Morawiecki i Kaczyński muszą zdecydować. Czy Orbán - sojusznik zbrodniarza - to wciąż wasz przyjaciel?
Mateusz Morawiecki na konferencji prasowej pytał prezydenta Francji: ile razy negocjował z Putinem, co osiągnął i czy z Hitlerem też by negocjował. Słowa, które miały wstrząsnąć sumieniem zachodniej Europy, brzmiałyby jeszcze mocniej, gdyby rząd sam potrafił odpowiedzieć na pytanie: czy Viktor Orbán, sojusznik wspomnianego przez premiera zbrodniarza, to wciąż przyjaciel Kaczyńskiego, Morawieckiego i całego polskiego rządu. Zbigniew Ziobro swoimi ostatnimi wypowiedziami udowadnia, że udzielił już twierdzącej odpowiedzi. Jest jeszcze czas, by nie wszyscy poszli w jego ślady.
Korespondencja Patryka Michalskiego, wysłannika Wirtualnej Polski do Budapesztu
Tylko zdecydowana reakcja może powstrzymać od wyciągania ręki do człowieka, który nawet po zakończeniu kampanii wyborczej nie zrezygnował z atakowania prezydenta Ukrainy. W dniu, kiedy świat zobaczył kolejne dowody rosyjskiego ludobójstwa na niewinnych ukraińskich cywilach - wiązanych, maltretowanych, zabitych strzałem w głowę zgwałconych kobietach - triumfujący szef węgierskiego rządu w przemówieniu symbolicznie otwierającym jego czwartą kadencję z rzędu stwierdził, że wybory wygrał po walce m.in. z lewicą, wolnymi mediami i prezydentem Ukrainy.
Antyukraińska retoryka węgierskich rządzących, podawana przez usłużne media pod płaszczykiem neutralności, to mainstream tutejszej polityki. 28 proc. uprawnionych do głosowania Węgrów wierzy w to, że "Rosja weszła do Ukrainy, by bronić swoich interesów i bezpieczeństwa". W to kłamstwo wierzy aż 43 proc. wyborców Orbána. To wyniki sondażu przeprowadzone przez uważany za wiarygodny instytut badawczy Medián.
Zatrważające rezultaty badania mogą być kolejnym dowodem na to, jak podprogowy przekaz węgierskiego rządu szybko i bez żadnych przeszkód trafia na podatny grunt. 80 proc. mediów nad Dunajem jest kontrolowanych przez Fidesz lub ludzi z tą partią związanych. Niezależny dziennikarz Vörös Szabolcs, współzałożyciel portalu Válasz Online, w rozmowie z Wirtualną Polską zwraca uwagę, że właściwie na wszystkie te tytuły w ogóle nie należy patrzeć jak na media.
- To puzzle w propagandowej machinie rządu. Informowanie społeczeństwa nie jest ich zadaniem. Celem jest kształtowanie świadomości zgodnie z oczekiwaniami rządzących - tłumaczy dziennikarz, który od lat opisuje działania Orbána, a w ostatnim czasie zajmuje się również polską polityką i uważnie obserwuje stosunki pomiędzy naszymi krajami.
"Zapach izolacji"
Podobne obserwacje ma też niezależny dziennikarz z portalu 444.hu, który woli nie mówić pod nazwiskiem. Podkreśla, że głównym zadaniem rządowych mediów w kampanii wyborczej było powtarzanie przekazu, że tylko głosowanie na partię Orbána oznacza pokój.
- Opozycja była synonimem wplątania narodu w wojnę. Rząd wykorzystał nawet bazę adresów mailowych obywateli, która powstała przy okazji programu szczepień przeciwko COVID-19, by w rozsyłanych wiadomościach straszyć, że opozycja natychmiast chce wysłać broń Ukrainie. To przekaz, który przez całą dobę był tłoczony m.in. na antenie państwowej telewizji M1.
Dziennikarz nie ma wątpliwości, że mimo gigantycznego zwycięstwa Fideszu, Orbán musi obawiać się skrajnego izolowania w Unii Europejskiej. - Zastanawiamy się w redakcji, gdzie premier pojedzie z pierwszą wizytą. Kto chce go jeszcze przyjmować w związku z postawą wobec rosyjskiej inwazji? Jeśli nie kraje Unii, to może będzie ciągle jeździł do Serbii? – mówi dziennikarz z 444.hu.
To jasna aluzja do popularnego nagrania sprzed kilku dni, kiedy prezydent Serbii i premier Węgier jechali nowo otwartą linią kolejową. Na wideo widać, że Aleksandar Vučić, który w niedzielnych wyborach kolejny raz został prezydentem Serbii, machał z pociągu do przechodniów, których... nie było.
Z pytaniem o przyszłość polsko-węgierskich stosunków wracam do Vörösa. Dziennikarz przyznaje, że trudno mu sobie wyobrazić w najbliższym czasie spotkania Kaczyński-Orbán czy niezmienioną współpracę w ramach V4. Słowa prezydenta Andrzeja Dudy o niezrozumieniu działań premiera Węgier i o możliwej wysokiej cenie zostały w Budapeszcie zapamiętane. Według niezależnych mediów dały sygnał, że bez radykalnej zmiany Fideszu, dojdzie do bezprecedensowego ochłodzenia relacji. Jednak po potężnym zwycięstwie dziennikarze widzą, że rządzący w Polsce próbują balansować.
