Napieralski znów chce być liderem? Jeździ i przekonuje
W Sojuszu nie ma poważnego kandydata na nowego przewodniczącego. Za to obecny jeździ po kraju i przekonuje kolegów, że był dobrym przywódcą - o politycznej podróży Grzegorza Napieralskiego pisze "Rzeczpospolita".
Za niespełna cztery tygodnie SLD na nadzwyczajnej konwencji partii ma wybrać nowego szefa. Dlatego lider SLD Grzegorz Napieralski zjeżdża Polskę wzdłuż i wszerz odwiedzając wszystkie rady wojewódzkie, które zbierają się przed konwencją.
Jeden z polityków z otoczenia lidera tłumaczy, że takie działanie Napieralskiego to "uczciwe rozliczenie się z czterech lat kierowania partią". – Tam za zamkniętymi drzwiami szczerze przyznaje się do błędów w tegorocznej kampanii, ale też przypomina o udanych wyborach do europarlamentu, samorządowych i prezydenckich. I powoli nastawienie do niego się zmienia. Coraz mniej ludzi go krytykuje - mówi.
Choć Napieralski zdecydował się złożyć dymisję 10 grudnia, jest jedynym politykiem SLD, który jeździ po kraju sprawdzając swoje szanse na przywództwo. A może lider SLD stara się wystawić na tę funkcję któregoś ze swoich ludzi? W grę wchodzą: wicemarszałek sejmu Jerzy Wenderlich i rzecznik Klubu SLD Grzegorz Joński. Jednak pierwszy nie rozważał walki o przywództwo, a drugi to kolejny 30-latek z małymi szansami.
Może liderem powinien zostać ktoś zwalczający Napieralskiego - ktoś taki jak Zbigniew Zaborowski? Ten jednak w rozmowie z "Rz" twierdzi, że lider powinien być znany w całej Polsce, bo nie ma już czasu na kreowanie nowego nazwiska, a on sam jest zaledwie działaczem regionalnym.