Instytut Architektury i Urbanistyki, który ma bronić interesów polskiej przestrzeni publicznej. Już działa.

Powołaliśmy także Narodowy Instytut Dziedzictwa Kulturowego Za Granicą POLONIKA, który prowadzi remonty polskich cmentarzy i zabytków na Kresach oraz wspiera polonijne instytucje kultury na świecie, takie jak Instytut Piłsudskiego, Muzeum w Rappersvillu, Biblioteka Polska w Paryżu itd. Wszystkie mądre kraje od lat wspierają takie instytucje, Polska nie miała takich narzędzi i myśmy to zaniedbanie naprawili. Od 1 stycznia 2019 zacznie funkcjonować ustawa to umożliwiająca. To do sędziów mówię, gdyby ktoś mnie pozwał w trybie wyborczym, że to jeszcze nie działa. Ustawa jest już przyjęta, przygotowywane jest rozporządzenie…

Nasi poprzednicy z PO i PSL godzili się na to, że bardzo wiele instytucji kultury o znaczeniu lokalnym, ale i ogólnopolskich, przymierało głodem. Samorządy nie miały pieniędzy na ich utrzymanie, a my 12 takich instytucji wzięliśmy już na garnuszek państwa. To m.in. zespoły Śląsk i Mazowsze, które nie miały środków na wyjazdy zagraniczne i rozwój. Do tego Filharmonia Podkarpacka, Filharmonia Szczecińska, Filharmonia Kameralna w Łomży, która zdobyła już kilka Fryderyków, Teatr Muzyczny w Łodzi, Teatr Polski w Warszawie, Teatr Dzieci Zaglebia w Bedzinie, orkiestra Aukso z Tychów czy orkiestra Agnieszki Duczmal. A jeszcze uratowaliśmy przed niechybną śmiercią na rynku PIW i Polskie Wydawnictwo Muzyczne. I 150 artystów wyrzuconych przez PSL z Warszawskiej Opery Kameralnej, którzy od roku tworzą wspaniałą Polską Operę Królewską i ożywili martwy Teatr Stanisławowski w Łazienkach.

Myśmy takie brylanty z Polskiej kultury wybrali i wsparli. Dlaczego nasi poprzednicy tego nie zrobili? Może dlatego, że przez lata „bohatersko walczyli” o podniesienie budżetu ministerstwa do 1 proc. budżetu państwa. Bez skutku. Nam się to udało od razu. To kwestia odważnych decyzji politycznych, ich realizacji, a także możliwości budżetowych, które po objęciu przez nas władzy, jakimś cudem, się zwiększyły. Można budować i drogi i mosty, i muzea.

Przechodząc do innych form budowania tożsamości historycznej: co z zapowiadaną w kampanii wyborczej w 2015 roku wielką hollywoodzką produkcją?

Realizujemy wiele filmów historycznych, także wspólnie z TVP, np. serial “Bojowcy” o młodych piłsudczykach - dwa pierwsze odcinki pokażemy już 11 listopada. Do tego film “Legiony”, wspieramy też realizowaną przez prywatnego przedsiębiorcę hollywoodzką wersję “Jacka Stronga”, czyli filmu o płk. Kuklińskim.

Oprócz tego przygotowujemy wiele innych produkcji, m.in. trzy filmy o armii Andersa, o Piłsudskim, o Nowaku-Jeziorańskim, o Pietrzykowskim, bokserze z obozy koncentracyjnego, o geniuszach matematycznych ze Lwowa, o Pileckim, o ”Orle”, o rodzinie Ulmów, Paderewskim, Irenie Sendlerowej, ks. Romanie Kotlarzu, zamordowanym przez komunistów po strajkach radomskich…

Chcemy wskrzesić dla widza zapomniane postaci, jak Szmul Zygielbojm - polski polityk żydowskiego pochodzenia, który popełnił w Londynie samobójstwo widząc obojętność Zachodu na powstanie w Gettcie Warszawskim. Jest też “Zieja” o księdzu Janie Zieji - żołnierzu wojny w 1920 i 1939 roku, a jednocześnie zadeklarowanym pacyfiście i członku KOR. To piękna postać z polskiej historii. Łącznie więc wspieramy bądź/i zainicjowaliśmy ponad dwadzieścia projektów fabularnych i jeszcze więcej dokumentów…

Które mają potencjał?

