Wraca temat rozmów Ukrainy z Rosją. "Pokój byłby tylko tymczasowy"
Przedłużająca się wojna w Ukrainie i patowa sytuacja na froncie sprawiają, że wraca temat rozmów pokojowych. Bez reakcji Ukrainy. - Społeczeństwo ukraińskie poświęciło bardzo dużo krwi, ale nadal jest zwolennikiem, by z Rosją nie pertraktować - mówi w rozmowie z WP prof. Agnieszka Legucka. Ostrzega też, że Rosja nie respektowałaby nawet korzystnych dla siebie ustaleń: - Pokój byłby tylko tymczasowy.
Słowa o rozmowach padły tym razem z ust byłego kanclerza Niemiec Gerharda Schrödera, który w wywiadzie dla "Berliner Zeitung" mówił, że w 2022 r. otrzymał z Ukrainy zapytanie, czy mógłby pośredniczyć między tymi dwoma krajami. Jak mówi, "potem pojawiło się pytanie: jak zakończyć wojnę?".
Niemiecki polityk wskazuje, że, aby to się stało, do spełnienia jest pięć punktów. - Po pierwsze: zrzeczenie się przez Ukrainę członkostwa w NATO. Ukraina i tak nie jest w stanie spełnić warunków. Po drugie: problem języka. Ukraiński parlament zniósł dwujęzyczność. To trzeba zmienić. Po trzecie: Donbas pozostaje częścią Ukrainy. Ale Donbas potrzebuje większej autonomii. Działającym modelem byłby Południowy Tyrol - wyliczał w wywiadzie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
I dalej: "po czwarte: Ukraina potrzebuje także gwarancji bezpieczeństwa. Rada Bezpieczeństwa ONZ i Niemcy powinny je zapewnić. Po piąte: "Krym. Od kiedy Krym jest rosyjski? Dla Rosji Krym to coś więcej niż tylko region, ale część jego historii. Wojnę można by zakończyć, gdyby w grę nie wchodziły interesy geopolityczne".
Schröder od lat pracuje dla rosyjskich koncernów energetycznych. Nie jest też tajemnicą, że przyjaźni się z Władimirem Putinem. Po ataku Rosji na Ukrainę na Schrödera spadła w Niemczech fala krytyki za to, że nie zerwał współpracy z rosyjskimi firmami i nie odciął się od prezydenta Rosji. Dopiero w maju 2022 roku, po wielu naciskach, niemiecki polityk zrezygnował ze stanowiska w Rosnieftcie. Poinformował również, że nie przyjął zaproponowanego mu "dawno temu" stanowiska w radzie nadzorczej Gazpromu.
"Strona ukraińska bardzo daleka od rozmów z Rosją"
Prof. Agnieszka Legucka z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych i Uczelni Vistula w rozmowie z Wirtualną Polską ocenia, że strona ukraińska jest bardzo daleka od rozmów pokojowych z Rosją. - Nawet jeżeli małymi krokami, to dąży do osiągnięcia pełnego sukcesu, czyli wyprowadzenia rosyjskich wojsk z Ukrainy - podkreśla.
- To brzmi bardzo górnolotnie, ale choć społeczeństwo ukraińskie poświęciło bardzo dużo krwi i odczuło ciężar wojny, to nadal jest zwolennikiem tego, by z Rosją nie pertraktować - dodaje ekspertka.
Zaznacza, że w przekonaniu Ukrainy jakiekolwiek pozostawienie wojsk na terenach okupowanych wiąże się, prędzej czy później, ze wznowieniem działań zbrojnych. - Polityk, który będzie w Ukrainie mówił o rozmowach pokojowych, będzie musiał liczyć się z polityczną śmiercią - ocenia.
Kluczowe wsparcie Zachodu i USA
Prof. Legucka zaznacza, że w dużej mierze to, na co liczy Rosja, to nawet nie poddanie się Ukraińców, ale przede wszystkim osłabienie wsparcia z Zachodu i przede wszystkim USA. - Wiele będzie zależało od tego, w jakim stopniu Zachód, a w szczególności Stany Zjednoczone, będą w stanie wspierać Ukraińców - mówi ekspertka w rozmowie z Wirtualną Polską.
Dodaje także, że w Stanach Zjednoczonych, w związku z nadchodzącymi wyborami, kwestia ukraińska stała się sprawą wewnętrzną. - Joe Bidenowi będzie zależało, żeby Ukraina wygrała jak najszybciej. Nie jest jednak zdolny do przeforsowania pomocy, która byłaby wystarczająca, by ten pokój czy zwycięstwo osiągnąć szybkimi krokami - ocenia.
