"Chcą destabilizacji Europy". Moskwa i Mińsk w ogniu krytyki Morawieckiego
Mińsk i Moskwa mają długofalowy cel destabilizacji sytuacji w Europie - powiedział premier Mateusz Morawiecki podczas wywiadu dla estońskiego dziennika "Eesti Paevaleht". Podkreślił, że trwający obecnie hybrydowy atak na granice Polski, Litwy i Łotwy jest wymierzony w całą społeczność euroatlantycką.
07.09.2021 10:16
Szef polskiego rządu udzielił pierwszego w bieżącej kadencji wywiadu dla estońskich mediów. Głównym tematem rozmowy była napięta sytuacja na wschodniej granicy naszego kraju. - Granice Polski, Litwy i Łotwy stały się celem hybrydowego ataku przeprowadzonego przez reżim Aleksandra Łukaszenki - powiedział.
Mateusz Morawiecki zwraca uwagę na to, że Białoruś od kilku miesięcy testowała bezpieczeństwo granicy z Litwą, przenosząc tam imigrantów z krajów Bliskiego Wschodu. - Z czasem Łukaszenka zdecydował się zastosować tę samą metodę przemytniczo-dywersyjną w stosunku do Polski i Łotwy, a kryzys afgański wykorzystał jako narzędzie do dalszego zaostrzenia sytuacji - tłumaczy.
- Ale musimy powiedzieć jasno: ewakuacja Kabulu nie ma nic wspólnego ze zorganizowaną kampanią przerzutu imigrantów z Bagdadu. Łukaszenka i jego służby korzystają z usług migrantów gotowych zapłacić oszczędności życia, aby dostać się do Europy Zachodniej. Jakże zwodnicza, nieludzka i niezwykle niebezpieczna jest ta prowokacja - dodał premier.
Sytuacja na granicy z Białorusią. Morawiecki nie ma złudzeń
Szef polskiego rządu stanowczo wskazuje, że Mińsk i Moskwa mają długofalowy cel destabilizacji sytuacji w Europie. - Skutecznie temu przeciwdziałamy. Musimy pamiętać, że ten atak jest wymierzony nie tylko w nasze kraje, ale także w społeczność euroatlantycką. To, co dzieje się dziś na wschodnich granicach UE i NATO, jutro lub pojutrze może bezpośrednio dotknąć obywateli Niemiec czy Portugalii w postaci fali nielegalnej migracji. Dlatego zabezpieczenie i uszczelnienie naszej granicy z Białorusią jest priorytetem z punktu widzenia zarówno Polski, jak i Europy - ocenił.
Mateusz Morawiecki zaapelował też o nielekceważenie aktualnych warunków w regionie. A za kilka dni rozpoczną się ćwiczenia wojskowe Zapad-21. - Za naszą granicą armie: rosyjska i białoruska w pełnej gotowości bojowej będą prowadzić różne scenariusze wojny na różnych frontach - podkreślał.
- Moją intencją nie jest szerzenie strachu, ale maksymalizacja bezpieczeństwa Polski i NATO. Dlatego (podobnie jak Litwa i Łotwa) wprowadziliśmy stan wyjątkowy w niektórych miejscowościach przygranicznych. W ten sposób zmniejszymy ryzyko prowokacji, które byłyby wymówką dla obcych wojsk do eskalacji sytuacji - powiedział.
Morawiecki: Komisja Europejska i Polska mówią jednym głosem
Premier wyraził też zadowolenie, że Unia Europejska nie ma dziś problemów z rozszyfrowaniem polityki Łukaszenki. - Razem z Komisją Europejską mówimy jednym, mocnym głosem: ten rodzaj białoruskiej agresji nie może otworzyć naszych granic i wywołać nowego kryzysu. Widać, że Unia tym razem znacznie bardziej realistycznie ocenia zagrożenie, jakie stwarza masowa, niekontrolowana migracja. Cieszę się, że Polska, Estonia i inne kraje bałtyckie zareagowały na ten kryzys w sposób jednolity i skoordynowany - zaznaczył.
Szef rządu RP podkreślił, że Polska nie jest obojętna na los pokrzywdzonych, którzy znaleźli się na granicy.
- Nawet konieczność obrony naszych interesów nie zmrozi naszych serc. Dlatego wysłaliśmy konwój z pomocą humanitarną, ale strona białoruska odmówiła wpuszczenia go na Białoruś. To tylko kolejny dowód na prawdziwe intencje Mińska - podkreślił.