"Perfekcyjna operacja". Gen. Skrzypczak ostrzega, co może się stać
- Jest to wizerunkowy cios w Putina. Most Krymski to było jego marzenie, on go otwierał, był ojcem tego pomysłu - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską gen. Waldemar Skrzypczak, komentując zniszczenie przeprawy łączącej Rosję z anektowanym Krymem. Generał jest przekonany, że była to "perfekcyjna robota Sił Zbrojnych Ukrainy". - Putin na pewno odpowie na to, co się stało. To może być szaleńczy atak - alarmuje były dowódca Wojsk Lądowych RP.
08.10.2022 | aktual.: 08.10.2022 14:08
Siły powietrzne armii ukraińskiej potwierdziły w sobotę, że na zbudowanym przez Rosję moście prowadzącym na anektowany Krym doszło do pożaru. Na nagraniach publikowanych w sieci widać płonącą kolejową nitkę mostu i zawalony odcinek przeprawy drogowej.
Ukraińska agencja Interfax-Ukraina podała, powołując się na źródła, że eksplozja nastąpiła w wyniku operacji specjalnej Służby Bezpieczeństwa Ukrainy. SBU na razie nie skomentowała tych doniesień. Głos zabrał natomiast Mychajło Podolak, doradca prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego.
"Krym, most, początek. Wszystko, co nielegalne, powinno zostać zniszczone. Wszystko, co ukradzione - zwrócone Ukrainie, a wszystko, co jest rosyjską okupacją - wygnane" - napisał Podolak w wymownym wpisie na Twitterze, dodając zdjęcie zniszczonego mostu.
"Perfekcyjna operacja". Gen. Skrzypczak nie ma złudzeń
O pożarze na Moście Krymskim porozmawialiśmy z gen. Waldemarem Skrzypczakiem. Były dowódca Wojsk Lądowych RP wprost mówi, że za incydentem na pewno stoją Siły Zbrojne Ukrainy.
- To jest prezent dla Władimira Putina na jego 70. urodziny. To było mu obiecane. Nikt nie wiedział, co zrobią Ukraińcy, ale to była tylko kwestia czasu - przekonuje ekspert.
W jego ocenie, jeśli rzeczywiście zapaliły się cysterny, to były to tzw. cysterny-zapalniczki i najprawdopodobniej doszło do jednocześnie zainicjowanej detonacji. - Polega to na tym, że ciężarówka wybucha w określonym wcześniej przez pomysłodawców miejscu. Praktykowali to też Irakijczycy, Afgańczycy. To nie jest przypadek, że ten pożar wybuchł dzisiaj, dzień po urodzinach Putina. Nikt nie strzelił w tę ciężarówkę, ona miała się zapalić i wybuchnąć tam, gdzie wybuchła. Zostało to przygotowane perfekcyjnie, w każdym szczególe - wskazuje gen. Skrzypczak.
- Ten pojazd jechał w kolumnie i prawdopodobnie został zdetonowany. Musieli to być ludzie wpuszczeni na most przez Rosjan, bo oni kontrolują wszystkich wjeżdżających. Tam przypadkowa osoba nie wjedzie. Oni się o ten most bardzo bali. Moim zdaniem, Ukraińcy, którzy dokonali zamachu, od jakiegoś czasu jeździli tam i oswoili ze sobą ochronę. Może nawet machali do siebie rękoma - mówi Wirtualnej Polsce generał broni w stanie spoczynku.
Rosja ma problem? "Putin na pewno odpowie"
Gen. Skrzypczaka zapytaliśmy też, jak zniszczenie Mostu Krymskiego wpłynie na przebieg wojny i czy utrudni armii rosyjskiej prowadzenie działań wojennych. Do tej pory przeprawa była wykorzystywana przez Rosję do transportu żołnierzy i sprzętu wojskowego na Krym.
- Póki Rosjanie mają połączenie lądowe z Rosją, a więc korytarz idący od Rostowa przez Krym, to zniszczenie mostu nie stanowi dla nich większego problemu. Ale oni bali się tego, że Ukraińcy uderzą i nie wiedzieli, kiedy i jak do tego dojdzie. Wszyscy byli przekonani, że siły ukraińskie wykonają atak rakietowy lub lotniczy. Most był okrążony rosyjską obroną przeciwlotniczą do nieprawdopodobnych rozmiarów - zaznacza ekspert.
Jego zdaniem to zaplanowana akcja, a nie przypadek. - Ciężarówka mogła wybuchnąć wszędzie indziej, ale akurat wybuchła na Moście Krymskim. Jest to wizerunkowy cios w Putina. Most Krymski to było jego marzenie, on go otwierał, był ojcem tego pomysłu - przypomina gen. Skrzypczak.
Ekspert ostrzega jednak, że bez wątpienia rosyjski dyktator zareaguje.
- Putin na pewno odpowie na to, co się stało. Wojskami lądowymi nic nie zrobi, bo są za słabe, więc będzie uderzał rakietami dalekiego zasięgu, atakując miasta, miejsca infrastruktury krytycznej i wszystko, co tylko się napatoczy. To może być szaleńczy atak. Ale Ukraińcy znoszą te ataki od 24 lutego, więc czy będzie to sto czy dziesięć rakiet, to nie ma większego znaczenia - uspokaja były dowódca Wojsk Lądowych RP.
Źródło: WP Wiadomości
Radosław Opas, dziennikarz Wirtualnej Polski
Zobacz też: Superjacht rosyjskiego oligarchy namierzony. Tu uciekł przed sankcjami