Skażona Odra. Ekspert dla WP: to nie sabotaż, ale skala katastrofy zastanawia
Śnięte ryby znaleziono już w wodach Odry na terenie województwa zachodniopomorskiego. Zatruta woda płynie w kierunku Bałtyku. - To klęska ekologiczna na potężną skalę, jakiej w Polsce nie mieliśmy. A służby państwa zawiodły - mówi WP Teodor Rudnik, do niedawna prezes Polskiego Związku Wędkarskiego.
Czerwone flagi wywieszono na kąpieliskach w Dąbiu i na Dziewokliczu w Szczecinie, bo w Odrze w pobliżu stolicy województwa zachodniopomorskiego pojawiły się pierwsze śnięte ryby. Władze samorządowe województwa lubuskiego chcą, aby rząd ogłosił wzdłuż Odry na ich terenie stan klęski żywiołowej. Wojewoda nie widzi takiej potrzeby.
- To zasadny wniosek, bo skala skażenia jest niespotykana. Ta skala zaskoczyła chyba wszystkich, ale przede wszystkim władze. Prawdopodobnie zwyciężyło myślenie, że trzeba przeczekać - jak zwykle się dzieje przy mniejszych skażeniach, kiedy po dwóch-trzech dniach sytuacja wraca do normy - mówi WP Teodor Rudnik.
Skażona Odra. "Wody Polskie zlekceważyły problem"
Zdaniem przedstawiciela PZW to właśnie dlatego problem został początkowo zlekceważony przez Wody Polskie. - Jeszcze trzy dni temu mówiono, że nic wielkiego się nie stało. W czwartek padły już słowa o katastrofie - zauważa były szef Zarządu Głównego PZW.
W jego ocenie badanie próbek w państwowym laboratorium w Puławach jest spóźnione i może nie wykazać poziomu skażenia przed kilkunastoma dniami. - Długo to wszystko trwa. Po dwóch tygodniach próbki mogą nie oddawać faktycznego stanu rzeczy, bo rzeka się oczyszcza dość szybko - wyjaśnia Rudnik.
Mówi też, że hodowcy ryb spotykają się często z takimi zachowaniami ze strony inspektorów ochrony środowiska, że zgłaszają jakiś problem, a reakcja jest spóźniona. - To stała praktyka. Ta administracja jest nieruchliwa, ale warto zaznaczyć, że wynika to w dużej mierze z niedofinansowania - podkreśla były szef PZW.
Skażona woda płynie do Bałtyku. Kto jest winny?
Związki chemiczne i rtęć odkryte w próbkach wody pobranych przez służby z Niemiec wskazują, że skażenie pochodzi z przemysłu.
- To najbardziej prawdopodobne. Jakiś zakład musiał spuścić coś do Odry albo doszło do awarii. Nie jest możliwe wypłukanie takich substancji przez deszcze, a i opadów dużych w ostatnim okresie na południowym zachodzie naszego kraju nie było. Rolnik - nawet z dużego gospodarstwa - również nie byłby w stanie doprowadzić do takiej katastrofy, czyszcząc np. zbiorniki po nawozach - stwierdza ekspert.
Jego zdaniem nie był to także akt sabotażu. - Mam nadzieję, że wtedy reakcja władz państwowych byłaby inna. W każdym razie skala przeraża i zastanawia - mówi Teodor Rudnik i apeluje, aby jak najszybciej zaplanować działania chroniące plaże Bałtyku na zachodnim wybrzeżu, bo zatruta woda z Odry niebawem dopłynie do morza.
Tony śniętych ryb. Walka ze skażeniem
Na Odrze w pobliżu Kostrzyna nad Odrą, niedaleko ujścia do niej Warty, strażacy ustawią specjalną zaporę, której zadaniem będzie zatrzymywanie śniętych ryb płynących z nurtem. Zebrane truchło będzie na bieżąco utylizowane przez specjalistyczną firmę. Koordynatorami działań zostali komendanci powiatowi PSP. Samorządom będą także przekazywane rzeczy potrzebne do bezpiecznego oczyszczania rzeki.
Wędkarze z PZW i wolontariusze już od kilku dni zajmują się usuwaniem z Odry śniętych ryb. Tylko w Lubuskiem z Odry wybrano około sześciu ton padłych ryb. Ekolodzy alarmują, że giną też skorupiaki oraz ssaki żyjące przy rzekach.
Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska we Wrocławiu bada sprawę śniętych ryb w Odrze od chwili otrzymania pierwszego zgłoszenia pod koniec lipca. Śnięte ryby zaobserwowano najpierw m.in. w okolicach Oławy i Wrocławia. Postępowanie w tej sprawie prowadzą śledczy z Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu.
Arkadiusz Jastrzębski, dziennikarz Wirtualnej Polski
Trwa ładowanie wpisu: twitter