Na froncie w Ukrainie bez zmian. "Przyszłość jest wysoce niebezpieczna"
Pogłębiająca się stagnacja na ukraińskim froncie powoduje, że coraz częściej mówi się o zamrożeniu wojny w Ukrainie. Płk Maciej Matysiak w rozmowie z Wirtualną Polską ocenia, że istnieje ryzyko, iż najważniejsze siły polityczne będą musiały wziąć pod uwagę skrajnie niekorzystną dla Ukrainy ewentualność.
31.10.2023 20:32
Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski w wywiadzie dla gazety "Time" wyraził swoją niezachwianą wiarę w zwycięstwo Ukrainy w trwającym konflikcie z Rosją. To mogą być zaskakujące słowa, szczególnie teraz, tuż przed trudnym momentem wojny. Jesienno-zimowa aura nie pomaga w prowadzeniu działań wojskowych.
Ponadto na froncie od dłuższego czasu nie dochodzi do przełomowych sukcesów po stronie ukraińskiej.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Sytuacja Zełenskiego jest bardzo trudna"
Maciej Matysiak, pułkownik rezerwy, ekspert fundacji Stratpoints, były zastępca szefa Służby Kontrwywiadu Wojskowego, w rozmowie z Wirtualną Polską mówi, że sytuacja jest skomplikowana i nie jest jednorodna. - Stoję na stanowisku, że ten konflikt nie jest w swojej naturze prosty - mówi.
- To nie jest sytuacja "siła razy ramię", że damy czołgi i będzie sukces. To tak nie działa, czego efekt widzimy. Druga strona się doskonali, zyskuje wsparcie, jest wydolna - wylicza.
I podkreśla, że dodatkowo sytuacja Zełenskiego jest bardzo trudna. - I ta militarna, i polityczna - zewnętrznie i wewnętrznie. Choćby ze względu na sytuację Izraela, gdzie otworzył się nowy front, nowy konflikt, który siłą rzeczy nie tyle odwrócił uwagę, co w pewnej części skonsumuje wysiłki. Ponadto wzmacnia się pozycja Chin, Rosji, państw, które stoją po stronie niedemokratycznej - zaznacza ekspert.
"Konflikt zaczyna nabierać charakteru zamrożonego"
- Ukraińcy nie mają recepty na wyłącznie genialne rozwiązania. Też popełniają błędy i ich ocena jest, jaka jest - obciążona wieloma czynnikami, w tym politycznymi, a nie tylko militarnymi. Do tego dochodzą różnice poglądów, jak operację prowadzić - zaznacza płk Matysiak.
Wojskowy dodaje, że o kontrofensywie możemy zapomnieć. - Dzisiaj, niestety, ten konflikt zaczyna nabierać charakteru zamrożonego - z jednej czy drugiej strony. Widzimy, że obecnie to Rosja zaczyna wychodzić do działań ofensywnych właśnie na kierunku wschodnim, co odciąga wojska ukraińskie od południa - ocenia rozmówca Wirtualnej Polski.
- Konflikt będzie się toczył, ale na razie nie widać przesłanek, żeby któraś ze stron osiągnęła znaczący progres - podkreśla pułkownik.
Ukraina będzie musiała coś poświęcić?
Czy w takim razie przez następne lata będziemy mieć sytuację, w której wojna w Ukrainie będzie się po prostu toczyć w tle? Wojskowy ocenia, że ta sytuacja jest możliwa, bo tak było w Ukrainie po roku 2014 - przez osiem lat.
Zwraca też uwagę, że Ukraina, myśląc o strukturach unijnych albo w ramach sojuszu NATO, doprowadzi do sytuacji, że gremia polityczne będą musiały wziąć pod uwagę skrajnie niekorzystną ewentualność.
- Czyli negocjacje z Rosją i rezygnację z jakiegoś terytorium. To też jest na stole, że rezygnują np. z Donbasu i Krymu, a Rosjanie wycofują z tego, co zajmują i koniec. Albo cokolwiek innego. Takie rozważania też trzeba brać pod uwagę - zaznacza płk Matysiak.
"Przyszłość jest wysoce niebezpieczna"
Jak dodaje ekspert, ma to związek z tym, że może skończyć się wsparcie lub będzie ono trudniejsze do pozyskania, bo nie wiemy, co się wydarzy. - Choćby efekt wyborów w Stanach Zjednoczonych - przyjdzie Donald Trump, który mówi, że wojnę w Ukrainie zakończyłby w trzy dni. I na przykład pojedzie do Władimira Putina, gdzie wraz z nim ustali, gdzie będzie granica Ukrainy - zwraca uwagę ekspert. I wylicza dalej, że wystarczy, że ktoś użyje bomby atomowej, Iran włączy się do wojny, Chiny ruszą na Tajwan.
- Przyszłość jest niepewna, ale jest wysoce niebezpieczna. Teraz jest bardziej niebezpiecznie niż na początku wojny. A najbardziej niebezpiecznie jest na Bliskim Wschodzie - podkreśla.
Bunt w armii? Ekspert: różnica zdań
Mimo niepowodzeń na froncie, Wołodymyr Zełenski nie zamierza zrezygnować z walki. Jego wiara w ostateczne zwycięstwo Ukrainy jest tak silna, że - jak pisze "Time" - niepokoi niektórych doradców. "Oszukuje sam siebie. Nie mamy już opcji. Nie wygrywamy. Ale spróbuj mu to powiedzieć" - mówi z frustracją jeden z najbliższych doradców Zełenskiego.
Niektórzy dowódcy na linii frontu zaczęli odmawiać wykonywania rozkazów parcia naprzód, nawet jeśli polecenia nadchodzą prosto z biura prezydenta - twierdzi jeden z rozmówców gazety.
Czy może doprowadzić to do buntu na froncie? - Nie mówiłbym o buncie, a raczej o różnicy zdań, która wynika też z tego, co dzieje się w polityce - mówi pułkownik Matysiak.
"Im bardziej sytuacja jest trudna, tym tarcia mogą być bardziej widoczne"
- Postrzegamy Zełenskiego jako lidera, że wszyscy są za nim. A tak absolutnie nie jest. Podziałów jest mnóstwo. Dochodzi do tego korupcja, uchylanie się od służby wojskowej, ale też problemy gospodarcze - to wszystko wpływa na to, co dzieje się na froncie. Następuje destrukcja kraju - komentuje rozmówca Wirtualnej Polski.
I podkreśla, że istotne są też same różnice zdań w strukturach wojskowych. - Ścierają się koncepcje, tak jak wszędzie. Im bardziej sytuacja jest trudna, tym tarcia mogą być bardziej widoczne. Im dłużej wojna będzie trwała, tym tych detektorów zakłócających będzie więcej - ocenia.
Żaneta Gotowalska-Wróblewska, dziennikarka Wirtualnej Polski