Oskarżają ich o głośną interwencję na kolei. "Szereg osób nie rozumie"
Na stacji w Jelczu-Laskowicach doszło do zatrzymania, które sparaliżowało ruch na 30 minut. Grupa mężczyzn podszywających się pod fundację ECPU nielegalnie zatrzymała niewinną osobę. Na organizację spłynęła fala krytyki. Po nieco ponad dwóch tygodniach od tych zdarzeń fundacja zabrała głos i ponownie podkreśliła, że nie ma nic wspólnego ze sprawą.
Najważniejsze informacje:
- Grupa mężczyzn błędnie powiązana z ECPU dokonała fałszywego zatrzymania.
- Świadkowie opisali sytuację jako niepokojącą i podejrzaną.
- Fundacja ECPU oświadczyła, że to nie była jej akcja, a działania podszywających się są zgłaszane.
Sceny nad Morskim Okiem. Turyści z dziećmi zrobili sobie lodowisko
Głośna interwencja na stacji kolejowej w Jelczu-Laskowicach paraliżowała ruch pociągów na blisko pół godziny. Grupa mężczyzn, błędnie utożsamiana z fundacją ECPU, dokonała zatrzymania osoby, która była zupełnie niewinna. Na miejscu zdarzenia był świadek, który relacjonował, co zaszło.
Jak doszło do interwencji na stacji?
Świadek zdarzenia, który siedział tuż obok w pociągu opowiedział, że mężczyzna stanowczo zaprzeczał stawianym mu zarzutom i twierdził, że jest ofiarą pomyłki. Grupa ludzi, która go zatrzymała twierdziła, że wysyłał on niestosowne zdjęcia, jednakże nie przedstawili żadnych dowodów na poparcie swojego oskarżenia. Pociąg stał przez ten czas, oczekując na przyjazd policji.
- Cały czas mówił, że to nie on - relacjonował świadek podkreślając, że zatrzymany bał się wyjść z pociągu w obawie o swoje bezpieczeństwo.
Kto odpowiada za fałszywe oskarżenia?
Na miejsce przybyli funkcjonariusze, którzy przejęli mężczyznę. Jak się później okazało, cała sytuacja wynikała z nieporozumienia. Wkrótce fundacja ECPU, z którą błędnie powiązano grupę zaznaczyła, że nikt z jej członków nie brał udziału w tym zdarzeniu.
„To są BANDYCI, którzy bezprawnie łamiąc prawo podszywają się pod naszą nazwę!” - oświadczyła fundacja podkreślając, że podobne incydenty były wcześniej zgłaszane służbom. Fundacja zapewnia o współpracy z wymiarem sprawiedliwości w celu ścigania takich fałszerstw.
Mimo tego fundacja w dalszym ciągu otrzymywała niecenzuralne wiadomości. Wobec tego zdecydowano się raz jeszcze wydać oświadczenie.
"Ubolewamy nad faktem, że spora część społeczeństwa legitymuje się brakiem czytania ze zrozumieniem! A doświadczamy tego w związku z wczorajszą publikacją artykułu w Gazecie Wyborczej oraz jego przedruku w Onet. Pomimo tego, że w artykułach wytłuszczonym drukiem napisano "Fundacja ECPU odcina się od incydentu" wiele osób przypisuje naszej Fundacji bandyckie zdarzenie do jakiego doszło 15 listopada na terenie Jelcza Laskowice. Osoby te (które odpowiadają za incydent, przyp. red.) od dawna bezprawnie posługują się oznaczeniami ECPU pomimo tego, że nasza nazwa od wielu lat jest zastrzeżona w Urzędzie Patentowym RP" - napisano.
Jednocześnie zagrożono, że jeśli ataki na fundację w dalszym ciągu będą miały miejsce, to fundacja wstąpi na drogę prawną.
"Niestety szereg osób nie rozumiejących tego, co czytają, zamieszczają w internecie wpisy uderzające bezpośrednio w dobre imię naszej Fundacji, na co oczywiście nie możemy sobie pozwolić. Dlatego od dzisiejszego poranka wszystkie te wpisy są sukcesywnie zabezpieczane w celach procesowych i każda jedna osoba, która przypisuje nam jakikolwiek związek czy udział w tym bandyckim napadzie na Pana Daniela, zostanie przez nas pozwana w trybie art. 212 kk." - dodano.
"Pan Daniel, poszkodowany przez Mateusza Bartnika i jego bandę, od samego początku (choć nie mamy żadnego obowiązku) jest objęty przez naszą Fundację wsparciem i opieką merytoryczną i prawną" - podsumowano.
Źródło: Post Fundacja ECPU Polska: ŁOWCY PDF-ów