"Nieludzkie". Kamiński wspomina pobyt w więzieniu
- Choć byłem przypięty pasami, to kilkukrotnie unosiłem się w górę z bólu - mówił w Polsat News Mariusz Kamiński, wspominając przymusowe karmienie w więzieniu. Były minister nie wyklucza skargi do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka.
Były szef MSWiA Mariusz Kamiński wystąpił w Polsat News. W trakcie rozmowy Bogdan Rymanowski zacytował mu prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, który określił przymusowe dokarmianie Kamińskiego w więzieniu mianem tortur. Zapytał swojego gościa, czy rozważa w tej sprawie kroki prawne.
Kamiński wspomina pobyt w więzieniu: to nieludzkie
- Ja byłem więźniem politycznym. Byłem osadzony z powodów czysto politycznych. Pierwszego dnia, w chwili zatrzymania, złożyłem pismo do ministra sprawiedliwości Adama Bodnara, że jako więzień polityczny, rozpoczynam protest głodowy. To mój przywilej, moja obrona przeciwko bezprawiu jakie dotknęło mnie i mojego przyjaciela. Konsekwentnie od pierwszego dnia przyjmowałem tylko wodę - powiedział w Polsat News Mariusz Kamiński.
- Mój stan zdrowia jest średni, ale jest pod kontrolą. Mimo mojej woli, dowiedziałem się kurtuazyjnie od lekarza, że sąd penitencjarny w Radomiu podjął decyzję o moim przymusowym dokarmianiu. Tego dnia pojawił się sędzia sądu rejonowego, który poinformował mnie, że zarządził przymusowe dokarmianie. Powiedziałem, że moje życie nie jest zagrożone, a to jest protest głodowy wynikający z mojej sytuacji. Wartości takie jak wolność, honor i godność osobista są ważniejsze niż zdrowie. Wiem, że ryzykowałem zdrowiem, ale moje życie nie było zagrożone - podkreślił polityk PiS.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Mariusz Kamiński wspominał, że dzień przed podjęciem decyzji o przymusowym dokarmianiu - a zarazem dzień przed wyjściem na wolność - został przewieziony do szpitala ze względu na wolniejszą pracę serca. Polityk został zbadany na oddziale kardiologicznym. Kroplówka ustabilizowała jego serce.
- Następnego dnia rano, ostatniego dnia mojego pobytu w więzieniu, przychodzi sędzia. Prosiłem, by tego nie robić, bo skazuje mnie na cierpienie fizyczne. Nie chcę tu epatować martyrologią, ale zostałem wyprowadzony z celi, przypięto mnie za ręce i nogi do łóżka, a następnie kilkukrotnie wprowadzono przez nos bardzo niezwykle bolesną sondę - wspominał Mariusz Kamiński.
- W dzieciństwie miałem uszkodzoną przegrodę nosową i wprowadzenie fizyczne było niemożliwe. Nikt mnie nie zapytał czy mam uszkodzoną przegrodę ani nie zbadał. Choć byłem przypięty pasami, to kilkukrotnie unosiłem się w górę z bólu. To był ostatni dzień mojego pobytu, gdy w przestrzeni publicznej była informacja, że zostanę uwolniony. Powiedziałem temu sędziemu, że to nieludzkie. To była próba złamania na koniec mojego protestu, odebrania mi godność - podkreślił.
Polityk przyznał, że rozważa skargę do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka.
- Nie chodzi mi o odszkodowanie i eksponowanie mojego cierpienia. Chodzi mi o zabezpieczenie przyszłych więźniów politycznych, bo taka sytuacja jest w naszym kraju - zadeklarował Mariusz Kamiński.
Źródło: Polsat News