Na Kremlu piją na potęgę. "Dwie butelki na osobę"
Rosja zawsze przodowała w statystykach dotyczących spożycia alkoholu. W ostatnich miesiącach ten problem się jednak jeszcze bardziej pogłębił. Jeden z niezależnych portali donosi, że coraz częściej zdarza się, że urzędnicy wysokiego szczebla przychodzą na spotkania pijani, a ilość alkoholu zamawianego na oficjalne przyjęcia się podwoiła. Na potęgę piją też żołnierze na froncie.
Do tych informacji dotarł niezależny portal Verstka. Z dziennikarskiego śledztwa wynika, że na odbywające się na Kremlu uroczystości, rosyjskie władze zamawiają średnio już nie jedną - jak bywało wcześniej - a dwie butelki wódki na osobę.
Prof. Łukasz Kamieński (UJ) w rozmowie z "Wyborczą" mówi, że problem dotyczy nie tylko urzędników najwyższego szczebla. - O skali zjawiska dużo mówi przykład jednego z gubernatorów. Każdy dzień rozpoczynał się od jego poszukiwania i prób otrzeźwiania - dodaje.
Pytany o przyczyny takich zachowań, Kamieński wskazuje, że mówi się o kilku czynnikach. - Niektórzy jako przyczyny wskazują nieudaną wojnę, napięcia w obozie rządzącym, zachodnie sankcje oraz ogólny klimat niepewności i strachu, jaki zapanował wśród rosyjskich elit, wzmożony jeszcze niedawno rebelią Prigożyna - wymienia.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zobacz też: zatrzymają ją w kilka tygodni? Generał bez złudzeń o kontrofensywie
Alkohol na froncie. Żołnierze Putina idą walczyć pijani
Używek nie brakuje również w szeregach rosyjskiej armii. Tam jednak w grę wchodzi nie tylko alkohol, ale też narkotyki.
- Obraz sytuacji możemy budować na podstawie relacji oddziałów ukraińskich, zeznań pojmanych jeńców, ale także dziennikarskich śledztw, takich jak to, które przeprowadził dziennikarz Radia Wolna Europa, z którym współpracowałem. Andriej Krasno prześledził sprawy dotyczące przestępstw narkotykowych, które pojawiły się na wokandzie rosyjskich sądów wojskowych. A tutaj wzrost jest znaczący: o ile w 2021 i 2022 r. zanotowano tylko po trzy takie sprawy, o tyle w samym marcu tego roku wydano już trzy wyroki - mówi prof. Kamieński.
Z kolei spożycie mocnego alkoholu w armii Putina jest tak duże, że - według rozmówcy "Wyborczej" - można wręcz mówić o "kulturze wódki" panującej w jej szeregach.
- Nawiasem mówiąc, ja bym się nie dziwił żołnierzom rosyjskim - pierwsze oddziały przybyły tam wprost z ćwiczeń na Białorusi. Żołnierze byli przekonani, że będą przyjmowani jako wyzwoliciele, a doświadczyli zażartej obrony i olbrzymich strat. Byli zdezorientowani i w alkoholu szukali ucieczki - mówi profesor.
Według niego, jest to również jedna z przyczyn nieskuteczności rosyjskiej ofensywy i niskiego morale armii. - Nadużywany alkohol prowadzi do spadku efektywności bojowej i dyscypliny. Wkradają się błędy, dochodzi do wypadków. Pamiętajmy też o efekcie dnia następnego. Poza tym alkohol wyzwala działania impulsywne i agresję - wymienia ekspert.
I przypomina, że problem ten dotyczy - choć nie w tak dużej skali - również wojsk innych krajów. - Żadna armia nie będzie nigdy trzeźwa i czysta w 100 proc. ze względu na horror wojny oraz koszty psychologiczne udziału w walkach - podsumowuje prof. Kamieński.
Przeczytaj też:
Źródło: wyborcza.pl