Pedofilia w Kościele. Prokuratura po dwóch miesiącach umarza śledztwo. Duchowni nie poniosą odpowiedzialności
Pedofilia w Kościele. Śledztwo w sprawie polskich hierarchów, którzy nie powiadomili organów ścigania o przypadkach pedofilii w Kościele, zostało umorzone po zaledwie dwóch miesiącach od jego rozpoczęcia.
19.05.2020 | aktual.: 24.07.2020 11:01
Decyzję o rozpoczęciu śledztwa wobec duchownych, którzy tuszowali przypadki pedofilii w kościele, Prokuratura Okręgowa w Poznaniu podjęła pod koniec stycznia tego roku.
Postępowanie zostało wszczęte wobec osób, które od lipca 2017 roku do maja 2019 roku nie zawiadomiły organów ścigania o popełnieniu przestępstw przez duchownych i zakonników, mimo, że posiadały o nich wiarygodne informacje. Chodzi o czyny zabronione z art. 200 § 1 kk polegające na "obcowaniu płciowym z osobami małoletnimi poniżej 15. roku życia lub/i doprowadzanie ich do poddania się innym czynnościom seksualnym".
Zawiadomienie po filmie Sekielskich. "Kościół musi znać poszczególne sprawy"
Śledztwo było odpowiedzią na zawiadomienie, które w prokuraturze złożyli ówcześni działacze partii Razem, Amadeusz Smirnow i Dorota Koszal (teraz oboje są poza ugrupowaniem). Prokuraturę zawiadomili tuż po premierze pierwszego filmu braci Sekielskich "Tylko nie mów nikomu".
Ich zdaniem zarówno urzędnicy, funkcjonariusze i hierarchowie Sekretariatu Konferencji Episkopatu Polski, jak i przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski - arcybiskup metropolita Stanisław Gądecki - oraz inni duchowni, mogli wiedzieć o przypadkach pedofilii w Kościele. A zamiast powiadomić o molestowaniu nieletnich przez duchownych odpowiednie organy ścigania - mogli je ukrywać.
Podstawą zawiadomienia stał się opublikowany w marcu zeszłego roku raport Konferencji Episkopatu Polski. To w nim Kościół wyliczył przypadki nadużyć seksualnych, których dopuścili się księża. Nie wskazał jednak, gdzie doszło do przestępstw, ani nie podał nazwisk sprawców. Raport został sporządzony na podstawie formularza, w którym oznaczano m.in. wiek duchownego w czasie popełnienia czynu oraz ile lat minęło od jego święceń. Dlatego według ówczesnych działaczy partii Razem, Kościół musiał znać poszczególne sprawy.
Prokuratura śledztwo umarza po dwóch miesiącach
Poznańska prokuratura - mimo tego, że mogła odmówić rozpoczęcia śledztwa - wszczęła je pod koniec stycznia. Ale już po dwóch miesiącach zostało ono umorzone. Pismo w tej sprawie otrzymał Amadeusz Smirnow.
Poznańska prokuratura umorzenie śledztwa uzasadniła jednym zdaniem: "(...) brak jest danych dostatecznie uzasadniających podejrzenie popełnienia przestępstwa".
- Nic się w tej sprawie nie wydarzyło. Nie mamy wglądu w akta ani status pokrzywdzonych. Nie możemy też złożyć zażalenia na prokuraturę o umorzenie śledztwa, bo nie jesteśmy pokrzywdzonymi. Nie rozumiem dlaczego prokuratura najpierw rozpoczęła śledztwo, a potem je umorzyła. W podobnych sprawach takie postępowania nie były nawet rozpoczynane. Teraz wyczerpały nam się możliwości prawne do działania - mówi Smirnow.
I dodaje: - Takie sytuacje tworzą wyłom w polskim prawie karnym i naruszają zaufanie do państwa, które dzieli nas na równych i równiejszych. Jestem pewien, że prokuratura nie była w stanie przeprowadzić rzetelnego śledztwa w trakcie dwóch miesięcy. Jestem rozczarowany, ale nie jestem zaskoczony.
Prokuratura: Brak danych o zaistnieniu karalnego przestępstwa
O to, dlaczego śledztwo zostało umorzone i jakie działania zostały przeprowadzone, Wirtualna Polska zapytała poznańską prokuraturę.
"(...) zebrany w niniejszej sprawie materiał dowodowy, poddany wnikliwej i rzetelnej analizie, pozwolił na wydanie decyzji o umorzeniu postępowania, stwierdzającej brak danych wskazujących na wiarygodne i uzasadnione podejrzenie zaistnienia karalnego niezawiadomienia o przestępstwie" - odpisał nam rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Poznaniu, Łukasz Wawrzyniak.
Czytaj też: Koronawirus. Raport z frontu, dzień piąty. Po omacku
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie.
Masz news, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl