Szczyt Trump-Putin w Budapeszcie. Co zrobi Orban? [OPINIA]
Bez względu na to, czy szczyt Trump-Putin w Budapeszcie skończy się jak na Alasce, Viktor Orbán wykorzysta spotkanie do udowodnienia swojej wielkości - pisze dla WP Dominik Héjj.
Tekst powstał w ramach projektu WP Opinie. Przedstawiamy w nim zróżnicowane spojrzenia komentatorów i liderów opinii publicznej na kluczowe sprawy społeczne i polityczne.
Wpis Donalda Trumpa na portalu Truth Social, w którym podsumowywał rozmowę z Władimirem Putinem, zawierał jedno niezwykle interesujące zdanie - zapowiedź zorganizowania spotkania Trump-Putin w Budapeszcie. Stolica Węgier ponownie pojawia się jako potencjalne miejsce istotnych negocjacji. Wcześniej wspominano o tym już w sierpniu.
Wpis amerykańskiego prezydenta został przyjęty przez rządzącą na Węgrzech większość z euforią. Dominująca narracja? Węgry jako "wyspa pokoju" to jedyne miejsce w Europie, w którym może dojść do takiego spotkania. – Antywojenna, propokojowa postawa Węgier przynosi rezultaty – stwierdził Viktor Orbán. Premier zapowiedział natychmiastowe rozpoczęcie przygotowań do szczytu.
W Egipcie zabrakło Polski. "Trump przekazał jasny komunikat"
Orban z wiadomością do żony
W porannym wywiadzie dla mediów publicznych, w piątek, 17 października 2025 r., Orbán zdradził, że przekazał swojej żonie, by tej nocy na niego nie czekała – sam bowiem poświęcił się długiej rozmowie z prezydentem USA. Zapowiedział także rozmowę z rosyjskim prezydentem. Wreszcie tuż po południu, premier poinformował na swoim profilu na Facebooku, że odbył także rozmowę telefoniczną z prezydentem Federacji Rosyjskiej. Jeszcze wcześniej szef węgierskiej dyplomacji, Péter Szijjártó, rozmawiał z doradcą Władimira Putina ds. polityki zagranicznej, Jurijem Uszakowem.
Warto zwrócić uwagę na subtelne sygnały sugerujące, że węgierskie władze mogły nie być zaskoczone wpisem Donalda Trumpa. Viktor Orbán w cytowanym już porannym wywiadzie powiedział, że rozmawiał z amerykańskim prezydentem podczas "szczytu pokojowego", który odbył się 13 października w Egipcie. Co ciekawe, jeszcze wczoraj w rozmowie z prorządowym tygodnikiem Mandiner premier stwierdził, że nie może ujawnić konkretnej daty przyjazdu Trumpa do Budapesztu, ale "termin już jest ustalony". Kilkanaście godzin później to właśnie prezydent USA zaanonsował organizację spotkania w stolicy Węgier.
Jeszcze ciekawszy w tym kontekście wydaje się fakt, że zaledwie przedwczoraj szef węgierskiej dyplomacji, Péter Szijjártó, przebywał z wizytą w Rosji. Samo wydarzenie – udział w forum energetycznym Russian Energy Week, organizowanym pod patronatem Władimira Putina, nie było niczym nadzwyczajnym. Szijjártó odwiedza Rosję regularnie, kilka razy do roku. Tym razem jednak uwagę przykuwa długość jego pobytu – samolot wylądował w Moskwie około godziny 6:00 rano czasu polskiego, a wylot nastąpił dopiero około 17:00. Nie można wykluczyć, że wśród spotkań na forum znalazły się również rozmowy o potencjalnym spotkaniu Trump–Putin w Budapeszcie.