- Niemieckie wezwania do zaprzestania wojny wpisują się w tradycyjny niemiecki pacyfizm. Spotykają się ze zrozumieniem w Niemczech, ale nie spotykają się z nim w Ukrainie. Być może w Rosji tak, ale pod warunkiem, że oznaczałoby to dla nich pozostanie na okupowanych terytoriach i zachowanie obecnego stanu posiadania - podkreśla ekspertka.
"Ukraińcy są w bardzo trudnej sytuacji"
Rozmówczyni Wirtualnej Polski zaznacza, że Rosja być może byłaby gotowa do rozmów w kategorii "to, co zajęliśmy, jest już nasze", ale i jednocześnie stawiania kolejnych warunków. - Choćby takich właśnie, że Ukraina nie wchodzi do NATO, staje się państwem neutralnym, a jeszcze dodaliby pewnie kilka innych warunków, z których mogliby zejść w trakcie rozmów - zaznacza.
- Ukraińcy są w bardzo trudnej sytuacji, czas nie działa na ich korzyść - dodaje.
Podkreśla, że przed wyborami w Rosji mogą pojawiać się hasła o rozmowach pokojowych. - Pokój byłby jednak tylko tymczasowy. Rosja, mając jakiekolwiek terytoria, po wygranych wyborach przez Władimira Putina ogłosiłaby kolejną mobilizację i przyspieszyła odbijanie następnych celów - prognozuje.
Kolejny raz mówi się o rozmowach pokojowych
Niemiecka wizja rozmów pokojowych to nie jest pierwsza taka sytuacja w obecnej wojnie Rosji z Ukrainą. W rocznicę rozpoczęcia pełnoskalowej wojny w Ukrainie chińskie MSZ opublikowało "plan pokojowy". Było to 12 punktów z pomysłami na uregulowanie konfliktu między tymi dwoma państwami.
W planie znalazło się: poszanowanie suwerenności wszystkich państw; porzucenie mentalności "zimnowojennej"; zaprzestanie działań wojennych; wznowienie rozmów pokojowych; rozwiązywanie kryzysu humanitarnego; ochrona ludności cywilnej i jeńców wojennych; utrzymanie bezpieczeństwa elektrowni jądrowych; ograniczanie ryzyka strategicznego; ułatwianie eksportu zbóż; zaprzestanie jednostronnych sankcji; utrzymanie stabilności łańcuchów przemysłowych i dostaw oraz wspieranie odbudowy po zakończeniu konfliktu.
Jak dotąd, mimo licznych prób wracania do tematu rozmów pokojowych na linii Rosja-Ukraina, do takich nie doszło.
Złe doświadczenia Ukrainy
Brak chęci do rozmów pokojowych może wynikać z doświadczeń Ukrainy w tej kwestii i - w związku z tym - brakiem zaufania wobec Rosji. Historia pokazuje, że nie ma w tym uprzedzeń.
Sięgnijmy do 1994 roku, kiedy Ukraina przekazała Rosji swój arsenał nuklearny. Podstawą tej decyzji było memorandum budapesztańskie, w którym Kijów otrzymał zapewnienie o poszanowaniu integralności terytorialnej Ukrainy przez Rosję, Wielką Brytanię i Stany Zjednoczone. Ostatnie lata pokazują, jak skończyło się to w przypadku Rosji.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Natomiast w 2014 i 2015 roku zawarto tzw. porozumienia mińskie: pierwsze w stolicy Białorusi 5 września 2014, a później - kolejną ich wersję 12 lutego 2015. Miały na celu zakończenie konfliktu we wschodniej Ukrainie.
Pierwotnie członkowie grupy kontaktowej - Ukraina, Rosja i OBWE oraz przedstawiciele dwóch "republik ludowych" - podpisali protokół w sprawie zawieszenia broni na obszarze Donbasu. Umowa nie doprowadziła jednak do zakończenia konfliktu w Ukrainie.
W 2015 negocjacje doprowadziły do podpisania kolejnego porozumienia - Mińsk II. Parafowali je przywódcy Francji, Niemiec, Rosji i Ukrainy. W dokumentach Rosja była traktowana nie jako agresor czy strona konfliktu, lecz jako mediator w "wojnie domowej".
W lutym 2020 postanowienia protokołu mińskiego oraz Mińsk II pozostawały nadal niezrealizowane. Natomiast 21 lutego 2022 Władimir Putin poinformował o uznaniu przez Rosję samozwańczych republik "ludowych - donieckiej i ługańskiej. Trzy dni później rozpoczęła się zbrojna agresja Rosji na Ukrainę.
Żaneta Gotowalska-Wróblewska, dziennikarka Wirtualnej Polski