NIK jak prokuratura? Banaś lobbuje u nowej władzy
Najwyższa Izba Kontroli próbuje namówić nową ekipę rządową, by przyznać jej uprawnienia oskarżycielskie. Dlaczego? Aby omijać wciąż nasyconą nominatami Zbigniewa Ziobry prokuraturę. Koalicja odnosi się do tego pomysłu sceptycznie.
Takie rozwiązanie sugerował jeszcze w czasie kampanii wyborczej prezes NIK Marian Banaś. Polegałoby ono z grubsza na tym, że zawiadomienia pokontrolne Izby trafiałyby prosto do sądów. Skąd ten pomysł?
W ostatnich latach, za rządów Zjednoczonej Prawicy, NIK niejednokrotnie składał doniesienia do prokuratury dotyczące wykroczeń i przestępstw, popełnianych przez wysokich rangą urzędników. Śledczy jednak nie podejmowali wskazywanych przez urzędników tropów. Powodem tego, według NIK, był fakt, że w prokuraturze dominowali nominaci Ziobry.
Sposób na rozliczenie PiS
Teraz, choć rząd się zmienił, wpływy stronników dawnych władz w prokuraturze wciąż pozostają silne. I dlatego, jak pisze "Dziennika Gazeta Prawna", ludzie Banasia zaczęli lobbować u nowej władzy za rozszerzeniem uprawnień NIK.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
- Wszyscy się zorientowali, że w obecnym stanie prawnym, gdzie wszędzie mamy dualizm prawny, bez nas oni nie rozliczą skutecznie PiS. W prokuraturze Bodnar może robi porządki, ale wciąż jest tam mnóstwo nominatów Ziobry (...). Z tego względu może nie jest głupim pomysłem dać uprawnienia oskarżycielskie NIK, by zaczęła kierować sprawy bezpośrednio do sądów z pominięciem prokuratury - mówi "DGP" jeden ze współpracowników prezesa Izby, dodając, że mają gotowy projekt ustawy w tej sprawie.
Nie tędy droga?
Mimo problemów z okiełznaniem bałaganu w systemie prawnym RP, nowa koalicja rządowa nie pali się do wprowadzenia tego rozwiązania. Szef Komitetu Stałego Rady Ministrów Maciej Berek mówił "DGP", że zamiast tworzyć nowy pion prokuratury, wystarczy usprawnić współpracę na linii prokuratura-NIK, tak, by "była realna".
Z kolei inny rozmówca z rządu zaznaczył, że zawiadomienia składane przez NIK są oceniane przez prokuratorów okręgowych "bardzo przeciętne". Tak więc nadawanie im uprawnień prokuratorskich wydaje nie mu się najlepszym pomysłem.
- Jeśli ich zarzuty wobec skontrolowanego podmiotu okazałyby się niezasadne, to w modelu proponowanym przez NIK, dowiedzielibyśmy się o tym dopiero po wyroku sądu, który zapada dwa-trzy lata po sformułowaniu zarzutów - argumentował.
Wydaje się więc, że kampania lobbingowa Banasia - któremu zależy na obrócenie raportów pokontrolnych w sprawie domniemanych nadużyć PiS w akty oskarżenia - okaże się nieskuteczna.
Źródło: Dziennik Gazeta Prawna