Milczenie Andrzeja Dudy. PiS w defensywie, prezydent trzyma problemy obozu władzy na dystans (Opinia)
Kłopoty z szefem NIK Marianem Banasiem i nowe raporty Izby uderzające w rząd. Spór o sądownictwo. Protesty opozycji. Niesmak w samym PiS związany z zaprzysiężeniem nowych sędziów Trybunału Konstytucyjnego. Kłopoty wizerunkowe obozu władzy omijają Andrzeja Dudę. Albo odwrotnie.
To Andrzej Duda unika problemów. Z politycznego punktu widzenia jest to taktyka skuteczna.
Podczas gdy partia rządząca jest w wyraźnej defensywie, głowa państwa milczy. Celowo.
– Im jest spokojniej, tym lepiej dla Pałacu – mówi człowiek z otoczenia prezydenta.
Andrzej Duda nie chce wikłać się w bieżące spory polityczne. Woli narzucać własną agendę – a robi to podczas spotkań z mieszkańcami "w terenie". Głowa państwa objeżdża kraj i stawia na bezpośrednie spotkania z Polakami. Działa tak od lat. W ostatnich miesiącach – tuż przed oficjalną kampanią prezydencką – ze szczególną intensywnością.
W tym samym czasie, gdy Duda jeździ po Polsce albo "dopina deale" ze światowymi przywódcami na szczycie NATO w Londynie, w Warszawie jego macierzyste środowisko polityczne musi gasić kolejne pożary. Z niektórymi zupełnie sobie nie radząc.
Andrzej Duda nie ma z Marianem Banasiem nic wspólnego
Najbardziej kłopotliwą dla PiS sprawą jest oczywiście klincz z Marianem Banasiem. Partia Jarosława Kaczyńskiego nie ma pomysłu, jak odwołać z urzędu niewygodnego – delikatnie mówiąc – szefa Najwyższej Izby Kontroli.
Polityk PiS: – W pewnym momencie pojawiło się oczekiwanie, że prezydent zabierze głos, może jakoś przetnie sytuację. Ale z drugiej strony: jak miałby to zrobić?
I – to drugie ważne pytanie – po co? Banaś – mówią zgodnie politycy PiS, powtarzając o dziwo za opozycją – jest ich "żabą". I to oni muszą ją "przełknąć". A głowa państwa – teoretycznie – nie ma z tym nic wspólnego.
Pytamy polityka PiS: a może wniosek do Trybunału Stanu?
Odpowiedź: – Konstytucyjnie to się kupy nie trzyma.
Andrzej Duda i sprawa trybunału. O Banasiu cisza
Ludwik Dorn, były polityk PiS, w "Gazecie Wyborczej" kilka dni temu napisał: "PiS ma jeden instrument, by pozbyć się szefa NIK w taki sposób, by zminimalizować negatywne konsekwencje polityczne jego afery dla siebie i zwiększyć szanse reelekcji Andrzeja Dudy. Tym instrumentem jest rozpoczęcie procedury postawienia Mariana Banasia przed Trybunałem Stanu na wniosek prezydenta".
Tyle że Konstytucja w tym przypadku "stawia opór". Ustawa zasadnicza mówi bowiem, że przed Trybunałem Stanu można skarżyć urzędników "za naruszenie konstytucji lub ustawy w związku ze stanowiskiem lub w zakresie swego urzędowania”. Banaś to nie ten przypadek, bo – jak zauważa przytomnie publicysta Piotr Zaremba – ewentualne winy nie dotyczą jego prezesowania w NIK.
Dziennikarka Ewa Siedlecka w tej kwestii przestrzega nie tylko prezydenta, ale także opozycję: "Postawienie Mariana Banasia przed Trybunałem Stanu byłoby takim samym nadużyciem, co zmiana ustawy, żeby go odwołać. Opozycja nie powinna się w nic takiego angażować".
O trybunale zatem nie ma mowy Obóz rządzący chce sprawę jak najszybciej przeciąć i zakończyć, a nie ciągnąć ją w nieskończoność.
Prezydent – z uwagi na swoje ograniczone możliwości prawne, ale także kwestie wizerunkowe – w sprawie Banasia głosu zatem nie zabierze. A na pewno nie podejmie żadnych działań – nawet jeśli takowych będzie oczekiwać partia rządząca.
Banaś czy NATO
"Przerwanie milczenia" radzą głowie państwa niektórzy analitycy sceny politycznej. "W końcu będzie musiał zabrać głos. Każde zdanie, które wypowie, może mieć znaczenie dla wyborów prezydenckich. Owszem, jego współpracownicy wypowiadają się o Banasiu, że powinien ustąpić, ale prezydent powinien osobiście jeszcze przedstawić jakąś analizę stanu państwa, zwłaszcza jeśli chce być prezydentem przez kolejną kadencję. Prezydent jest przecież strażnikiem konstytucji" – wskazuje politolog prof. Antoni Dudek w wywiadzie dla gazeta.pl.
