Oddał Kaczyńskiemu Śląsk i dalej na tym zarabia: 50 tys. zł miesięcznie
Po przejściu na stronę PiS, Wojciech Kałuża został nagrodzony. Objął m.in. funkcję wicemarszałka województwa, a później wiceprezesa państwowej spółki. Choć po zmianie władzy bohater słynnej politycznej wolty stracił stołki, to nadal pobiera z państwowej kasy ogromne pieniądze. Jak ustaliła Wirtualna Polska, obecnie to ponad 50 tys. zł miesięcznie.
25.02.2024 | aktual.: 02.04.2024 10:39
Skąd tak duża pensja - skoro Wojciech Kałuża pożegnał się z państwową posadą na początku stycznia? Kałuża od końca 2022 r. był wiceprezesem (członkiem zarządu) w Jastrzębskiej Spółce Węglowej. Zgodnie z umową o świadczenie usług zarządzania, po odwołaniu przysługuje mu odprawa - trzy pensje.
Zgodnie ze sprawozdaniem z działalności spółki, do którego odsyła nas rzecznik JSW, "wynagrodzenie miesięczne podstawowe za miesiąc kalendarzowy" dla członka zarządu to 52,8 tys. zł.
To nie wszystko, bo jak ustaliła Wirtualna Polska, Wojciecha Kałużę obowiązuje też zakaz konkurencji. Oznacza to, że przez kolejne pół roku dostawać będzie 50 proc. swojego wynagrodzenia, czyli ponad 26 tys. zł miesięcznie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
JSW nie udostępniła jeszcze sprawozdania finansowego za rok obrotowy 2023, czyli pełny rok pracy radnego Kałuży. Nie możemy więc podać jego szczegółowych zarobków na państwowej posadzie. Ta składa się bowiem ze wspomnianego wynagrodzenia stałego (52,8 tys. zł miesięcznie od marca 2023 r., wcześniej 50 tys. zł) oraz wynagrodzenia zmiennego, które przyznawane jest za wyniki.
Wojciech Kałuża zarobił setki tysięcy na państwowej posadzie
Wiadomo natomiast, że jeśli Kałuża zrównał się zarobkami ze swoimi kolegami i poprzednikami na stanowiskach, w rok mógł zarobić blisko milion złotych. Z oficjalnego zestawienia JSW wynika, że inni wiceprezesi za rok obrotowy zakończony w grudniu 2022 r. zarobili 600 tys. zł "podstawy" i niemal 320 tys. zł wynagrodzenia zmiennego, co w sumie daje blisko 920 tys. zł w rok. Kałuża załapał się na podwyżkę stałej pensji, więc zarobić mógł nawet więcej.
Przed posadą w JSW, Wojciech Kałuża pełnił funkcję wicemarszałka województwa. Zarabiał znacznie mniej niż w górniczej spółce, ale znacznie więcej, niż większość Polaków. Z jego oświadczeń majątkowych wynika, że za pierwszy rok w sejmiku dostał nieco ponad 130 tys. zł, w drugim ponad 140 tys. zł, a w trzecim ponad 185 tys. zł. Na odchodne, za okres od stycznia do 21 listopada 2022 r., zgarnął natomiast blisko 270 tys. zł. W sumie za ok. cztery lata grubo ponad 700 tys. zł.
Przeciwko decyzji Kałuży protestowali na ulicy jego wyborcy
Przypomnijmy, że radny Wojciech Kałuża, który miejsce w sejmiku zawdzięcza wyborcom Koalicji Obywatelskiej, tuż po wyborach przeszedł na stronę Prawa i Sprawiedliwości. Swoją decyzją dał partii Jarosława Kaczyńskiego władzę w województwie śląskim.
Wolta wywołała poruszenie. Borys Budka zapowiadał zawiadomienie prokuratury o korupcji politycznej. Przeciwko decyzji Kałuży protestowali na ulicy wyborcy w jego rodzinnym mieście. Z "jedynki" na liście dla Kałuży gęsto tłumaczyli się jego polityczni koledzy z Nowoczesnej, która odpowiadała za jego kandydaturę.
Tymczasem Kałuża w nagrodę został wicemarszałkiem województwa, a po czterech latach, kiedy PiS utracił większość, partia zapewniła mu miękkie lądowanie na państwowej posadzie z gwiazdorską pensją.
Na Śląsku radny Kałuża stał się symbolem politycznej zdrady
Na kilka tygodni przed kolejnymi wyborami samorządowymi o radnym z Żor krążą różne plotki. Jedna z nich głosi, że Wojciech Kałuża zamierza szukać szczęścia za południową granicą Polski, gdzie rozgląda się za pracą. Choć na Śląsku w jego kontekście słowo "zdrada" odmieniana jest przez wszystkie przypadki, to można również usłyszeć, że PiS zamierza zagrać swoim jokerem w nadchodzących wyborach.
Wirtualna Polska nieoficjalnie ustaliła, że chodzić ma o jego rodzinny okręg, gdzie miałby zostać nawet "jedynką" na liście PiS. - Trochę bezczelnie, ale ludzie głosują przecież na listę, a nie kandydata - słyszymy od jednego z polityków. - W tym okręgu ma startować też Julia Kloc, czyli córka europosłanki, która także ma swoje wpływy, więc zapowiada się ciekawie - dodaje.
Z Wojciechem Kałużą udało się nam zamienić kilka słów. Pytanie o swoje plany na przyszłość obrócił jednak w żart. Stwierdził, że w najbliższych planach ma wyjście z psem na spacer. Obiecał, że rozważy prośbę o wywiad. Niestety, później telefonów już nie odbierał, a na SMS-y nie odpisał.
Paweł Pawlik, dziennikarz Wirtualnej Polski
Napisz do autora: Pawel.Pawlik@grupawp.pl