Od afery z Łukaszem Mejzą mija rok. Dziesiątki przesłuchań wciąż w planach
Jak wynika z informacji Wirtualnej Polski - w sprawie posła i byłego wiceministra sportu Łukasza Mejzy wciąż trwają przynajmniej dwa śledztwa. W każdym z nich prokuratorzy gromadzą materiały dokumentujące jego biznesową działalność. Śledczy przyznają, że "na tym etapie sprawy nie ma mowy" o jej umorzeniu.
Jedno śledztwo jest w sprawie organizowania szkoleń za unijne pieniądze. Drugie w sprawie firmy medycznej, która miała wysyłać chorych na leczenie za ocean. Jak wynika z informacji Wirtualnej Polski, problemy posła Łukasza Mejzy wcale się nie skończyły.
Niemal rok temu rozpoczęliśmy cykl publikacji o biznesowej działalności posła i ówczesnego wiceministra sportu Łukasza Mejzy. Pierwszy tekst - będący efektem dziennikarskiego śledztwa - na stronach Wirtualnej Polski pojawił się 17 listopada 2021 roku. Materiał pt. "Długi, wspólnicy zarzucający oszustwo, handel maseczkami i powoływanie się na wpływy. Oto tajemnice ministra Łukasza Mejzy" można przeczytać tutaj.
W kolejnych tygodniach publikowaliśmy następne efekty naszej pracy, które ostatecznie doprowadziły do dymisji Łukasza Mejzy. Jak przekonywał: padł ofiarą najbardziej brutalnego ataku medialnego w historii III RP. A miało się tak stać za jego polityczne wsparcie i głosy dla Zjednoczonej Prawicy. Dodawał, że losy rządu Mateusza Morawieckiego i koalicji zależą właśnie od jego jednego poselskiego głosu. Nie zależały.
Łukasz Mejza nie stał się ofiarą żadnych ataków - a wyłącznie prawdy o jego działalności.
Rok temu ujawniliśmy, że spółki Mejzy mają długi, które każdy może sobie kupić w internecie oraz opisaliśmy, jak w środku pandemii polityk handlował maseczkami bez medycznych atestów.
Opisaliśmy również jego bezprawne powoływanie się na wpływy w giełdowej spółce, która żadnych pełnomocnictw mu nie wręczała. Naświetliliśmy także okoliczności, w jakich firma posła zarobiła blisko milion na unijnych dotacjach. Jak? Prowadziła szkolenia, które wzbudziły poważne wątpliwości kontrolujących działalność urzędników.
A przede wszystkim opisaliśmy działalność należącej do Łukasza Mejzy spółki Vinci NeoClinic. Dokumenty oraz opowieści byłych współpracowników wiceministra pokazują jasno: Mejza ze swoimi współpracownikami chciał zarabiać na zbiórkach i leczeniu ciężko chorych ludzi, w tym dzieci.
Razem - i za wiedzą posła - przekonywali, że oferują skuteczną terapię na wiele nieuleczalnych chorób. Spółka Mejzy miała się zajmować organizowaniem w Polsce terapii "pluripotencjalnymi komórkami macierzystymi". To metoda uznawana przez lekarzy w Polsce i na całym świecie za niesprawdzoną i niebezpieczną. Numer telefonu posła był na ulotkach reklamowych spółki.
Mejza po naszych publikacjach zorganizował kuriozalną konferencję prasową, a następnie odszedł z rządu. Dziś jako poseł niezależny wspiera w głosowaniach ekipę Zjednoczonej Prawicy.
Po publikacjach Wirtualnej Polski zapowiadał pozwy - przeciwko redakcji oraz dziennikarzom podpisanym pod tekstami. Do dziś nie złożył jednak żadnego.
Dwa śledztwa
Na artykuły Wirtualnej Polski, opisujące biznesową działalność posła i byłego wiceministra Łukasza Mejzy, zareagowała prokuratura. Jak wynika z naszych informacji, zostały wszczęte dwa śledztwa dotyczące działalności posła i powiązanych z nim firm.
Pierwsze prowadzone jest przez śledczych w Zielonej Górze. Dotyczy środków wydawanych na szkolenia organizowane w ramach dotacji z Unii Europejskiej.
W ramach unijnego programu mali i średni przedsiębiorcy mogli zgłosić się po bony, które potem realizowali w firmach oferujących szkolenia. I jednym z organizatorów takich szkoleń była spółka Future Wolves, należąca do Łukasza Mejzy. To u niej przedsiębiorcy realizowali swoje "bony szkoleniowe".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo:
Urzędnicy z lubuskiego Urzędu Marszałkowskiego nie znaleźli pełnej dokumentacji tej działalności i wykazali brak licznych materiałów na platformie szkoleniowej. Ich wątpliwości budził też sposób przeprowadzenia kursów oraz przeprowadzane na koniec egzaminy.
W sumie urzędnicy zakwestionowali wypłatę 664 tys. zł, które dostała firma Mejzy Future Wolves oraz 19 tys. zł (które trafiło do firmy, prowadzonej przez asystentkę społeczną Łukasza Mejzy w Sejmie). Jak wynika z sejmowego wykazu - właścicielka bliźniaczej firmy wciąż działa na rzecz posła. Mówiąc wprost: zakwestionowali, że na szkoleniach ktokolwiek i jakkolwiek się szkolił.
W ramach tego śledztwa prokurator zlecił agentom Centralnego Biura Antykorupcyjnego z Poznania zabezpieczenie dokumentacji obu wspomnianych wyżej firmie. W czerwcu doszło do przeszukania domu rodziców Łukasza Mejzy w lubuskim Łagowie, gdzie zarejestrowana była spółka Future Wolves.
Na miejscu agenci zastali matkę Łukasza Mejzy. Gdy poprosili ją o wydanie dokumentów spółki syna, kobieta stwierdziła, że nie wie, gdzie miałaby ich szukać. Wtedy agenci CBA przystąpili do przeszukania domu państwa Mejzów. W trakcie działania na miejscu pojawił się sam Łukasz Mejza.
I nie był to koniec działalności CBA w tej sprawie. Tego samego dnia agenci przeszukali też mieszkanie wspomnianej już asystentki posła w Zielonej Górze.
Niedługo później Łukasz Mejza i jego pełnomocnik złożyli zażalenie do sądu na fakt przeprowadzenia przeszukania. Ich zdaniem nie było konieczne. Jednak - jak wynika z informacji Wirtualnej Polski - sąd nie uwzględnił zastrzeżeń posła. Uznał czynności CBA za jak najbardziej zasadne.
Co dalej ze śledztwem? - Aktualnie prowadzone są dalsze czynności dowodowe, w szczególności przesłuchania świadków, do końca roku wyznaczono kilkadziesiąt wezwań - czynności prowadzą równolegle prokurator oraz funkcjonariusz CBA. Zlecono także analizy zabezpieczonych dowodów - przekazała nam Ewa Antonowicz, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Zielonej Górze.
Jak informuje nas Antonowicz, "w tym momencie nie ma mowy o umorzeniu tej sprawy".
Medyczny biznes Mejzy
Z kolei w Warszawie toczy się śledztwo w wątku oszustw, których ofiarą mieli być potencjalni klienci spółki Vinci NeoClinic, również należącej do Łukasza Mejzy.
I w tej sprawie prokuratorzy gromadzą materiały oraz przesłuchują kolejnych świadków. Na tym etapie również nie ma mowy o umorzeniu sprawy.
Z rozmów z osobami, które były już przesłuchiwane w obu śledztwach, wynika, że prokuratorzy są doskonale zorientowani w działalności Mejzy, szczegółowo dopytują o konkretne zdarzenia i procedery. Cały czas gromadzą dowody obciążające działalność posła.
W tej chwili jednak nie ma decyzji o postawieniu zarzutów Łukaszowi Mejzie. Nawet gdyby śledczy zdecydowali się na takie działania, to polityka chroni cały czas immunitet poselski. Warto przy tym przypomnieć, że w ostatnich dniach Jarosław Kaczyński oraz politycy PiS coraz głośniej mówią o wprowadzeniu zmian w prawie, które takie zabezpieczenie polityków po prostu by znosiły. W środę projekt zmian w konstytucji (wniesiony przez PiS) pojawił się w Sejmie.