Budapeszt jako "wyspa pokoju" to figura retoryczna kolportowana przez Fidesz już od 2022 r. Na wybór węgierskiej stolicy jako miejsca ewentualnego spotkania Trump–Putin wpływają nie tylko symboliczne względy, ale i praktyczne – przede wszystkim dobre relacje w trójkącie USA–Rosja–Węgry oraz jednoznaczna deklaracja węgierskich władz, że Budapeszt nie zamierza respektować nakazu aresztowania Władimira Putina wydanego przez Międzynarodowy Trybunał Karny. Co więcej, Węgry zapowiedziały w maju 2025 r., że w ogóle opuszczą w MTK. Procedura została już wszczęta. To oznacza, że Węgry są jedynym państwem UE, w którym spotkanie Trump-Putin można przeprowadzić.
Jak Putin dotrze do Budapesztu?
Otwartą kwestią pozostaje, w jaki sposób rosyjski prezydent miałby dotrzeć do Budapesztu. "Wyspa pokoju" otoczona jest przecież przez państwa, które mogą odmówić zgody na przelot rosyjskiego samolotu z Putinem na pokładzie. Oczywiście każda taka decyzja pociągałaby za sobą ryzyko oskarżeń o blokowanie potencjalnych działań pokojowych. Czy któryś z sąsiadów Węgier zdecyduje się na taki krok? Nie można również wykluczyć, że Stany Zjednoczone spróbują wywrzeć presję na te państwa – zwłaszcza jeśli uznają, że rozmowy w Budapeszcie mogą przynieść strategiczne korzyści. Warto przy tym zauważyć, że naturalna trasa przelotu rosyjskiego samolotu wiodłaby m.in. przez przestrzeń powietrzną Polski.
Nie ma wątpliwości, że Węgry są dziś krajem w dużej mierze zinfiltrowanym przez Rosjan. Po 2022 roku rosyjski personel dyplomatyczny w Budapeszcie systematycznie się rozrastał — w przeciwieństwie do innych państw Europy, które ograniczały obecność rosyjskich przedstawicieli. Liczne śledztwa dziennikarskie wskazywały na aktywność rosyjskich służb specjalnych na terytorium Węgier, niegdyś skupionych wokół Międzynarodowego Banku Inwestycyjnego, a obecnie wciąż przy rozbudowie elektrowni atomowej w Paks (realizuje ją rosyjski Rosatom). Paradoksem jest więc fakt, że nad bezpieczeństwem potencjalnego spotkania Trump–Putin będą prawdopodobnie czuwać nie tylko oficerowie amerykańskich i rosyjskich służb, ale również węgierska policja. Ta z kolei może posłużyć się systemem rozpoznawania twarzy opartym na sztucznej inteligencji… obsługiwanym przez Chińczyków. Tego typu urządzenia wykorzystywane były m.in. podczas manifestacji w Budapeszcie, a ich użycie wzbudziło szczególne kontrowersje przy okazji czerwcowej parady równości.
Premier Viktor Orbán ma powody do zadowolenia. Może zaprezentować się jako gospodarz spotkania o dużym znaczeniu geopolitycznym i z pewnością będzie liczył, że podejmowani goście potraktują go z należytą estymą i szacunkiem. Tego typu wydarzenia — i towarzyszące im medialne obrazki — są dla Fideszu prawdziwym wybawieniem. W sondażach przedwyborczych partia rządząca przegrywa z opozycyjną TISZA. Zgodnie z badaniem opublikowanym w piątek, 17 października, przez ośrodek IDEA, wśród zdeklarowanych wyborców TISZA prowadzi z wynikiem 49 proc., podczas gdy Fidesz może liczyć na 38 proc. poparcia. Próg wyborczy przekracza jeszcze lewicowa Koalicja Demokratyczna, której poparcie oscyluje wokół 5 proc.
