Majówka "grozy" nad morzem? "Nikt z nas nie poluje na turystę"

- Taniej już było, a tzw. paragony grozy są nagonką na restauratorów. Każdy, kto dba o renomę, nie zasadza się na turystów. W większości popularnych i wartych uwagi miejsc ceny widoczne są przy wejściu i w menu - mówi Dariusz Cienki, właściciel restauracji w Łebie. - W tym roku widać kryzys - dodaje jego kolega z branży.

paragon grozy rybaparagon grozy
Źródło zdjęć: © Pixabay
Mateusz Dolak

Najbliższa majówka może być jedną z najtrudniejszych dla branży turystycznej. Jak pisaliśmy w Wirtualnej Polsce, na Podhalu i na Mazurach jest jeszcze wiele wolnych pokoi, a przedsiębiorcy obawiają się o swoją przyszłość z powodu mniejszych zysków. Jak mówią, wszystko z powodu wysokiej inflacji, która sprawia, że Polacy dwa razy oglądają każdą wydaną złotówkę.

Mniej osób w hotelach i pensjonatach oznacza też mniejszy ruch w restauracjach, a to właśnie wydatki na jedzenie stanowią największą część wyjazdowych budżetów. Po rozmowach z przedstawicielami branży turystycznej z południa i północno-wschodniej Polski wiemy już, jakie panują tam nastroje. A jak sytuacja będzie wyglądała w restauracjach nad morzem?

- Wszystko tak na prawdę będzie zależało od pogody. Nie mamy na razie rezerwacji stolików. Ale zawsze w majówkę mieliśmy duży ruch. W tym roku liczymy, że będzie podobnie, bo jesteśmy nastawieni na klienta z mniej zasobnym portfelem. U nas ceny zaczynają się od 20 złotych za zestaw z zupą - mówi Tomasz Stenko z "Polskiej Kuchni" w Łebie.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Bez szans na 20 stopni. Majówka nas nie rozpieści

- Wracamy do PRL-u, że ludzie przyjadą na chwilę - dzień, dwa - i do domu. Liczę, że pomimo takiego stanu rzeczy będziemy mieli gości. Jakoś sobie musimy radzić. Ale rząd nam ciągle rzuca kłody pod nogi. Mam na myśli podatki, ZUS i teraz zerowy VAT na żywność, którego nie możemy odliczyć. Jestem w branży od 30 lat. Pamiętam czasy, że za pomidory płaciło się sześć złotych, a teraz - 24. Musieliśmy podnieść ceny, bo nam koszty stale rosną. Taniej już było - twierdzi z kolei Dariusz Cienki z restauracji HonoTu w Łebie.

I dodaje, że popularne "paragony grozy" znad morza uderzają w restauratorów. - To zwykłe naciąganie tematu. Ja mogę pójść do Biedronki czy Lidla i też powiedzieć, że tam są paragony grozy. Przecież my tutaj się wszyscy znamy i nikt z nas nie poluje na turystę. Należy pamiętać jednak, że my funkcjonujemy w innych realiach, bo zarabiamy tylko w czasie sezonu. Stąd ceny mogą być zbliżone do modnych lokalizacji w dużych miastach - tłumaczy.

- Jeżeli ja kupuję rybę za 50 zł, do tego dokładam puree i warzywa, to koszt produkcji takiego dania wychodzi około 70 zł, a sprzedałem je za 79 zł. Przecież nikt nie będzie pracował za 10 zł za godzinę. Cena gazu w tamtym roku 55 zł, teraz 115 zł. Po co jechać na wypoczynek i narzekać? Ja staram się uśmiechać do gości, a jestem w pracy, nie na odpoczynku - kontynuuje.

Ceny w restauracjach nad morzem. "Widać kryzys"

Przeanalizowaliśmy średnie ceny w nadmorskich lokalach i okazuje się, że jedzenie jest droższe niż rok temu. W wielu miejscach ceny za zupy zaczynają się od 20 złotych, drugie dane to też wydatek rzędu 30-50 złotych. Jeżeli będziemy chcieli zjeść rybę, to musimy liczyć się z dużo wyższymi kosztami: 200-gramowe porcje zaczynają się od 30 złotych, a do tego należy doliczyć ceny dodatków. Oczywiście zdarzają się też miejsca tańsze i znacznie droższe.

- W tym roku widać kryzys. Jest dużo mniej klientów, wszyscy liczą każdy grosz. Ludzie wydali dużo na święta, teraz będą komunie, wesela. Słyszeliśmy, że hotele mają problemy z rezerwacjami, to też się odbije na nas. W porównaniu z zeszłym rokiem utarg nam spadł o 40 procent w kwietniu. Wszystko drożeje, a pensje stoją w miejscu. Bardzo odczuliśmy też podwyżki. W gastronomii zużywamy ogromne ilości gazu i prądu. Musieliśmy podnieść ceny o 5-10 procent. Nie możemy o więcej, bo stracimy klientów przed majówką - żali się z kolei Marek Bal z Karczmy Polskiej Pod Kogutem w Świnoujściu.

