Miller o "ordynarnej manipulacji" Rokity
Premier Leszek Miller zarzucił Janowi
Rokicie (PO) że dopuścił się "ordynarnej manipulacji" w czasie,
gdy zadawał mu pytania dotyczące procedury towarzyszącej
nowelizacji ustawy o rtv. "Pan mi wyrządził wielką przykrość" -
zwrócił się wcześniej Rokita do premiera. "Pan mnie też
rozczarował" - replikował premier.
16.06.2003 | aktual.: 16.06.2003 16:25
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Słowa premiera o "ordynarnej manipulacji" Rokita uznał za "próbę ucieczki przed wrażeniem skrajnej niekompetencji, jaką wykazał Prezes Rady Ministrów w sprawie trybu uchwalania ustawy, przez ostatnią godzinę".
Właśnie przez godzinę poseł PO wypytywał Millera o procedury zawarte w regulaminie Rady Ministrów, dotyczące tworzenia prawa, jak i o poszczególne decyzje, jakie podejmował jako premier w związku z przygotowaniem w rządzie projektu nowelizacji ustawy o rtv.
Miller tłumaczył, że traktował nowelizację jako jedną z wielu, nad którymi pracował rząd i dlatego nie pamięta poszczególnych decyzji i treści wszystkich podpisywanych dokumentów.
Manipulacja i rozczarowanie
Po przerwie premier dodał dodatkowe argumenty. "Pan poseł dopuścił się tutaj manipulacji, bo nie zacytował pełnego tekstu" - podkreślił Miller. - "Bowiem jeśli czytać art. 2 par. 7 (regulaminu Rady Ministrów), to jest tu napisane, że przepisu, który nakazuje zastosowanie tych wszystkich procedur, o które pytał pan poseł Rokita, nie stosuje się, jeśli obowiązek opracowania określonego dokumentu rządowego wynika z obowiązujących przepisów, programu prac rządu, albo jeśli organ wnioskujący został zobowiązany do opracowania takiego dokumentu przez Radę Ministrów". Premier dodał, że nowelizacja ustawy o rtv wynikała z programu prac rządu.
Według niego, Rokita niedokładnie zacytował też jego zeznanie z 10 kwietnia w prokuraturze. "Co jest przykrym dla mnie dowodem, iż mamy do czynienia z manipulacją. Ja oczywiście w środę otworzę moją obecność na komisji od stosownego oświadczenia w tej sprawie"- zapowiedział premier.
Rokita w odpowiedzi podkreślił, że cytaty, o które pytał premiera, "są cytatami bardzo precyzyjnymi".
W wymianę zdań między posłem a premierem ingerował szef komisji Tomasz Nałęcz (UP). Mówił, że wzajemne oceny przez osobę pytaną i pytającą są nie na miejscu i nie mieszczą się w ramach Kodeksu postępowania karnego. Prosił premiera i Rokitę, aby zaprzestali wymieniania takich uwag.
"Panie przewodniczący ja nie mam wrażenia, ja mam pewność, ordynarnej manipulacji, jakiej dopuścił się poseł Rokita i muszę to po prostu powiedzieć" - oświadczył w końcu Miller. Nałęcz napominał szefa rządu, że poza swobodną wypowiedzią nie ma możliwości składania oświadczeń przed komisją i będzie zobowiązany jeśli premier będzie odpowiadał na pytania, a nie dokonywał ich ocen.
"Panie marszałku, ile wyzwisk ze strony tego człowieka pod adresem członków komisji pan jeszcze tutaj dopuści?" - zapytał w tym momencie Rokita.
Poseł z tezą
Wcześniej Rokita powiedział premierowi, że wyrządził mu "wielką przykrość", mówiąc 27 lutego w Radiu Zet, że poseł PO jest w komisji śledczej nie po to, by dociekać prawdy. "Czy pan uważa, że pani poseł Błochowiak, pani poseł Beger, są po to, żeby dociekać prawdy, a ja tu jestem rzeczywiście nie po to, żeby dociekać prawdy?" - pytał poseł PO.
