Niemiecki biolog oskarża Polaków. "Mogliśmy uratować te ryby"
- To gigantyczne, imponujące ryby. Przetrwały dinozaury, przesunięcia kontynentów, wybuchy wulkanów, zmiany klimatu i katastrofy w ciągu milionów lat i przystosowały się. A teraz, w mgnieniu oka, ludziom udało się doprowadzić je na skraj wyginięcia - mówi o jesiotrach niemiecki biolog Jörn Gessner, który od wielu stara się odtworzyć populację tej ryby w Odrze. Twierdzi, że gdyby Polacy poinformowali wcześniej o skażeniu rzeki, udałoby się uratować wiele tych ryb.
W rozmowie z dzeinnikiem "Die Zeit" Jörn Gessner poinformował, że założył na Odrze dwa obiekty hodowlane - jeden w głównym nurcie rzeki, drugi w dopływie. W obu miejscach młode jesiotry są aklimatyzowane do wody rzecznej.
- Jest to konieczne, aby za pomocą zapachu i smaku mogły zapamiętać swoje domowe wody, z których pochodzą, aby później odnaleźć drogę powrotną na tarło. Toksyczna fala przeszła przez oba obiekty - mówi biolog. Do pierwszego z nich skażona woda dotarła 10 sierpnia, do drugiego - 11 sierpnia.
Dodał, że młode ryby można było uratować. - Mogliśmy zabrać nasze jesiotry z wód rzeki - przynajmniej na krótki okres przejściowy - i przechować je tymczasowo w innych obiektach. Ale informacja z Polski dotarła do nas o wiele za późno - stwierdził Gessner.
- Już pod koniec lipca w górnym biegu Odry po polskiej stronie ginęły masy ryb. Dowiedzieliśmy się o tym dopiero dwanaście dni później, gdy w okolicach Frankfurtu nad Odrą nagle wypłynęły góry martwych ryb. Bez dokładniejszych informacji, co mogło być przyczyną i jak przemieszczała się fala zanieczyszczeń, nie mogliśmy zrobić nic sensownego. Poza tym taka toksyczna fala normalnie rozcieńcza się przez dopływy i zanieczyszczenia ulegają coraz większej degradacji. Ponieważ przed naszymi obiektami płynie Warta - największy dopływ Odry - a na odcinku po masowej śmiertelności nie znaleziono prawie żadnych martwych ryb, nie spodziewaliśmy się, że nasze szkółki zostaną tak mocno dotknięte - tłumaczy niemiecki biolog.
Niemiecki biolog: nie zazdroszczę laboratoriom
Zdaniem biologa młode osobniki z dwóch zbiorników są stracone. - Będziemy więc mogli w tym roku wypuścić znacznie mniej ryb - o ile w ogóle. Dopóki nie wiadomo, co trucizna zrobi z Odrą w dłuższej perspektywie, nie możemy wypuszczać kolejnych jesiotrów. Jeśli ucierpi cały ekosystem, na co wygląda, wypuszczone młode ryby mogą nie znaleźć pożywienia. Ile zginęło naszych jesiotrów żyjących już w Odrze nie da się w tej chwili oszacować. Mam jednak nadzieję, że tylko niewielka część została zatruta - dodał.
Gessner został zapytany o to, czy podejrzewa, co mogło być przyczyną skażenia Odry. - Nie i nie zazdroszczę laboratoriom zadania polegającego na stwierdzeniu tego teraz pod dużą presją. Jeśli nie masz pojęcia, to jest to jak słynne szukanie igły w stogu siana. Jeśli nie wiadomo, co powoduje tę śmiertelność, to trzeba przeszukać po kolei całą gamę związków chemicznych, aby znaleźć cokolwiek, co może wywołać taki efekt - zaznaczył.
Dodał, że jego zdaniem musiała to być bardzo silna toksyna, albo cały koktajl toksyn. Czy mógł to być brak tlenu w wodzie? - Dane z obserwacji pokazują, że w momencie śmierci ryb nie brakowało tlenu w Odrze. Zbyt ciepła woda może mieć wpływ na jesiotra i inne ryby. W bardzo gorące lata, które wraz ze zmianami klimatu stają się coraz częstsze, ryby giną z tego powodu raz po raz. Ale to nie tłumaczy tak masowej śmiertelności - stwierdził.
Skażona Odra
Pierwsze sygnały o śniętych rybach w Odrze pojawiły się pod koniec lipca. Znaleziono je na dolnośląskim odcinku rzeki w okolicach Oławy. Na początku sierpnia Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska we Wrocławiu stwierdził, że w wodzie występuje substancja toksyczna, która jest szkodliwa dla organizmów wodnych. Wrocławski WIOŚ zawiadomił prokuraturę o przestępstwie.
W kolejnych dniach zanieczyszczenie dotarło na lubuski odcinek Odry. Polskę obiegły zdjęcia śniętych ryb wyrzucanych na brzeg. 10 sierpnia Wody Polskie informowały, że z rzeki wyłowiono pięć ton śniętych ryb, następnego dnia była to już liczba dwukrotnie większa. Mieszkańcy terenów nadodrzańskich informują też, że widzieli w rzece martwe bobry.
Minister obrony narodowej Mariusz Błaszczak skierował wojsko do pomocy w usuwaniu szkód.
Do 12 sierpnia skażenie wystąpiło również na zachodniopomorskim odcinku rzeki. Tego dnia rozesłano też pierwsze alerty RCB do mieszkańców. Premier Mateusz Morawiecki zaapelował, by nie wchodzić do wody i nie kąpać się w niej.
Źródło: zeit.de