Nasilają się apele do USA i NATO o broń dla Ukrainy
Trzy ważne amerykańskie think tanki opublikowały raport, w którym apelują do USA i NATO o dostarczenie broni Ukrainie, by zwiększyć jej szanse w walce ze wspieranymi przez Rosję rebeliantami. Według dziennika "New York Times" administracja waszyngtońska rozważa tę opcję.
"Prezydent Putin ma może nadzieję, że osiągnie chwałę, ustanawiając - przy użyciu siły i zastraszania - rosyjskie panowanie nad sąsiadami. Ale pokój na świecie wymaga przeciwstawienia mu się i podjęcia zdecydowanych działań. (...) Rząd USA powinien zmienić swoją politykę i rozpocząć zbrojenie ukraińskiej armii" - czytamy w raporcie pt. "Zachować niepodległość Ukrainy. Odeprzeć agresję Rosji: Co Stany Zjednoczone i NATO muszą zrobić".
Raport, który oficjalnie będzie zaprezentowany w poniedziałek, umieścił już w niedzielę na swej stronie internetowej Brookingos Institution, jeden z trzech think tanków, które go opracowały. Dwa pozostałe to Atlantic Council oraz The Chicago Council on Global Affairs. Autorami raportu jest ośmiu byłych wysokiej rangi amerykańskich dyplomatów i wojskowych.
Ukraina prosi o broń
Apelują oni do USA o wzmocnienie przywództwa i roli USA w zakończeniu konfliktu na Ukrainie, w tym o przekazanie Ukrainie 3 mld dolarów pomocy wojskowej (w ciągu trzech lat) oraz dostarczenie Ukrainie sprzętu wojskowego, także śmiercionośnego, m.in. broni przeciwpancernej, radarów rozpoznania artyleryjskiego, zdolnych do śledzenia pocisków rakietowych dalekiego zasięgu oraz rozpoznania lokalizacji, skąd zostały wystrzelone, bezzałogowych samolotów, tzw. dronów, a także opancerzonych wielozadaniowych samochodów terenowych, potocznie zwanych Humvee.
Autorzy raportu zauważają, że jeśli USA zdecydują się na dostarczenie Ukrainie broni, to podobną decyzję mogą podjąć także rządy Polski, Kanady, Wielkiej Brytanii i krajów bałtyckich.
Podobny apel wystosowali do Obamy już w grudniu kongresmeni, przyjmując jednogłośnie ustawę, w której upoważnili prezydenta USA do udzielenia Ukrainie pomocy wojskowej, w tym dostarczenia jej broni przeciwpancernej oraz amunicji, a także radarów rozpoznania artyleryjskiego oraz sprzętu łączności.
Kijów od dawna zwraca się do USA i NATO o broń. Dotychczas administracja waszyngtońska sprzeciwiała się temu, uzasadniając to obawami, że doprowadzi to do zaostrzenia konfliktu na wschodzie Ukrainy.
Ale jak napisał w niedzielę (w wydaniu internetowym) dziennik "New York Times" administracja rozważa teraz zmianę swego stanowiska. Dziennik zastrzegł, że Obama nie podjął jeszcze decyzji w tej sprawie, ale powołując się na źródła w rządzie "NYT" napisał, że wraz z eskalacją konfliktu na wschodzie Ukrainy amerykańscy wojskowi oraz przedstawiciele administracji "wydają się skłaniać" ku opcji zbrojenia Ukrainy.
"NYT" napisał, że za zbrojeniem Ukrainy jest teraz dowódca sił NATO w Europie generał Philip Breedlove, a sekretarz stanu John Kerry, który w czwartek ma złożyć wizytę w Kijowie "jest otwarty na nowe dyskusje o dostarczeniu broni, tak samo jak generał Martin Dempsey", przewodniczący kolegium szefów sztabów sił zbrojnych USA.
