Paweł Kukiz tłumaczy się z publikacji "listu-straszaka": chciałem pomóc komisji
Paweł Kukiz wyjaśnia, dlaczego dopiero teraz upublicznił "list-straszak" od Antoniego Macierewicza. Twierdzi, że chciał pomóc komisji wyjaśniającej sprawę Bartłomieja Misiewicza. Jest jednak jeden problem.
19.04.2017 | aktual.: 19.04.2017 13:21
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Paweł Kukiz postanowił odpowiedzieć na pytania części internautów, którzy po przeczytaniu jego wtorkowego postu na Facebooku, zarzucali mu, że zwlekał kilka miesięcy z opublikowaniem listu od szefa MON. "Odpowiadam - bo wszystko ma swój czas a mając pozycję Dawida w tej kompanii Goliatów trzeba przede wszystkim być cierpliwym, żeby cię nie roznieśli w pył" - napisał na swoim profilu lider Kukiz'15.
We wtorek Paweł Kukiz zamieścił na swoim profilu na Facebooku list od Antoniego Macierewicza, w którym bronił Bartłomieja Misiewicza. "W okolicach Świąt Bożego Narodzenia zamieściłem na FB mem poświęcony Misiewiczowi w kontekście gabinetów politycznych” - wyjaśnił Kukiz. Jak dodał, w następstwie tego do biura poselskiego przyszedł "list-straszak”, którego nadawcą był Antoni Macierewicz. "Z listu wynikało, że 'próbując obrazić dyrektora Misiewicza wpisuję się w kampanię dezinformacji i nienawiści od miesięcy uprawianej przez największych szkodników sprawy polskiej'” - dodał.
Dlaczego Kukiz zwlekał z publikacją?
Wpis lidera Kukiz'15 wywołał falę komentarzy. Odnoszono się w nich nie tylko do treści listu Macierewicza, ale także do faktu, że jego adresat zwlekał kilka miesięcy z jego opublikowaniem.
"List otrzymałem do rąk w połowie stycznia. Wówczas jeszcze pozycja Macierewicza w PiS była niepodważalna. Każdy mój atak na niego powodowałby agresję ze strony partii władzy a jednocześnie budował pozycję nowoczesnej PO naszym kosztem" - tłumaczy zwłokę w publikacji listu Kukiz.
Kukiz: początkowo chwaliłem Macierewicza
Poseł przyznaje też, że było mu niezręcznie ujawniać wówczas treść tego listu, ponieważ, jaki pisze, początkowo chwalił "ministra za jego energiczne zajęcie się armią zrujnowaną po ośmiu latach władzy PO-PSL i 'reformach' psychiatry Klicha więc nagły zwrot o 180 stopni w jego ocenie zostałby w przestrzeni publicznej potraktowany jako objaw schizofrenii :-)".
"Aby stopniowo dystansować się do pierwotnej oceny na początku lutego publicznie przeprosiłem za ową "sympatię'" - tłumaczy Kukiz i przypomina wywiad, jakiego udzielił wówczas "Rzeczpospolitej". "Ale i tak za wcześnie było na walnięcie z "grubej rury" bo Kukiz'15 dostałby rykoszetem tak, że by się nie pozbierał :-)" - dodaje w swoim wpisie na Facebooku.
Drugim wymienionym przez Kukiza powodem zwlekania z publikacja listu było oczekiwanie przeprosin jakie wyraził Macierewicz. Przypomnijmy, że szef MON napisał: "Chcę wierzyć, że było to nieporozumienie i liczę na to, że da Pan temu natychmiast wyraz dlatego tez nie nadaję temu listowi charakteru publicznego". "Nie dałem 'wyrazu' i czekałem na reakcję ministra. I upublicznienie przez niego listu. Nie doczekałem się" - pisze poseł Kukiz'15.
Kukiz: każdy myślący człowiek wie, że nie chodzi tylko o Misiewicza
Decyzja o upublicznieniu listu, jak informuje Paweł Kukiz, zapadła, gdy powstała komisja ds, Misiewicza, bo - "z całą pewnością klimat w PiS odnośnie oceny Macierewicza się zmienił". "Chyba każdy myślący człowiek zdaje sobie sprawę, że komisji nie chodzi o samego Misiewicza" - tłumaczy.
"Uznałem więc że list (szczególnie jego 'emocjonalność') może pomóc wypracować takie stanowisko komisji, które będzie korzystne dla Polski i jej Obywateli. Bo to dla nich przechodzę te wszystkie katusze święcie wierząc, ze wkrótce uda się doprowadzić do zmiany ustroju i zastąpienia zamordystycznej partiokracji proobywatelską Konstytucją" - kończy swój post Paweł Kukiz.
Komisja podjęła decyzję
Komisję ds. Misiewicza powołał 12 kwietnia prezes PiS Jarosław Kaczyński. Dzień później komisja zebrała się, przesłuchała Bartłomieja Misiewicza i Antoniego Macierewicza.
- Sprawa Misiewicza została zamknięta. Komisja całkowicie negatywnie oceniła postawę Bartłomieja Misiewicza. PiS stwierdza, że nie ma on kwalifikacji do pełnienia funkcji w sferze administracji publicznej, spółkach Skarbu Państwa i innych sferach życia publicznego. PiS potrafi wyciągnąć wnioski z takich sytuacji jak w sprawie Misiewicza, chcemy przeprosić Polaków. W przeciwieństwie do PO potrafimy to zrobić i zareagować natychmiast - podkreślił członek komisji Joachim Brudziński, ujawniając efekty jej pracy.
Paweł Kukiz tłumaczy, że ma nadzieję, iż publikacja listu może pomóc w pracach komisji. Problem w tym, że komisja definitywnie - co WP potwierdziła w biurze prasowym Prawa i Sprawiedliwości - swoje prace zakończyła.