PublicystykaMorawiecki jak Tusk ucieka do przodu. Kaczyński daje zielone światło

Morawiecki jak Tusk ucieka do przodu. Kaczyński daje zielone światło

Morawiecki jak Tusk ucieka do przodu. Kaczyński daje zielone światło
Źródło zdjęć: © PAP | Jakub Kamiński
Michał Wróblewski
12.12.2018 14:44, aktualizacja: 12.12.2018 19:02

Premier Mateusz Morawiecki, zwracając się do Sejmu o wotum zaufania dla swojego rządu i zaskakując tym samym opozycję, wykonał manewr w stylu Donalda Tuska. Pytanie, czy bardziej skierowany do opozycji, wyborców, czy do wewnętrznych przeciwników w obozie Zjednoczonej Prawicy.

Szef rządu nie chciał czekać do piątku i dać się zgrillować głodnej krwi opozycji. Postanowił wyprzedzić wniosek o wotum nieufności złożony przez Platformę Obywatelską i sam - już podczas pierwszego dnia ostatniego w tym roku posiedzenia Sejmu - wystąpił o udzielenie jego rządowi wotum zaufania. Tym samym zaskoczył nie tylko lidera Koalicji Obywatelskiej Grzegorza Schetynę, ale także... posłów Prawa i Sprawiedliwości, którzy jeszcze rano o niczym nie wiedzieli. Nikt nie miał prawa "puścić farby".

CZYTAJ WIĘCEJ: Mateusz Morawiecki złożył wniosek o wotum zaufania dla swojego rządu

Atmosfera w Sejmie od rana była gorąca. Dziennikarze byli zaskoczeni szybkim przybyciem premiera do Sejmu.

Mateusz Morawiecki - wraz z najbliższymi współpracownikami, m.in. z rzeczniczką rządu Joanną Kopcińską i szefem KPRM Michałem Dworczykiem - zamknęli się w jednym z sejmowych gabinetów i długo naradzali się przed nieoczekiwanym wyjściem premiera na sejmową mównicę.

Obraz
© PAP | Jakub Kamiński

Cel był jeden: wyjście z inicjatywą, narzucenie tonu i dyktowanie debaty o roku rządów premiera na jego własnych warunkach. Szef rządu po prostu wytrącił opozycji narzędzia do ataku. Wiadomo: jeśli wyjdzie się z ofensywą w pierwszej kolejności, łatwiej zdominuje się debatę. Bez chowania głowy w piasek. Ważny jest pierwszy krok i ruch wyprzedzający.

Próba wyjścia z kryzysu i metoda Tuska

Inercja, "buksowanie" w miejscu, poczucie marazmu, spadek morale w obozie Zjednoczonej Prawicy i na zapleczu samego premiera - to zdecydowało, że KPRM podejmuje w ostatnich dniach coraz więcej inicjatyw, które mają być próbą "odbicia" się. Stąd niedawna konwencja z udziałem szefa rządu w stylu town hall na tle europejskich flag, wystąpienie prezesa Jarosława Kaczyńskiego w piątek w Jachrance, planowany duży event na najbliższą sobotę w Warszawie i wreszcie - sejmowa ofensywa (trzymana do końca w tajemnicy) Morawieckiego z wotum zaufania.

Dokładnie tak samo działał w kryzysowych momentach premier Donald Tusk - np. po wybuchu afery taśmowej. Sam Grzegorz Schetyna w kuluarach sejmowych przyznał, że zna te numery z historii. Historii rządów PO.

Czy uda się tą zaskakującą zagrywką - jak lubią mawiać komentatorzy - "przełamać impas"? "Narzucić ton"? Jest na to duża szansa. Premier sam sobie stworzył okazję, by pochwalić się osiągnięciami swojego rządu w rok po objęciu sterów. Nie ma co ukrywać - debaty po występie szefa rządu nie słucha się aż tak uważnie, jak "expose". Wystąpienia szeregowych posłów zgłaszających pretensje nie mają wielkiego znaczenia, a nawet rzadko bywają transmitowane w telewizjach.

I tu punkt dla premiera. Przemówienie Mateusza Morawieckiego w Sejmie, mimo że nieco chaotyczne i - jak mawiają młodzi - pełne "sucharów", było naprawdę niezłe. A na pewno lepsze niż ostatnie - jedno z najgorszych w karierze prezesa PiS - wystąpienie Jarosława Kaczyńskiego w Jachrance.

Obraz
© TVN24/x-news | tvn24

Dziś prezes zdaje się o tym zapomniał. Gdy przemawiał jego polityczny pomazaniec, był zachwycony. Kaczyński śmiał się z żartów Morawieckiego, jego docinków pod adresem opozycji i serwowanych przez niego barwnych anegdotek.

Nieco inne nastroje miała opozycja: niektórzy posłowie z ław PO byli tak zirytowani wystąpieniem Morawieckiego, że część z nich pokrzykiwała... "Beata, wróć!".

Alternatywy 4

Sam fakt "expose" szefa rządu był zaskakujący, ale już w żadnym stopniu wystąpienie to nie zaskoczyło treścią. Morawiecki zagrał melodie dobrze znane z wcześniejszych swoich przemówień. Chwalił się dobrymi wynikami gospodarczymi, polityką społeczną rządu PiS (tu padło nazwisko Beaty Szydło)
, tym, że Polska jest krajem bezpiecznym.

Wymieniał osiągnięcia poszczególnych ministrów. Czasami bawił, np. chwaląc swojego największego wroga w rządzie - ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobro - za "przywrócenie niezależności sędziów". Albo gdy mówił o umożliwianiu "przebijania szklanych sufitów przez młodych" (wtedy przypominają się niezwykle błyskotliwe kariery dzieci polityków PiS) i porównując życie polityczne w Polsce do budynku z serialu "Alternatywy 4" Stanisława Barei, gdzie opozycja ma "skarżyć się dozorcy" (czytaj: Komisji Europejskiej)
, zamiast "dogadać się z sąsiadami" (czytaj: rządem PiS). Albo gdy Morawiecki opowiedział żart: "Słyszę w Sejmie, że ktoś śpiewa 100 lat, 100 lat, myśląc, że ktoś ma urodziny. A to PO rozmawia po prostu o podwyższeniu wieku emerytalnego".

Kontekst europejski

- Gdybym miał wymieniać wszystkie osiągnięcia ministrów mojego rządu, nie zdążyłbym na Radę Europejską - stwierdził premier podczas wystąpienia. Wspomniał przy tej okazji o swoim czwartkowym wylocie do Brukseli, który również ma istotne znaczenie w kontekście sejmowej ofensywy premiera. Szef gabinetu politycznego w KPRM Marek Suski przyznał, że "przywódcy unijni muszą otrzymać jasny sygnał, czy za obecnym rządem stoi większość".

I taki "jasny sygnał" otrzymają. Ale nie ma w tym nic zaskakującego. PiS w Sejmie większość posiada.

A Bareja do Sejmu wróci pewnie jeszcze nie jeden raz.

Michał Wróblewski dla WP Opinie

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (0)
Zobacz także