Wrocławscy dominikanie "stają w prawdzie". Co robił o. Paweł?
Osaczał studentki, uzależniał od siebie i często wykorzystywał seksualnie. Zdarzało się, że pomieszkiwały w klasztorze. Koledzy z duszpasterstwa widywali je później poubierane w habity. Tak miała funkcjonować nieformalna sekta o. Pawła działająca 20 lat temu przy zakonie dominikanów we Wrocławiu.
Przed kilkoma dniami wrocławscy dominikanie opublikowali oświadczenie, w którym napisali, że w latach 1996-2000 w ramach duszpasterstwa we Wrocławiu działał intensywny mechanizm przypominający funkcjonowanie religijnej sekty. "Zwracamy się do was z ogromnym bólem i wstydem. Stajemy przed wami w prawdzie, która mimo upływu lat coraz wyraźniej odsłania swoje przerażające oblicze" – napisali, deklarując jednocześnie pełne wyjaśnienie sprawy.
Charyzmatyczny dominikanin z Wrocławia
Portal wyborcza.pl dotarł do osób związanych z wrocławskim duszpasterstwem w czasach działalności o. Pawła.
- Miał duże umiejętności retoryczne i erystyczne. Ta jego charyzma przejawiała się już w sposobie mówienia homilii i kazań. Składał też taką obietnicę, że kontakt z Bogiem może być dla osób wierzących bardziej bezpośredni. To przykuwało uwagę. Ludzie nawracali się po kontakcie z nim – mówi Tomasz.
Z kolei Magda, również wychowanka o. Pawła, podkreśla, że wszystko, co mówił o Bogu i religii, miało w sobie dużą dawkę emocji. - Sprawiał wrażenie natchnionego, ale dobrze się go słuchało. To było zawsze mocne i bardzo sugestywne, ale też ludzkie. Do tego miał jeszcze talent aktorski i ładnie śpiewał. Był też duszą towarzystwa. Dobrze się z nim spędzało czas, można było pożartować, ale też zwyczajnie pogadać. Taki ksiądz do ludzi – wspomina.
Na msze o. Pawła w przyklasztornym kościele św. Wojciecha przychodziły tłumy, a w duszpasterstwie dużo się wtedy działo. Organizowano spotkania mikołajkowe, andrzejkowe i imprezy sylwestrowe. A latem wyjazdy w góry, na spotkania młodych w Lednicy i pielgrzymki na Jasną Górę.
Była też działalność charytatywna: a to odwiedzanie więźniów albo bezdomnych, a to spotkania z dziećmi z Domu Samotnej Matki.
Przestrzegał przed sektami
Ojciec Paweł tworzył też Dominikańskie Centrum Informacji o sektach i zagrożeniach duchowych. Przestrzegał przed satanizmem, okultyzmem i wróżeniem z kart.
Edukował też, jak rozpoznać sekty. Że cechuje je: przywództwo charyzmatyczne, misjonarska gorliwość, prawda wyłączna, dławienie indywidualności, nadrzędność grupy, ścisła dyscyplina, odchylenia doktrynalne i techniki zniewalania.
- Tylko u niego nie miało to nic wspólnego z chrześcijańskim rozumieniem charyzmatów. To były takie niby-manifestacje Ducha Świętego, jak omdlenia, kaszel, wyobrażenia, silne przeświadczenia, wrażenia czy innego rodzaju zwykłe odczucia - wspomina Tomasz.
"To były kompletne odjazdy"
O. Paweł miał mieć też swoją ulubioną grupę studentów. - W duszpasterstwie było kilka salek, oni siedzieli zamknięci w jednej z nich i odprawiali te modły. To były jakieś kompletne odjazdy. Pamiętam, że kolega powiedział mi kiedyś: oni się tam biją, ale nie wiem, co miał na myśli - opowiada Magda.
Habity ojca Pawła
Jak pisze portal wyborcza.pl, najbliżej o. Pawła była grupa dziewczyn. W pewnym momencie kilka z nich zamieszkało nawet w salach duszpasterstwa w klasztorze. Już wcześniej zdarzało się, że studenci zostawali tam na noc, gdy przedłużyła się modlitwa albo ktoś miał problemy z mieszkaniem, więc nikogo to specjalnie nie dziwiło. Chodzili w habitach - czytamy.
O. Paweł miał uzależniać podopiecznych od siebie i pod pozorem religijnych rytuałów przekraczać kolejne granice. W ten sposób miał wymuszać także stosunki seksualne.
I nagle, w drugiej połowie 2000 roku zniknął.
- Okazało się, że sprawa nie została wtedy zakończona – przyznaje cytowany przez Wyborczą o. Wojciech Delik, dzisiejszy przeor wrocławskiego klasztoru.
Zakon ponownie zainteresował się sprawą, gdy na publiczną działalność o. Pawła zwróciły uwagę jego dawne ofiary. Jednocześnie pojawiły się sygnały, że została przez niego skrzywdzona kolejna kobieta.
Teraz dominikanie zapowiadają powołanie komisji składającej się przede wszystkim z niezależnych od zakonu osób świeckich, która ma ostatecznie wyjaśnić wszystkie aspekty tej sprawy. Już teraz prowadzone są też rozmowy z jego dawnymi ofiarami, a zakon apeluje, by zgłaszali się wszyscy poszkodowani przez o. Pawła.
Imiona bohaterów zostały zmienione.
Przeczytaj także:
Źródło: Wyborcza.pl/Ewa Wilczyńska