Co robił przez ostatni rok sam Łukasz Mejza?
Ubogo wyglądają efekty jego pracy w Sejmie. Od wybuchu afery nie złożył żadnej nowej interpelacji. Na koncie ma ich ledwie 39, z czego większość dotyczy przywrócenia połączeń kolejowych i PKS w poszczególnych województwach. Przy czym treść tych interpelacji jest identyczna, zmienia się jedynie tytuł i województwo w pytaniu. To sposób niektórych parlamentarzystów na "produkowanie" interpelacji bez większego nakładu pracy. Mejza z niego korzysta.
Jak sprawdziliśmy, Łukasz Mejza w ciągu roku tylko sześć razy wystąpił na sejmowej trybunie. Przy czym jedno z wystąpień dotyczyło jego własnej sprawy. W kolejnych poruszał m.in. temat Donalda Tuska (nazwisko lidera opozycji pojawia się dokładnie 15 razy w czterech wystąpieniach), marszałka Tomasza Grodzkiego czy mecenasa Romana Giertycha.
W lipcu tego roku przemawiał do niemal pustej sali. I zachwalał Jarosława Kaczyńskiego. Mówił wtedy, że prezes PiS to "Kazimierz Górski polskiej polityki". Dodawał, że to "człowiek, który zostawił serducho dla swojego kraju. Człowiek, który jest symbolem i zawsze będzie wzorem do naśladowania". Trudno uznać, że pochwały trafiły do szefa obozu Zjednoczonej Prawicy, gdyż niewielu posłów i posłanek się im w ogóle przysłuchiwało.
Z kolei 3 listopada swoje wystąpienie zaczął od wulgarnego obrażenia posłów opozycji. Następnie tłumaczył, że CBA skontrolowała legalność jego majątku i "w swej kontroli nie zostawiła suchej nitki na medialnych zarzutach". Machał przy tym jakimiś dokumentami. Jakimi? Tego ujawnić nie chce.
Ostatnia aktywność Łukasza Mejzy ogranicza się głównie do wpisów w mediach społecznościowych oraz występów w TVP. Jak udowodniliśmy, działa jednak aktywnie na zapleczu polityki.
Kilka tygodni temu ujawniliśmy w Wirtualnej Polsce, że we wrześniu polityk pojawił się na spotkaniu dotyczącym budowy mieszkań społecznych w województwie lubuskim. I nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie towarzystwo, z którym powędrował na to wydarzenie.
Na miejscu pojawił się z człowiekiem oskarżonym przez prokuraturę w Zielonej Górze o przywłaszczenie 420 tys. zł - właśnie ze spółki zajmującej się budownictwem społecznym.
W WP opisywaliśmy też, że poseł zapomniał uwzględnić w ostatnim oświadczeniu majątkowym części zarobków - za pracę w resorcie sportu. Poprawkę złożył po naszej interwencji - gdy wiadomości w tej sprawie skierowaliśmy do Ministerstwa Sportu i Turystyki oraz Kancelarii Prezesa Rady Ministrów.
Łukasz Mejza od kilku miesięcy nie odpowiada na nasze pytania. Poprosiliśmy go również o pokazanie dokumentów z CBA, które miały go rzekomo oczyszczać. Mejza i w tej sprawie milczy. W chwili publikacji materiału również Centralne Biuro Antykorupcyjne nie odpowiedziało na pytania dotyczące dokumentów, którymi zasłaniał się poseł Łukasz Mejza.
Były wiceminister sportu nie odpowiedział też na prośbę o komentarz do śledztw dotyczących jego działalności oraz faktu odrzucenia przez sąd jego zażalenia na przeszukanie.
Szymon Jadczak i Mateusz Ratajczak są dziennikarzami Wirtualnej Polski
Napisz do autorów: szymon.jadczak@grupawp.pl, mateusz.ratajczak@grupawp.pl