Także marszałek sejmu Radosław Sikorski, który złożył w tych dniach wizytę w Waszyngtonie, gdzie rozmawiał m.in. z wiceprezydentem Joe Bidenem, mówił w piątek polskim dziennikarzom, że w świetle wydarzeń na Ukrainie "USA przygotowują się do przemyślenia swojej polityki wobec naszego regionu" i "rozważają swoje opcje na nowo". Ale nie chciał spekulować, jakie to mogą być zmiany.
W wyemitowanym w niedzielę przez CNN wywiadzie, prezydent USA przyznał, że sankcje nałożone przez Zachód na Moskwę za aneksję Krymu oraz wspieranie przez nią rebelii na wschodzie Ukrainy choć bardzo osłabiły gospodarkę Rosji, to nie doprowadziły do zmiany kursu obranego przez Władimira Putina. Wykluczył jednak bezpośrednie wojskowe zaangażowanie się USA w ukraiński konflikt.
- Zważywszy na potencjał militarny Rosji i fakt, że Ukraina nie jest członkiem NATO, istnieją oczywiste ograniczenia naszych działań wojskowych; Putina nie udało się dotąd powstrzymać. Ale tym, którzy sugerują, że musimy robić więcej, mówię, że możemy i to robimy - zwiększamy ponoszone przez Rosję koszty i możemy wywierać na nią presję dyplomatyczną. Ale nie uważam, że byłoby mądre dla USA lub dla świata, byśmy mieli wojskowy konflikt między USA a Rosją - powiedział Obama.
Szef MSZ Ukrainy Pawło Klimkin uważa, że USA i UE mają coraz więcej zrozumienia dla zgłaszanych przez Ukrainę próśb o zaawansowany technologicznie sprzęt wojskowy i o szkolenia. Nie chodzi jedynie o broń do walki z separatystami - zastrzega minister.
"Financial Times" przypomina w poniedziałek, że "Ukraina apelowała o pilną pomoc militarną, aby przeciwdziałać ofensywie 'wojny radioelektronicznej', która w decydujący sposób zapewnia prorosyjskim rebeliantom przewagę w zaostrzającym się konflikcie". Ocenia, że siły ukraińskie są w "strategicznie niekorzystnej sytuacji wobec separatystów wyposażonych w wyrafinowane technologie, w tym drony".
W rozmowie z "FT" Klimkin zaznacza, że "terrorystów w najnowocześniejszą broń wyposażyła Rosja"; są oni także szkoleni i instruowani przez Rosjan - dodaje. "Bardzo potrzebujemy sprzętu do łączności i do zakłócania, nie tylko wyposażenia uważanego za śmiercionośne" - apeluje na łamach "FT" ukraiński minister. Mówi, że wspierane przez Rosję siły są zaangażowane w "celową eskalację" konfliktu.
Jak komentuje "FT", Ukraina wprawdzie otrzymała od Zachodu nieco sprzętu, w tym technologię radarową, racje żywnościowe, kamizelki kuloodporne, a także szkolenia, ale nalega również na dostawy zaawansowanego wyposażenia.
W rozmowie z brytyjskim dziennikiem Klimkin odniósł się także do obaw społeczności międzynarodowej, że prezydent Władimir Putin dąży do aneksji kolejnych terytoriów Ukrainy, aby odciągnąć uwagę od kruchej rosyjskiej gospodarki. Ukraiński minister ocenia jednak, że jakiekolwiek wysiłki na rzecz zbudowania "mostu lądowego" w kierunku Krymu "skończą się raczej rzezią niż osiągnięciem propagandowego celu".
Przestrzega także unijnych przywódców przed rozróżnianiem między sankcjami nałożonymi na Rosję w związku z konfliktem na wschodzie Ukrainy i po aneksji Krymu. W teorii umożliwiłoby to UE krok do tyłu w sprawie sankcji w przypadku deeskalacji w Donbasie, nawet w sytuacji gdyby Krym pozostał pod rosyjską okupacją - wyjaśnia "Financial Times".
Nie powinno być "żadnego rozróżnienia" - zaznacza Klimkin, dodając, że wśród mieszkańców Krymu narasta niezadowolenie z powodu rosyjskiej aneksji półwyspu.