- Przykre jest, jak słyszymy nagonkę na restauratorów za "paragony grozy". U nas dwa dania i napój można dostać za około 60-70 złotych. Jeżeli ktoś kupuje w budkach, na wagę, to niech nie dziwi się, że cena za duży kawałek ryby przekracza 100 złotych - dodaje.

- Ludzie czekają na pogodę i na promocje, żeby zrobić tańsze rezerwacje w ostatniej chwili. Liczymy, że wszystko się zapełni, dlatego już teraz dostawiamy stoliki, robimy zapasy, zapełniamy magazyny. Ale zgadzam się z przedmówcami, że sytuacja będzie nieprzewidywalna. Część ludzi wybiera wyjazd za granicę, bo niby tam jest taniej. Ale nie do końca, bo jeżeli porównamy standardy, to za lepszy trzeba wydać więcej niż w Polsce. Goście na pewno nie będą tak długo jak kiedyś i zamiast na dziewięć dni przyjadą na pięć. Liczę, że znajdą się ludzie spragnieni słońca oraz odpoczynku na świeżym powietrzu i przyjadą nad morze - ma nadzieję Magdalena Wąsowić z bistro i pensjonatu Kamienica w Mielnie.

Początek kryzysu?

Spadek popytu w branży turystycznej zauważa również Zachodniopomorska Regionalna Organizacja Turystyczna. - Wyraźnie widać, że nasze społeczeństwo nie wydaje tak dużo pieniędzy jak rok temu. Turyści - o ile decydują się na wyjazdy - wybierają krótsze terminy. W dodatku rzadziej korzystają z restauracji, zwiedzania czy masaży - ocenia dyrektor ZROT Artur Pomianowski.

Jak dodaje, "zarówno restauratorzy, hotelarze, jak i pozostali przedsiębiorcy działają w warunkach podwyższonych cen". - Opłaty stałe wzrosły, klientów będzie mniej. A jeśli się pojawią, to będą wydawać mniej - wyjaśnia.

- To w jasny sposób odbije się na branży turystycznej. Najpierw pandemia, potem wojna, teraz wysoka inflacja. Dynamika jest tak duża, że trudno o prognozy. Zachodzące zmiany są nieprzewidywalne. Natomiast nawet po pandemii było widać, że społeczeństwo wybierało się na wyjazdy i wakacje. Teraz wiele osób szuka oszczędności, a turystyka nie jest pierwszą potrzebą - podsumowuje Pomianowski.

Czytaj też:

Mateusz Dolak, dziennikarz Wirtualnej Polski

Wybrane dla Ciebie
Incydent pod biurem PO. Szef MSWiA reaguje
Incydent pod biurem PO. Szef MSWiA reaguje
"Jest pan wolny". Lawina komentarzy po decyzji sądu
"Jest pan wolny". Lawina komentarzy po decyzji sądu
Ukrainiec, który wysadził Nord Stream, zabrał głos
Ukrainiec, który wysadził Nord Stream, zabrał głos
Atak na rodziców w Jedlni-Letnisko. 63-latek nie żyje, 61-latka w szpitalu
Atak na rodziców w Jedlni-Letnisko. 63-latek nie żyje, 61-latka w szpitalu
Poród na parkingu przed szpitalem. Mama i dziecko czują się dobrze
Poród na parkingu przed szpitalem. Mama i dziecko czują się dobrze
Morze Barentsa. Norweskie myśliwce przechwyciły rosyjski samolot
Morze Barentsa. Norweskie myśliwce przechwyciły rosyjski samolot
Sceny grozy w szpitalu. 19-latka wymachiwała nożem
Sceny grozy w szpitalu. 19-latka wymachiwała nożem
Nie mogą zidentyfikować kierowcy busa. Nowe informacje o wypadku Polaków
Nie mogą zidentyfikować kierowcy busa. Nowe informacje o wypadku Polaków
Ktoś oblał wejście do biura PO. Sprawę bada policja
Ktoś oblał wejście do biura PO. Sprawę bada policja
Atak na dziennikarza RAI. Meloni reaguje
Atak na dziennikarza RAI. Meloni reaguje
"Na czołówkę". Brała udział w wypadku w Austrii, zabrała głos
"Na czołówkę". Brała udział w wypadku w Austrii, zabrała głos
Decyzja w sprawie Wołodymyra Żurawlowa. Jest reakcja niemieckiego ministerstwa sprawiedliwości
Decyzja w sprawie Wołodymyra Żurawlowa. Jest reakcja niemieckiego ministerstwa sprawiedliwości