"Nie ulega dla mnie wątpliwości panie pośle, że pan rozpoczął pracę w komisji z tezą, i stara się pan tę tezę udowodnić" - odparł premier. - "Jeżeli nawet w trakcie posiedzeń komisji pan stara się zachować poprawność, to poza komisją nie ma pan już żadnych ograniczeń. Pana tezą jest doprowadzenie do sytuacji, w której w świadomości społecznej ma ukształtować się opinia, że Lew Rywin przyszedł w porozumieniu z SLD, że chciał pieniędzy dla SLD, i że prezes Rady Ministrów w tym uczestniczył" - dodał Miller.
"To jest teza polityczna i ja rozumiem to. Pan jest przedstawicielem opozycji; żałuję, że walka polityczna z tamtej sali sejmowej przenoszona jest tutaj. Pan mnie też rozczarował" -oświadczył Miller.
"I pytanie było o jedno za daleko, i odpowiedź była o jedną za daleko, ponieważ celem działań komisji jest ustalenie prawdy materialnej" - skomentował te wypowiedzi Nałęcz.
W trakcie poniedziałkowych zeznań premier powtórzył w większości to, o czym mówił już wcześniej. Powiedział, że w rozmowie z prezydentem Aleksandrem Kwaśniewskim o aferze Rywina wspólnie zastanawiali się skąd ta "dziwaczna propozycja się wzięła i jakie mogą być jej motywy, to była dla nas rzecz całkowicie niezrozumiała".
Powiedział też, że w rozmowach z prezydentem mówili przede wszystkim o Lwie Rywinie, ale padały też nazwiska Roberta Kwiatkowskiego i Andrzeja Zarębskiego, bo prezydent był poinformowany, że podczas konfrontacji Rywin wymienił te dwa nazwiska.
Miller podkreślił, że zarówno ABW, jak i prokuratura, miały wyraźne wskazówki, że sprawę Rywina trzeba monitorować. Jak dodał, "gdyby się coś pojawiło", miał być natychmiast powiadomiony i "mogłoby to służyć do interwencji tych organów". Premier podkreślił, że aby zawiadomić prokuraturę, "trzeba mieć dowody i być przeświadczonym, że przestępstwo istniało".
Jak powiedział, zarówno minister sprawiedliwości Grzegorz Kurczuk, jak i szef ABW Andrzej Barcikowski twierdzili jesienią ub. roku, "że nie mają żadnych doniesień w tej sprawie, że będą ją badać, ale nie ma żadnego materiału, który pozwoliłby im na jakąś stosowną reakcję".
Premier przyznał, że uwikłanie rządu i jego osobiście w aferę Rywina wpłynęło negatywnie na ocenę gabinetu przez Polaków. "Jest związek między tą sprawą, a obniżeniem notowań SLD, jak i rządu" - powiedział.
Miller nie potrafił przypomnieć sobie, kiedy dokładnie upoważnił byłego szefa swojego gabinetu politycznego Lecha Nikolskiego do monitorowania prac na ustawą. Powiedział jednak, że Nikolski miał takie upoważnienie. Premier nie potrafił także odpowiedzieć, czy Nikolski mówił mu o swoim udziale w negocjacjach w spółce Agora w maju 2002 roku, choć w kwietniu tego roku w prokuraturze szef rządu zeznał, że Nikolski nic mu nie mówił o tym spotkaniu.
Premier zeznał, że w lipcu ub.r. Kwiatkowski zgłosił chęć mediacji w sporze rządu z Agorą w sprawie projektu nowelizacji ustawy o rtv. "Powiedziałem panu Kwiatkowskiemu, że to jest niepotrzebna misja, dlatego że już wcześniej, 26 czerwca, zapadła decyzja o porozumieniu się w sprawie kompromisu, więc to jest inicjatywa szalenie spóźniona" - relacjonował premier. (iza)