Najszybciej będzie chyba „Kurier” o Nowaku-Jeziorańskim, później może „Klecha” o ks. Kotlarzu, “Jack Strong”; potencjał mają wszystkie projekty ale efekt finalny zależy od artystów. Minister i jego współpracownicy może tylko inspirować, wybierać w dostępnych ofertach artystycznych, popędzać, wspierać… Jeśli chodzi o rzeczy, które wspieraliśmy od początku, to już za kilka tygodni zobaczymy “Bojowców” w TVP. Wsparliśmy też prezentowanego już w Gdyni „Kamerdynera” Filipa Bajona.

Ale “Bojowcy” to serial TVP, nie trafi do międzynarodowego widza.

Tak, więc z tego typu produkcji mamy “Jacka Stronga”. Przygotowujemy też film o Ulmach. W dystrybucji międzynarodowej będzie również kilka innych koprodukcji, jeden z projektów o Pileckim idzie w tym kierunku, także “Cooper” i “Jerusalem Avenue” (tytuł nawiązujący do słów Donalda Trumpa tutaj w Warszawie). Dwa ostatnie to produkcje międzynarodowe, bo bohaterowie to Amerykanin i Anglik uwikłani w polskie losy. Przypominam, że produkcja hollywoodzka to od pomysłu do premiery co najmniej 5-6 lat. Na ogół dłużej. My jeszcze 3 lat nie rządzimy. Ale staramy się to robić. Uspokajam też wszystkich, że to nie minister robi filmy, tylko twórcy. Jeśli przynoszą dobre pomysły, to je wspieramy, jeśli nie, to nad nimi dalej pracujemy. Od tego mamy PISF i niezależne komisje eksperckie. To trwa, ale dzieje się.

Wspieramy wiele produkcji, także dokumentalnych. Jedna z nich wkrótce zostanie pokazana z okazji rocznicy odzyskania niepodległości. Powstała na podstawie nieznanych materiałów filmowych zebranych z całego świata. Przygotowywany jest też w TVP serial o podobnej tematyce.

Czy po zmianie składu zarządu Polska Fundacja Narodowa spełnia zadania, jakie przed nią stawiano? Pewnie będzie pan polemizował, ale od początku uważnie śledziłem jej działalności i w sprawozdaniach najwięcej było relacji z wizyt na grobach Polaków na Kresach.

Trochę złośliwie pan to przedstawia. To rzeczywiście był jeden z obszarów zainteresowania Fundacji, bardzo ważny dla wielu z nas. Po zmianie zarządu trochę racjonalizujemy działania, bo było ich trochę za dużo i były rozproszone. Myślę, że to idzie w dobrym kierunku. Będzie na przykład rozwijany projekt wizyt studyjnych w Polsce, także liderów opinii, by na miejscu zobaczyli, jak wyglądają przemiany demokratyczne w Polsce, bo rzeczywiście mamy problem z wizerunkiem w światowych mediach.

Ucichło o uczestnictwie naszego jachtu w oceanicznych regatach. Jacht jest bardzo piękny, nazywa się “I love Poland”, polska załoga wystartuje w regatach, które mają olbrzymie przełożenie medialne.

Może dlatego, że dopiero 29 września odbyła się oficjalna inauguracja projektu?

Jestem pełen nadziei jeśli chodzi o PFN. To instytucja, która powstała niedawno i zderzyła się z olbrzymią falą krytyki, jeszcze zanim zaczęła naprawdę działać.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (252)