WP z Budapesztu: Putin osiodłał Orbána. Ludzie wyjdą na ulice
Przed niedzielnymi wyborami parlamentarnymi na Węgrzech Viktor Orbán wzmaga antyukraiński przekaz i przekonuje, że węgierska opozycja dogadała się z władzami w Kijowie. Powtarza, że "lewica" - jak określa zjednoczoną opozycję - natychmiast wyśle do Ukrainy broń, narażając Węgrów. Antyukraińska retoryka budzi obrzydzenie nie tylko przeciwników Fideszu, ale i niektórych wyborców tej partii. Dowodem sprzeciwu ma być zaplanowany na sobotę protest. Nic nie wskazuje jednak, że obywatelski sprzeciw powstrzyma wygraną Fideszu.
"Lewica stawia na Ukraińców. Jeśli wygrają, to zaczną dostawy broni, wyłączą gaz i zniszczą gospodarkę" – ten piątkowy wpis premiera Węgier na Facebooku to tylko jeden z dowodów na to, że w ostatnich godzinach kampanii Fidesz nie rezygnuje z przekazu wymierzonego w Ukrainę i politycznych przeciwników. W państwowej telewizji informacyjnej zależnej od rządu spoty Orbana są powtarzane co kilka minut. Przeplatają się z materiałami o działaniach rządu. Trudno je od siebie odróżnić.
Pracownicy państwowej telewizji M1 niemal całą uwagę poświęcają wystąpieniom i wywiadom premiera. Na wypowiedzi kontrkandydata Pétera Márki-Zaya przeznaczają wielokrotnie mniej czasu i tylko po to, by mógł je skrytykować nie kto inny jak urzędujący premier. "Z naszej historii zbyt dobrze znamy cenę wojny, dlatego musimy trzymać się od wojny z daleka. Jednocześnie musimy pomóc Węgrom i Ukraińcom, którzy uciekają ze swoich domów" – powtarza Orbán w telewizyjnym spocie. Nie przypadkowo tak ustawił kolejność tych, którym trzeba pomagać. To czytelne puszczenie oka w stronę Węgrów zakarpackich - mniejszości zamieszkującej ukraińskie Zakarpacie, której członkom rząd Fideszu nadał obywatelstwo.
Walcząca o reelekcję partia rządząca jednocześnie przekonuje, że jej rywal Péter Márki-Zay, kandydat sześciu zjednoczonych partii opozycyjnych na premiera, to tak naprawdę marionetka, którą kieruje Ferenc Gyurcsány, były premier Węgier w latach 2004-2009. Gyurcsány to niepopularny wśród sporej części Węgrów polityk, który po latach kryzysu gospodarczego, podał się do dymisji. Już w 2006 r. węgierskie radio ujawniło nagranie z zamkniętego spotkania, w którym przyznał się on do zakłamywania danych gospodarczych, jednak do 2009 r. odmawiał odejścia z urzędu.
"Walka Dawida z Goliatem"
Mimo że sondaże nie dają opozycji większych szans na wygraną w wyborach parlamentarnych - zaplanowanych na niedzielę 3 kwietnia - Péter Márki-Zay w jednym z ostatnich kampanijnych przemówień przekonuje, że "szansa na zmianę jest ogromna". - Wszyscy jesteśmy zjednoczeni: prawica i lewica, chrześcijanie, żydzi, ateiści, Romowie, wszyscy sprawiedliwi, uczciwi wierzymy w siłę miłości, wierzymy w sprawiedliwy europejski kraj, w którym naszym rodakom będzie żyło się lepiej - mówił.
- To jest gigantyczna walka, walka Dawida z Goliatem. Nasi przeciwnicy mają po swojej stronie prawo wyborcze, zmienione granice okręgów wyborczych, armię płatnych trolli, machinę propagandową, nieograniczone środki finansowe, media i platformy reklamowe oraz masę oszustw wyborczych. Ale nie zapominajmy: w walce między Dawidem a Goliatem Dawid wygrał. Po 12 latach prania mózgu mamy realną szansę zastąpić Viktora Orbána i jego system – podkreślał kandydat opozycji na premiera.
Odpowiedzią na antyukraiński przekaz rządzącego Fideszu będzie manifestacja "Niech to się wreszcie skończy". Protest jest planowany na sobotę przez jedną z organizacji pozarządowych. W swoim wydarzeniu nazywają Orbána "marionetką Putina", a na ulicach Budapesztu pojawiają się też grafiki przedstawiające rosyjskiego dyktatora na koniu z głową premiera Węgier, który jest przyduszany charakterystycznym pomarańczowym krawatem.
"Armia Putina morduje dzieci na Ukrainie. Przywódcy wszystkich demokratycznych krajów europejskich solidaryzują się z Ukrainą, ale szef węgierskiego rządu haniebnie milczy. Chce pozostać "neutralny", ale każdy, kto pozostaje neutralny w obliczu morderstw i niesprawiedliwości, opowiada się po stronie agresora.(…) Orbán mówi, że chce pokoju i bezpieczeństwa, ale nauczyliśmy się z naszej historii, że nie ma pokoju i bezpieczeństwa bez wolności. Ci, którzy rezygnują z wolności na rzecz bezpieczeństwa, wkrótce stracą jedno i drugie. Jako Węgrzy odczuwamy ból narodu ukraińskiego, bo w ich walce o wolność rozpoznajemy walkę naszych przodków, którzy walczyli z rosyjskimi najeźdźcami w 1849 i 1956 roku" – podkreślają w swojej odezwie organizatorzy protestu.
Z Budapesztu Patryk Michalski