- Jeżeli wojna nie zakończy się szybko, a nic na to nie wskazuje, a Orbán dalej będzie uderzał w Ukrainę, to moim zdaniem PiS nie może sobie pozwolić na to, by się od niego nie zdystansować. Mógłby zapłacić zbyt wysoką cenę, biorąc pod uwagę to, jak Polacy angażują się w pomoc uchodźcom i jak to wpłynęło na relacje z Warszawą - ocenia Vörös.
- To, czego dowiedzieliśmy się ze zwycięskiej przemowy Orbána, to to, że nadal ma ambicje budowania skrajnie prawicowej siły w Europie. W swoim wystąpieniu szczególnie zaakcentował, że liczy na Polaków. Według mnie to ogłoszone wielkie zwycięstwo nie powstrzyma jednak kursu na izolowanie go w Unii Europejskiej – wyjaśnia.
"Koledzy się nie spieszą z gratulacjami"
Ágoston Renczes z portalu azonnali.hu w swoim artykule "Koledzy z Grupy Wyszehradzkiej nie spieszą się z gratulowaniem Orbánowi" zwraca uwagę na wyczuwalny dystans między Budapesztem-Warszawą-Pragą i Bratysławą.
Zaznacza jednak, że z gratulacjami spieszyli opozycyjni politycy ze stolic V4, którzy są uważani za skrajnych populistów czasami podziwiających Putina. Wspomina o wylewnych gratulacjach byłego premiera Słowacji Roberta Ficy, który zgodnie z fideszkowiskim przekazem stwierdził, że Orban wygrał, bo reprezentował interesy swojego kraju i nie chciał wplątać go w wojnę. Przywołuje również słowa współpracownika Ficy Ľuboša Blahy, który niegdyś podawał się za komunistę i był fanem Związku Radzieckiego.
W zestawieniu zabrakło jednak omówienia gestów Zbigniewa Ziobry. Szef Solidarnej Polski najszybciej i najmocniej wyciągnął rękę do Orbána. Jeszcze w trakcie głosowania napisał "Za uzależnienie energetyki i gospodarki Węgier od Rosji odpowiadają dzisiejsi rywale Viktora Orbana. Trzymam kciuki za zwycięstwo wyborcze Fideszu".
W poniedziałek wraz z współpracownikami poszedł jeszcze dalej, wprost powtarzając przekaz Fideszu. - Oceniając sytuację na Węgrzech, musimy zdawać sobie sprawę, że gdyby wygrała konkurencja, która tak bardzo stawiała na Putina i na Rosję i doprowadziła do całkowitego związania gospodarki węgierskiej z Rosją, to oznaczałoby to nie poprawę sytuacji na Węgrzech, w kontekście też ukraińskim, tylko pogorszenie – stwierdził.
Premierowi nie wystarczyło odwagi, by w poniedziałek potępić Orbána za atakowanie prezydenta Ukrainy podczas niedzielnego przemówienia i wcześniej, w codziennych przekazach rządowej machiny propagandowej. - Będę namawiał Orbána, żeby nie powstrzymywał sankcji. Do tej pory tego nie robił. Zacznijcie dopytywać tych i o tych, który rzeczywiście powstrzymują te sankcje – unikał odpowiedzi Mateusz Morawiecki, przekierowując uwagę na postawę Niemiec.
Próba robienia szpagatu została zauważona na Węgrzech, choć tylko w nielicznych niezależnych mediach, które mogą sobie na taką analizę pozwolić. W przywołanym wcześniej artykule portalu azonnali.hu autor wczesnym popołudniem zwrócił uwagę, że "Morawiecki nawet nie pogratulował zwycięstwa swojemu byłemu bliskiemu sojusznikowi". Kilka zdań dalej dziennikarz podkreśla jednak, że przywoływanie Berlina to sygnał, że premier Polski nie odwraca się Orbána.
Mateusz Morawiecki i Jarosław Kaczyński muszą mieć świadomość, że nie chodzi wyłącznie o energetyczne interesy Węgrów. Chodzi również, albo przede wszystkim, o przyzwoitość i prawdę oczywistą dla Polaków. My wiemy, kto jest zbrodniarzem. Wyciąganie ręki do premiera Węgier to wspieranie człowieka, który w kontrolowanych przez siebie mediach nie pokazuje zdjęć rosyjskiego ludobójstwa na Ukraińcach, by ogrom tragedii przypadkiem nie zmienił podejścia jego elektoratu do rosyjskiej inwazji. Pod płaszczykiem neutralności sączy antyukraińską truciznę w czasie, kiedy nasi aktualni bratankowie-Ukraińcy walczą o to, by mogli po prostu być Ukraińcami. Właśnie dlatego sojusznik zbrodniarza nie powinien być naszym sojusznikiem.
Posłuchaj podcastu Outriders:
Czytaj też: