Niemcy biją na alarm. Erdogan chce wejść do Unii tylnymi drzwiami
Niemiecki "Bild" nazywa założoną przez Turków w Niemczech partię DAVA jako "niemiecką gałąź AKP". - Partyjni przyjaciele Erdogana próbują wywrzeć bezpośredni wpływ na Parlament Europejski - minister spraw wewnętrznych Bawarii, Joachim Herrmann, podkreśla, że jest to "wyraźny sygnał alarmowy" dla Berlina.
"Bild" opisuje sposób, w jaki prezydent Turcji Recep Tayyip Erdogan próbuje wejść do Unii Europejskiej. Do startu w czerwcowych wyborach do Parlamentu Europejskiego przygotowuje się powstała w Niemczech, a "powiązana z tureckim rządem", partia DAVA (Demokratyczny Sojusz na rzecz Różnorodności i Przebudzenia).
"To najnowsze odgałęzienie AKP [Partii Sprawiedliwości i Rozwoju - przypis redakcyjny] Erdogana, która jest partią zagorzało nacjonalistyczną, antydemokratyczną, z cechami islamistycznymi i otwarcie nienawidzącą Izraela" - grzmi niemiecka gazeta, wskazując, że ugrupowanie może liczyć na 5 milionów głosów muzułmanów z niemieckim paszportem i prawami wyborczymi.
Dziennikarze prześwietlili postać startującej po mandat eurodeputowanej, 25-letniej Yoncy Kayaoglu. Kandydatka do europarlamentu z ramienia partii DAVA, jak pisze "Bild", stała na czele młodzieżówki Unii Międzynarodowych Demokratów (UID), powiązanej z AKP i uznawanej za ciało lobbingowe islamistów. Niemiecki Urząd Ochrony Konstytucji wziął pod lupę członków organizacji, uznając jej działania za niezgodne z zasadami liberalnymi i demokratycznymi.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Gazeta publikuje zdjęcia młodej kandydatki w towarzystwie Erdogana (nazywa ją "kobietą walczącą za Erdogana") i pisze, że pochodzi ona z konserwatywno-religijnego środowiska AKP.
"Bild" wymienia też innych członków partii DAVA, współpracujących z Erdoganem. W giełdzie nazwisk znalazł się m.in. hamburski lekarz Mustafa Yoldas, który został wpisany do rejestru przez Federalne Ministerstwo Spraw Wewnętrznych za "wspieranie Hamasu i powiązanych z nim organizacji".
"Sygnał alarmowy dla Niemiec"
DAVA dąży do "rozwiązania problemu ubóstwa dzieci i osób starszych poprzez świadczenia socjalne" i opowiada się za "pragmatycznym, wolnym od ideologii podejściem do polityki wobec uchodźców". Dla Niemców oznacza to otwarcie granic.
Minister spraw wewnętrznych Bawarii Joachim Herrmann już bije na alarm. - Na pierwszy rzut oka wszystko wskazuje na to, że partyjni przyjaciele Erdogana próbują wywrzeć bezpośredni wpływ na Parlament Europejski. Jak dodał w rozmowie z "Die Welt", nigdy nie było takiej sytuacji, żeby celem kandydata na posła do Parlamentu Europejskiego było bronienie tureckich interesów. Podkreślił, że dla Niemiec "to także sygnał alarmowy".
- Ostatnią rzeczą, jakiej potrzebujemy, to przystąpienie tutaj oddziału Erdogana do wyborów - powiedział natomiast federalny minister żywności i rolnictwa Cem Özdemir.
Źródło: "Bild"