Mejza pozwał nastolatka. Sąd potrzebował 10 minut
"Nie ma w polskiej polityce bardziej obrzydliwej postaci" - napisał o Łukaszu Mejzie 17-letni licealista po tym, jak wyszło na jaw, że firma posła chciała zarabiać na oferowaniu niesprawdzonych terapii medycznych. Poseł PiS pozwał nastolatka. Sąd potrzebował 10 minut, żeby zdecydować o umorzeniu sprawy.
Łukasz Mejza dostał się do nowego Sejmu, mimo że ciągnie się za nim afera związana z namawianiem rodziców nieuleczalnie chorych dzieci do skorzystania z terapii nie mających medycznego potwierdzenia. Polityk startujący z listy PiS prowadził firmę sprzedającą tego typu usługi za ogromne pieniądze.
Za komentarz na temat jego interesów Łukasz Mejza pozwał między innymi Romana Giertycha. W czwartek sąd oddalił pozew. "Sąd uznał, że mówienie prawdy o nim (o oszukiwaniu rodziców chorych dzieci) nie może być karalnym zniesławieniem" - skomentował Giertych.
Kolejna decyzja sądu zapadła w piątek. Tym razem chodziło o wpisy w mediach społecznościowych sprzed dwóch lat. Ich autorem był 17-letni licealista z Poznania. Mejza zażądał skazania go za zniesławienie i 50 tys. zł nawiązki. Nastolatek nazwał posła "mentalnym dnem". Stwierdził również, że "nie ma w polskiej polityce bardziej obrzydliwej postaci" - przytacza "Gazeta Wyborcza".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zielona transformacja - czy to tylko "fanaberie tej zepsutej lewicowej Europy"?
Mejza w prywatnym akcie oskarżenia przekonywał zaś, że cieszył się "rosnącym zaufaniem obywateli" oraz premiera Mateusza Morawieckiego.
Sąd w piątek uznał jednak, że licealista nie zniesławił posła. "Sędzia Robert Kubicki zajął się sprawą błyskawicznie - już po 10 minutach, bez prowadzenia rozprawy, ogłosił decyzję: sprawa zostaje umorzona" - relacjonuje "Gazeta Wyborcza".
Mejza będzie mógł teraz odwołać się do sądu okręgowego.
Ale problemy może mieć również on sam. Opozycja, która wkrótce przejmie władzę w Polsce, zapowiada odpolitycznienie prokuratury. - Mam nadzieję, że już niedługo prokuratura weźmie się do roboty i zacznie sprawdzać doniesienia, które składali politycy i rodzice chorych dzieci - mówi "Gazecie Wyborczej" posłanka Anita Kucharska-Dziedzic z Lewicy.
Czytaj także:
Źródło: "Gazeta Wyborcza"