Orban o wyborze Budapesztu na miejsce spotkania
Premier Węgier będzie dążył do umocnienia swojego wizerunku jako jedynego rozsądnego polityka w Europie, który od początku prowadzi "propokojową" politykę — choć sam zainteresowany nigdy nie nazwałby jej antyukraińską. Orbán przekonuje, że wybór Budapesztu jako miejsca rozmów amerykańsko-rosyjskich to bezpośredni rezultat jego dyplomatycznej misji z lipca 2024 r. Przypomnijmy — w pierwszych dniach węgierskiej prezydencji w Radzie Unii Europejskiej premier Orbán udał się w "pokojowe tournée", odwiedzając kolejno Kijów, Moskwę, Pekin, a na końcu Waszyngton. Jego działania spotkały się z ostrą krytyką, ponieważ sugerował, że reprezentuje stanowisko całej UE — co spotkało się z jednoznacznym sprzeciwem ze strony Brukseli. Jednak dziś to właśnie Orbán może wystąpić jako organizator spotkania, które ma potencjał przejść do historii. Sprawczość, zdolność do nawiązania kontaktów z kluczowymi graczami oraz kreowanie się na jedynego racjonalnego lidera w czasach chaosu — to wszystko może mieć kluczowe znaczenie dla niezdecydowanych wyborców. A tych nie brakuje. W zależności od sondażu, do zagospodarowania pozostaje nawet 30 proc. elektoratu — a ich głosy mogą okazać się dla Orbána absolutnie niezbędne, jeśli Fidesz chce utrzymać władzę.
Zwycięstwo Viktora Orbána w przyszłorocznych wyborach parlamentarnych leży w interesie zarówno obecnej administracji USA, jak i Rosji. Przyjazne państwo członkowskie NATO i Unii Europejskiej to atut o ogromnym znaczeniu — zwłaszcza w czasach narastających napięć geopolitycznych. Orbán już dziś przedstawia organizację szczytu w Budapeszcie jako policzek wymierzony "prowojennej" Unii Europejskiej. Podkreśla, że zamiast "szykować się na wojnę", Europa powinna wspierać gospodarki i umożliwiać bogacenie się własnym obywatelom — w jego narracji: węgierskim rodzinom. Węgierski premier nieustannie podtrzymuje też tezę, że Rosja nie zaatakuje NATO. Od 2022 r. powtarza, że Władimir Putin wyraził uznanie dla technologicznego potencjału Sojuszu, co ma być rzekomym dowodem na brak rosyjskich ambicji wobec państw członkowskich. Słowa te miały paść podczas węgiersko-rosyjskiego szczytu w Moskwie, który odbył się na kilka dni przed inwazją na Ukrainę — 1 lutego 2022 r.
Węgry kolejny raz odgrywają rolę znacznie większą, niż wskazywałby ich realny potencjał. Oczekiwania wobec spotkania Trump–Putin są w Budapeszcie ogromne, a Viktor Orbán liczy, że uda mu się uszczknąć coś z "pokojowego tortu" – wystarczająco dużo, by odwrócić trudne dla Fideszu sondaże na pół roku przed wyborami. W prorządowych mediach już ruszyła intensywna kampania narracyjna: antyukraińska, antyunijna, wymierzona w "prowojennych" oponentów. Ktokolwiek sprzeciwi się rozmowom lub stanie na ich drodze, zostanie przedstawiony jako wróg pokoju. Brak zaproszenia dla prezydenta Ukrainy jest przy tym przedstawiany jako triumf, a nie przeoczenie. Bez wątpienia Unia Europejska i NATO będą podchodzić do ustaleń z Budapesztu z dużą ostrożnością. Orbán po raz kolejny stawia wszystko na jedną kartę. Od początku lojalnie wspierał Donalda Trumpa, nawet wtedy, gdy jego powrót do Białego Domu wydawał się mało prawdopodobny. Teraz, po miesiącach politycznego oczekiwania, doczekał się momentu, który może przekuć w wewnętrzne zwycięstwo – niezależnie od tego, jak zakończą się rozmowy. Dla Orbána już samo ich zainicjowanie to kapitał polityczny, który postara się jak najlepiej spożytkować.
Dominik Héjj dla Wirtualnej Polski
Politolog specjalizujący się w tematyce węgierskiej. Doktor nauk humanistycznych w zakresie nauk o polityce. Autor książki "Węgry na nowo".