Na pytanie, czy paradoksalnie to szansa dla prezydenta, Dudek odpowiada twierdząco. "Gdyby wyszedł z jakąś inicjatywą, zaprosił liderów wszystkich partii, sam zaproponował zmianę konstytucji, to by zaistniał. Niewątpliwie prezydent grzeje się w cieple sukcesów międzynarodowych, jak zniesienie wiz do USA i obecność wojsk NATO w Polsce - w kampanii może się jednak okazać, że nikogo to nie obchodzi. Najwyższy czas, by prezydent zabrał głos ws. Banasia" – uważa Dudek.
W rozmowie z "Rzeczpospolitą" podkreśla, iż "dziwi się prezydentowi, że w sprawie szefa NIK nie zabrał wyraźnie głosu". – To dowodzi jego asekuranctwa. Prezydent nie może być asekurantem. Będzie musiał zabrać głos w sprawie Banasia w ciągu najbliższych dni – mówi politolog.
Andrzej Duda woli trzymać dystans. Niewygodne raporty szefa NIK
Ale PiS – jak wynika z naszych rozmów – sprawę chce wyciszyć, a nie podgrzewać. Dlatego głos prezydenta w tej sprawie nie pomoże. Tyle że sytuacja zmienia się dynamicznie. Banaś – jako szef Najwyższej Izby Kontroli – przedstawił opinii publicznej niewygodne dla obecnej władzy raporty kontrolne.
Kolejne – jak piszą media – są planowane. Jeden z nich ma dotyczyć afery GetBacku i – według doniesień medialnych – może wskazać niedociągnięcia w tej sprawie nadzoru finansowego. Inny raport natomiast ma dotyczyć Krajowej Administracji Skarbowej i może wskazywać na sukcesy Banasia w uszczelnianiu systemu podatkowego.
We wtorek Najwyższa Izba Kontroli zaprezentowała krytyczny raport dotyczący rządowego programu "Praca dla więźniów", uderzający w resort sprawiedliwości. W związku z wynikami kontroli NIK podjął decyzję o skierowaniu aż 16 zawiadomień do prokuratury.
Prezydent od tych spraw woli trzymać się z dala. Tak jest ze wszystkim, co w odbiorze społecznym jawi się jako kontrowersyjne i kłopotliwe dla obozu rządzącego.
To dlatego nie zobaczyliśmy zdjęć z Pałacu Prezydenckiego z zaprzysiężenia Krystyny Pawłowicz i Stanisława Piotrowicza na sędziów Trybunału Konstytucyjnego. To dlatego opozycja nie doczekała się odpowiedzi na swoje apele wystosowane przed Belwederem, aby Andrzej Duda "zgłosił ustawę, która odpolityczni Krajową Radę Sądownictwa oraz odbuduje niezależny od wpływów politycznych system dyscyplinarny sędziów".
Do czasu oficjalnego startu kampanii prezydenckiej obecna głowa państwa ma trzymać dystans do bieżących sporów. Z punktu widzenia prezydenta wydaje się to być racjonalna taktyka.
Czy partia rządząca ułatwi Dudzie sytuację? – My, jako Zjednoczona Prawica, będziemy skupiać się na tym, aby eksponować pozytywne wydarzenia związane z prezydenturą Andrzeja Dudy – przekonuje poseł klubu PiS i rzecznik partii Porozumienie Kamil Bortniczuk.
Czy tak będzie faktycznie? "Wymuszenie" na prezydencie przyjęcie sędziowskiego ślubowania od Krystyny Pawłowicz i Stanisława Piotrowicza pokazuje, że może być z tym różnie. "Andrzej Duda zagrał w grę, którą PiS mu zaproponował. I niestety przegrał" – twierdzi w rozmowie z portalem DoRzeczy.pl Piotr Trudnowski, prezes Klubu Jagiellońskiego.
Kluczowe w kampanii – w tym kontekście akurat – będzie jedno: czy wyborcy bardziej zapamiętają przełomowe weta prezydenta z 2017 r. ws. kontrowersyjnych ustaw sądowych (za co Duda był chwalony przez wyborcze "centrum") forsowanych przez PiS czy zgodę na Pawłowicz i Piotrowicza w TK. Jeśli to drugie, to głowa państwa będzie miała problem.
Żeby wygrać drugą kadencję, prezydent – jak szacują stratedzy partii rządzącej – będzie musiał zdobyć w drugiej turze – przy spodziewanej znacznie wyższej frekwencji – około 10 mln głosów. To znacznie więcej niż wyborcza baza PiS.
Jeśli do prezydenta "przylepi" się jeszcze Marian Banaś i wszelkie kłopoty PiS z tym związane, szanse Dudy na reelekcję spadną. A do wyborów prezydenckich jeszcze pół roku. Łatwiej już nie będzie. Głowa państwa świetnie zdaje sobie z tego sprawę.
Michał Wróblewski dla WP Opinie
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl