Mejza nie podał pensji w oświadczeniu majątkowym. Złożył korektę, gdy zaczęliśmy pytać rząd o sprawę
Łukasz Mejza nie wypełnił poprawnie oświadczenia majątkowego. W pierwszym dokumencie nie umieścił informacji o zarobkach za pracę w rządzie - wynika z analizy Wirtualnej Polski. Po pensji w wysokości ok. 16 tys. zł brutto miesięcznie nie było tam śladu. Mejza korektę złożył, gdy do Ministerstwa Sportu i Turystyki, KPRM i CBA zaczęliśmy wysyłać kolejne pytania i żądania odpowiedzi o wypłacone mu pieniądze.
- Poseł i były wiceminister sportu Łukasz Mejza w pierwotnym oświadczeniu majątkowym nie podał informacji o zarobkach w resorcie.
- W sumie nie wpisał do dokumentów wynagrodzenia w wysokości ok. 29 tys. zł - pensji za niepełne trzy miesiące pracy.
- Korektę oświadczenia poseł Mejza złożył dopiero, gdy pytania Wirtualnej Polski trafiły do Ministerstwa Sportu i Turystyki, Kancelarii Prezesa Rady Ministrów oraz Centralnego Biura Antykorupcyjnego.
- Łukasz Mejza wiceministrem sportu był od października do grudnia 2021 roku. Zrezygnował po serii publikacji Wirtualnej Polski nt. jego aktywności biznesowej. Materiał pt. "Jak Łukasz Mejza postanowił zarobić na cierpieniu" można przeczytać tutaj.
Poseł i były już wiceminister sportu Łukasz Mejza w opublikowanym w tym roku oświadczeniu majątkowym nie wykazał żadnych zarobków za pracę dla rządu. W oryginalnych dokumentach za trzeci rok kadencji parlamentarzysty - pokazujących stan posiadania na 31 grudnia poprzedniego roku kalendarzowego - pensji z tego tytułu po prostu brak.
Były wiceminister w dokumencie zapisał wyłącznie pieniądze, które zarobił jako poseł - dostał 37 tys. zł uposażenia oraz 31 tys. zł diety poselskiej. A - jak informuje wprost Ministerstwo Sportu i Turystyki - wiceminister za pracę w resorcie otrzymywał pensję i dodatek funkcyjny. I dlatego powinien był wykazać je w dokumentach.
Tak postąpili koledzy i koleżanki Mejzy z resortu. Wiceminister Anna Krupka w oświadczeniu wykazała, że w ciągu roku zarobiła na rządowych stanowiskach 162 tys. zł. Wiceminister Andrzej Gut-Mostowy wpisał 154 tys. zł, które zarobił w resortach, w których działał (a pracował w ciągu roku w dwóch).
O pensji z tego tytułu nie zapomniał też Jacek Osuch - poseł i kolejny wiceminister sportu. Wynagrodzenie z ministerstwa zadeklarował też szef resortu Kamil Bortniczuk (42 tys. zł w 2021 roku).
Łukasz Mejza zapomniał jako jedyny.
Co ważne: MSiT od kilku tygodni ukrywa dokładną kwotę wypłaconą byłemu wiceministrowi. Resort nie odpowiedział wprost na pytanie, jakie wynagrodzenie pobrał poseł - nie wyliczył środków, które trafiły na jego konto, choć właśnie o to pytaliśmy. Przez kolejne dni i tygodnie ministerstwo nie kwapiło się w ogóle, by odpowiadać na pytania o tę kwestię.
Daty w tej sprawie są ważne.
6 czerwca 2022 roku poprosiliśmy o informację, jakie wynagrodzenie pobrał Łukasz Mejza w okresie pracy w MSiT. Tu warto podkreślić, że to pytanie o dokładną kwotę.
10 czerwca - ze względu na bezczynność resortu Kamila Bortniczuka w tej, wydawałoby się, prostej sprawie - poprosiliśmy o interwencję KPRM. Kolejne wiadomości nie przyniosły jednak skutku. Urzędnicy ignorowali temat zarobków Łukasza Mejzy.
Dopiero zwrócenie uwagi urzędnikom, że brak odpowiedzi na pytania może być uznany za złamanie Prawa prasowego oraz przestępstwo niedopełnienia obowiązków, sprawiło, że otrzymaliśmy odpowiedź. Niepełną - zawierającą wyłącznie mnożniki (które wpływają na wysokość wynagrodzenia) i podstawę prawną wypłacania pensji wiceministra.
20 czerwca wysłaliśmy kolejnego maila z upomnieniem do urzędników ukrywających publiczną informację. Kopia e-maila trafiła do Centralnego Biura Antykorupcyjnego.
21 czerwca uzyskaliśmy wspomnianą niepełną informację. A już 22 czerwca - na dwa miesiące po złożeniu pierwszego oświadczenia majątkowego - Łukasz Mejza przypomniał sobie o zapomnianych zarobkach. W tym dniu w Kancelarii Sejmu złożył korektę oświadczenia majątkowego i przyznał, że resort sportu i turystyki wypłacił mu ponad 28 tys. zł za niepełne trzy miesiące pracy.
Przypominamy: oświadczenie złożył w kwietniu, poprawkę w czerwcu. I to dopiero, gdy zaczęliśmy pytać Ministerstwo Sportu i Turystyki oraz Kancelarię Prezesa Rady Ministrów o jego rządowe wynagrodzenie.
Mejza po otrzymaniu pytań o błędy w oświadczeniu w lekceważący sposób odniósł się do dziennikarza Wirtualnej Polski. "Szymek, idź na urlop, napij się piwka i naucz się dokładnie czytać druki oświadczeń :)" - to treść e-maila przesłanego przez posła w odpowiedzi na pytanie, dlaczego nie umieścił części dochodów w oświadczeniu majątkowym.
Były wiceminister nie odpowiedział merytorycznie na żadne pytanie.
Zapytaliśmy rzecznika rządu Piotra Müllera, jak podoba mu się lekceważący ton wypowiedzi byłego członka rządu Mateusza Morawieckiego i posła wspierającego ten rząd. Nie odpowiedział.
Ile zarabiać miał w Ministerstwie Sportu i Turystyki Łukasz Mejza? Zgodnie z deklaracjami resortu - około 12,5 tys. zł brutto wynagrodzenia zasadniczego oraz ok. 3,4 tys. zł brutto dodatku funkcyjnego. Łącznie jego wynagrodzenie miało sięgać 16 tys. zł brutto.
To stawka zgodna z przepisami - rozporządzeniem prezydenta o zasadach wynagradzania osób zajmujących kierownicze stanowiska państwowe. Jednocześnie to stawka maksymalna przewidziana dla osób pracujących jako wiceministrowie. Mogą oni otrzymywać 7-krotność tzw. kwoty bazowej (w 2022 roku wynosi 1789 zł i jest podstawą wyliczania pensji dla radnych, ale również premiera, ministrów, kierowników państwowych urzędów). Stąd pensja zasadnicza jest wynikiem działania 7,04 * 1789, co daje 12,5 tys. zł.
Dla przykładu dla premiera Mateusza Morawieckiego ten mnożnik wynosi 8,68 (co daje mu pensję 15,5 tys. zł), a dla jakiegokolwiek ministra - 7,84 (co daje pensję 14 tys. zł brutto).
Na tym jednak nie koniec, bo każda z tych osób może otrzymywać dodatek funkcyjny. I ten również ma swój mnożnik, z którego wynika ostateczna wypłata.
W przypadku dodatków funkcyjnych dla wiceministrów przepisy wskazują mnożnik o wartości 1,92 (a więc dodatek funkcyjny uzyskuje się z działania 1,92 * 1789 zł, co daje 3,4 tys. zł).
Co warto odnotować, były już wiceminister sportu pracę zaczął w Ministerstwie Kultury, Dziedzictwa Narodowego i Sportu 15 października. Stąd w rządzie witał go wicepremier Piotr Gliński, szef tego resortu. Wspomnienie z tego wydarzenia wciąż jest na stronach resortu, choć bez wspólnego zdjęcia posła z wicepremierem.
"Poseł Łukasz Mejza został w piątek powołany na sekretarza stanu w Ministerstwie Kultury, Dziedzictwa Narodowego i Sportu oraz pełnomocnika Prezesa Rady Ministrów ds. nowych technologii w sporcie" - czytamy w krótkiej notce.
Dopiero kilkanaście dni później ruszyło odrębne Ministerstwo Sportu - utworzone dokładnie 27 października.
"W związku z utworzeniem Ministerstwa Sportu i Turystyki, premier Mateusz Morawiecki powołał sekretarzy stanu w nowym resorcie. Nominację na funkcję sekretarza stanu odebrali z rąk ministra sportu i turystyki Kamila Bortniczuka Anna Krupka, Andrzej Gut-Mostowy, Łukasz Mejza oraz Jacek Osuch" - to kolejny fragment z rządowych informacji.
Zapytaliśmy Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego, czy płaciło Mejzie za niepełne dwa tygodnie pracy. Resort odpowiedział, że pensja Mejzy obciążała część budżetu dot. kultury fizycznej - po powołaniu nowego resortu to on przejął płatność za ten czas pracy.
Każdego posła - w tym Łukasza Mejzę - do poprawnego wypełnienia oświadczenia zobowiązuje Ustawa o wykonywaniu mandatu posła i senatora. A ta mówi jasno, że w szczególności w dokumentach powinny znaleźć się informacje o:
"dochodach osiąganych z tytułu zatrudnienia lub innej działalności zarobkowej lub zajęć, z podaniem kwot uzyskiwanych z każdego tytułu". I warto to podkreślić - przepisy wymagają podania kwot oraz źródeł.
Dokładnie ta sama ustawa przewiduje, że "kontroli rzetelności i prawdziwości oświadczeń o stanie majątkowym (...) dokonuje Centralne Biuro Antykorupcyjne".
A podanie nieprawdy (lub zatajenie prawdy) karane jest z artykułu 233. Kodeksu karnego, który mówi o fałszywych zeznaniach. Potencjalna kara? Pozbawienie wolności od sześciu miesięcy do nawet ośmiu lat.
"Kto, składając zeznanie mające służyć za dowód w postępowaniu sądowym lub w innym postępowaniu prowadzonym na podstawie ustawy, zeznaje nieprawdę lub zataja prawdę, podlega karze pozbawienia wolności od sześciu miesięcy do lat ośmiu".
Szymon Jadczak i Mateusz Ratajczak, dziennikarze Wirtualnej Polski
Napisz do autorów:
Szymon Jadczak - szymon.jadczak@grupawp.pl
Mateusz Ratajczak - mateusz.ratajczak@grupawp.pl